53.
Nie minęło parę dni, a Pierre powiedział mi, że sukienka jest gotowa. A właściwie napisał. Podałam mu swój numer, więc byliśmy w kontakcie. Na bieżąco informował mnie, Harry'ego i Hanka, o tym jak idzie mu praca, więc całą trójką wiedzieliśmy na czym stoimy. Bardzo mnie to ucieszyło i szczerze mówiąc poczułam dziwne podekscytowanie, kiedy jechałam do jego pracowni. Nadal nie byłam pewna, czego się spodziewać i czy na pewno mi się spodoba, bo Pierre miał bardzo szerokie pole do popisu. Byłam jednak dobrej myśli, a wyobrażenia sukienki zaczynały przejmować nade mną kontrolę.
Trochę mi zajęło, aby dostać się do centrum i to jeszcze w godzinach szczytu, ale nie miałam na co narzekać. Był piątek. Jutro wolne i w końcu się wyśpię. Bardzo podobała mi się ta myśl i nawet nie denerwowałam się, kiedy pojawił się wielki korek, w którym utknęłam. Przewijałam piosenki na playliście, nucąc je pod nosem. Bawiłam się w dodatku kablem, wystukując czasem rytm butem, albo mamrocząc słowa pod nosem. Widziałam te wszystkie dziwne spojrzenia skierowane w moją stronę, ale szczerze mówiąc nigdy nie zwracałam na to jakiejś głębszej uwagi. A wtedy już w ogóle. Byłam podekscytowana i poddenerwowana jednocześnie, więc nie było mowy, aby ktoś, czy coś innego zajęły moje myśli.
:::
- Voilà - Pierre posadził mnie na kanapie i zniknął gdzieś na parę chwil. Wrócił, a w dłoni trzymał najpiękniejszą sukienkę, jaką tylko mogłam zobaczyć. Była czerwona, na cienkich szeleczkach, a do wszystkiego francuz dopasował, czy też uszył taką samą narzutkę, gdyby pogoda nie była zbyt najlepsza. - Co sądzisz? - dodał, unosząc brew.
- J-Jest cudowna...
- Widzisz? Mówiłem, że ci się spodoba - zachichotał i wręczył mi to cudo. - Przymierz. Zobaczymy jak wygląda na tobie - dodał i kiedy wstałam, popchnął mnie w kierunku niewielkiego pomieszczenia, które służyło głownie za przebieralnię, ale też składzik materiałów.
W lekkim szoku i dużym podziwie zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania. Ostrożnie ubrałam na siebie sukienkę, aby niczego nie uszkodzić i zasunęłam zamek. Przejrzałam się w lustrze, które stało w kącie pomieszczenia i naprawdę zaniemówiłam. Czułam się co najmniej jak jakaś księżniczka i nie wiedziałam, jak mam za to podziękować Pierrowi. Uśmiechnęłam się sama do siebie i potem uniosłam trochę materiał, aby spokojnie wrócić do projektanta.
- I jak? - obróciłam się wokół własnej osi. Francuz klasnął z zachwytu.
- Zabójczo wyglądasz mon chéri, zabójczo - powiedział, przyglądając mi się uważnie. - Jestem z siebie dumny - otarł niewidzialną łzę z policzka.
- Ja z ciebie też - przytuliłam się do niego i uśmiechnęłam szeroko. - Nie mam pojęcia, jak ci podziękować.
- Wypadnij zajebiście na tej premierze i będziemy kwita - puścił mi oczko i odsunął się, aby jeszcze raz mi się przyjrzeć. - Styles będzie zadowolony - dodał z uznaniem, na co zarumieniłam się lekko.
- Sądzisz, że jemu też się spodoba? - spytałam, wygładzając sukienkę. Materiał był bardzo lekki i miły w dotyku, co był kolejnym wielkim plusem.
- Ja jestem zdania, że on będzie chciał ją z ciebie zedrzeć, kiedy już będzie po premierze. Może jeszcze wcześniej. Ale starajcie się uważać. Spermę ciężko się spiera.
~*~
lecę ogarnąć szkołę na jutro, jak sie wyrobie dodam wam tutaj drugi x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro