Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

64.

Wysiadłam ostrożnie z samochodu, uważając przy tym, aby nie zaplątać się w sukience. Miałam tylko nadzieje, że się nigdzie nie potknę i nie zaliczę gleby, bo to byłoby gorsze niż cokolwiek innego. Harry uśmiechnął się do mnie i podał mi dłoń, zanim oślepił nas błysk fleszy i dobiegł nas krzyk paparazzich. 

- Nie bój się, będzie dobrze - szepnął mi na ucho i później już zaczęliśmy się powoli przesuwać na czerwonym dywanie do przodu. Starałam się uśmiechać, ale naprawdę nogi odmawiały mi posłuszeństwa i gdyby nie Harry, to osunęłabym się na ziemię. 

Patrzyłam się natomiast jak podpisuje płyty i pozwala zrobić sobie zdjęcie z fanami, choć było to ciężkie, zważając na zwierzęta z gazet, które wysłano, aby uchwycić dobre momenty na okładkę. Nawet mnie samą kilka dziewczyn poprosiło o wspólne selfie, czy podpis w notatniku. Znowu zrobiło mi się miło, bo na pewno zapamiętam te sytuacje. Jedna z nich szczególnie zapadła mi w pamięć. Cała w kwiatkach, które były podobne do tych z albumu Stylesa. Powiedziała, że pasujemy do siebie z Harrym i że dobrze, że to ja z nim jestem, a nie Kendall, czy ktoś inny. Szkoda tylko, że wierzyła w jego wizerunek i to, że byli kiedyś razem i teraz nic już nie łączy i tak jest lepiej. 

- No widzisz, nie jest tak źle, co? - zaczął brunet, kiedy już uwolniliśmy się od ognia fleszów i natrętnych mężczyzn, czy kobiet obładowanych torbami. 

- No nie - przyznałam mu rację, zakładając kosmyk włosów za ucho. Poprawiłam szal, który zsunął mi się z ramion i posłałam brunetowi uśmiech. - Jestem ciekawa, co o mnie napiszą, o nas - dodałam, wzdychając pod nosem. 

- Bo już widzę cię, jak wytworną limuzyną jedziesz do apartamentu jak te gwiazdy z Hollywood - zanucił piosenkę z Bonnie i Clyde'a, która stała się ostatnią jego ulubioną. Oglądaliśmy musical i szczerze mówiąc Harry zachowywał się jak fangirl. Miał fazę na różne piosenki i odgrywał tu i tam różne scenki. Uwierzcie na słowo. 

- Stop, pooglądasz sobie, jak wrócimy - zachichotałam pod nosem, kiedy prowadził mnie pomiędzy mnóstwa osób. Po cichu liczyłam na to, że może przedstawi mnie reżyserowi, czy chociaż Tomowi Hardy'emu. 

- Jak wrócimy, to ja nie będę wstanie nawet się rozebrać do spania - zaśmiał się. Powiedział mi, że ma zamiar porządnie się upić. Przewróciłam na to oczami i ścisnęłam tylko mocniej jego dłoń, nie chcąc się zgubić. 

- Sam będziesz wracał - ostrzegłam go tylko i spojrzałam w ten sposób, aby miał świadomość, że mówię całkiem serio. 

- Jeszcze zobaczymy - przesunął swoją dłonią w dół moich pleców, tuż nad pośladki i uśmiechnął się pod nosem. 

- Nie bądź taki pewny siebie, Styles. Bo się jeszcze na tym przejedziesz - pogroziłam mu tak, jak mama grozi swojemu dziecku i przestrzega przed zrobieniem jakiegoś głupstwa. Już wiedziałam, co mama miała na myśli mówiąc, że tata zachowuje się jak dziecko. Miałam to samo z Harrym. Tyle tylko, że on naprawdę czasem zachowywał się gorzej jak pięciolatek.

- Chodźmy, musisz ocenić, jak wypadłem - stwierdził w końcu i udaliśmy się już do sali kinowej.

~*~

lece powtarzać jeszcze pare pierdół na polski, miejmy nadzieje, ze nie zjebie polskiego:-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro