Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

63.

Wzięłam oddech, przeglądając się jeszcze raz w lustrze. Sukienka leżała dobrze - a przynajmniej tak mi się wydawało - mój makijaż razem z fryzurą wyglądały w porządku, więc niby nie powinnam się stresować, ale z każdą kolejną godziną było coraz gorzej. Wzięłam oddech i podgryzłam wargę, choć miałam pomalowane usta. Trzeba było przyznać, że wizażystka odwaliła kawał dobrej roboty, a poza tym wydawała mi się być bardzo w porządku i choć wtedy przestałam czuć widmo premiery na swoich ramionach. 

- O której wyjeżdżamy? - zapytałam, kiedy Styles zszedł z góry, mając już na sobie garnitur. Wyglądał całkiem przyzwoicie w takiej odsłonie. Ułożył włosy i chyba specjalnie zapomniał o zapięciu guzików w koszuli pod szyją. Nieco odsłaniały jego tatuaże. Na moje pytanie rzucił okiem na swój zegarek spoczywający na nadgarstku i potem poprawił jeszcze mankiety.

- Mamy jeszcze czas, spokojnie - podszedł do mnie, obejmując przy okazji. - Pięknie wyglądasz, uwierz - dodał, chcąc mnie do tego przekonać. W dodatku posłał mi swój uśmiech. 

- Dziękuje - zarumieniłam się, pomimo różu na policzkach i niepewnie odwzajemniłam uśmiech. - Chce, aby było już po wszystkim - dodałam, wzdychając cicho.

- Chcesz już after party? - zaśmiał się cicho i zrobił zdziwioną minę. - No, no, Pauline, nie znałem cię od tej strony. Uderzyłam go w ramię, a on tylko roześmiał się lekko i posłał mi całusa w powietrzu. 

- Styles - rzuciłam ostrzegawczo, a on tylko wzruszył niewinnie ramionami.

- No co? - zachichotał pod nosem, wsuwając później już dłonie do kieszeni swoich spodni. - To był żart. Na rozluźnienie atmosfery - dodał, puszczając mi oczko.

- Wiem, ale denerwuje się i tego nie złapałam - pokręciłam głową i zerknęłam znowu na swoje odbicie. - Nie sądziłam, że ten dzień przyniesie mi tyle stresu. I to wszystko przez ciebie. Nie myśl sobie, że nie - dodałam, spoglądając na niego. 

- Nic się nie dzieje - zachichotał i usiadł jeszcze w salonie. Czekaliśmy na szofera, który po nas przyjedzie i zawiezie na miejsce premiery. Hank się śmiał, że zawsze na dzień premier centrum miasta zamienia się w jaskinię tygrysów i nie można przewidzieć, co te tygrysy, czyli paparazzi zrobią i do czego posuną się, aby zdobyć dobre zdjęcia. Wcale mnie to nie pocieszyło. Raczej wywołało u mnie wręcz odwrotny efekt. I to dosłownie. Miałam wrażenie, że zaraz zwrócę posiłek, który zjadłam rano i nie miałam najmniejszej ochoty opuszczać tego domu. Nie było jednak wyjścia i skoro powiedziało się a, trzeba było powiedzieć b. - To w sumie całkiem urocze, że się denerwujesz.

- Wcale, że nie - zaprzeczyłam, kręcąc głową. Miałam wrażenie, że zaraz spalę się ze wstydu i brunet jeszcze się tylko do tego przykładał. 

- Wcale tak - zachichotał i pociągnął mnie na swoje kolana. - Jesteś urocza, Pauline. Nawet bardzo. Po prostu nie potrafisz tego zaakceptować.

- Bo nie jestem - zaprotestowałam, kiedy pstrykał mnie lekko w nos. - Hej!

- No widzisz? Dla mnie teraz jesteś na przykład bardzo urocza. I wiesz co? Trzeba będzie ci to powtarzać, żebyś w końcu w to uwierzyła. Innej opcji nie widzę.

~*~

jutro już kończymy be my idol:")

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro