48.
Tamten weekend miałam w końcu wolny od nauki i jakiś wylotów na koncerty z Harrym. Poza tym rodzicom nie za bardzo podobało się to, że wszędzie z nim tak jeździłam i po prostu wolałam zostać w domu. Stęskniłam się za Red i chciała spędzić z nią trochę czasu. Ona za mną chyba też, bo przywitałyśmy się długim przytuleniem przed galerią handlową. Tamtego dnia pogoda nie była zbyt dobra i wolałyśmy postawić na sprawdzone miejsce, jakim była galeria. Uśmiechnęłam się na widok brunetki, ona na mój też i razem udałyśmy się do środka. Nie rozmawiałyśmy ze sobą jakiś czas, bo tak po prostu wyszło i teraz miałyśmy dużo do nadrobienia.
Najpierw oczywiście wpadłyśmy do kawiarni na jakąś kawę. Zamówiłyśmy sobie napoje oraz kawałki ciasta, tak jak to było w zwyczaju i mogłyśmy w końcu pogadać.
- Co u Harry'ego? - zapytała Red, kiedy już opowiedziałyśmy sobie, co u nas.
- W zasadzie to nic - odpowiedziałam, zakładając nogę za nogę pod stolikiem. - Kazał ci tylko przekazać, że się nie znasz i jeśli nie projektowałaś garnituru po pijaku, to nigdy tak naprawdę nie byłaś pijana - dodałam, śmiejąc się pod nosem. Brunetka wybuchnęła śmiechem i pokręciła głową.
- Jeszcze zobaczymy, kto tu nigdy nie był pijany - powiedziała, jakby obiecywała tym jakąś popijawę.
- Sugerujesz coś? - spojrzałam na nią, a Red wzruszyła tylko niewinnie ramionami. Na jej usta wpełznął uśmieszek, więc byłam już pewna, że kombinuje coś po cichu w swojej głowie.
- Nie, nic - odpowiedziała po chwili, a potem podziękowałyśmy kelnerce za przyniesienie kawy i kawałków ciasta. - Lepiej opowiadaj coś jeszcze. Moje życie jest nudne i nie mam za bardzo o czym mówić - dodała, machając ręką. Zaczęła zajadać się swoim sernikiem.
- Nie za bardzo wiem, co mogłabym ci opowiedzieć - przyznałam, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Hank jest wniebowzięty tym, że te plotkarskie szmatławce o nas piszą bardziej niż zazwyczaj.
- Jemu chyba naprawdę niewiele wystarczy do szczęścia - zasugerowała Davenport, a ja chcąc nie chcąc musiałam się z nią zgodzić. Menadżera Stylesa czasem było dosyć ciężko rozpracować, a tym bardziej rozgryźć jego nastrój. Przeplatało się to z dziecięcymi momentami, bo bywało tak, że zachowywał się gorzej niż pięciolatek i nie można było mu nic powiedzieć.
- Chyba tak - pokiwałam zgodnie głową i upiłam łyk swojej kawy. Zaśmiałam się pod nosem, a następnie rozmowa zeszła na nieco inne tematy. Na te, które dotyczyły bardziej mnie i Red niż Stylesa i Hanka.
Po kawie zaczęłyśmy chodzić po najprzeróżniejszych sklepach, aby znaleźć coś dla siebie i był to wyjątkowo dobry dzień. Kupiłam sobie kilka koszulek, dwie pary spodni i spódniczkę, która była po prostu czarna. Mimo wszystko bardzo mi się podobała i miałam nadzieje, że za niedługo pojawi się jakaś okazja i będę mogła ją włożyć. Red też się poszczęściło, bo znalazła koszulę, którą bardzo chciała, okulary przeciwsłoneczne i skarpetki, na których zależało jej najbardziej. Szczęśliwe, obładowane zakupami i najedzone wróciłyśmy do domów, obiecując sobie wcześniej, że musimy częściej robić sobie takie wypady, bo są naprawdę fajne. Tym bardziej, że mogłyśmy spędzić ze sobą sporo czasu.
~*~
tego rozdziału miało nie być, ale wyrobiłam się dosyć szybko z lekcjami na jutro, więc macie x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro