Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47.

{pauline}

Po tym, jak Harry wydał album, przyszedł czas na trasę. Powiedział mi, że na razie zaczyna tą amerykańską część. Kilkanaście koncertów w najróżniejszych miastach, a potem przerwa i to samo powtórzy się w Europie. Styles powiedział mi, to czego zdążyłam się już domyślić. Musiałam pojawić się na kilku koncertach, aby dać jakiś temat do artykułów wszystkim plotkarskim magazynom, które przecież tylko na to czekały. Mogłam zabrać ze sobą Red, więc nie było najgorzej i nawet zabawnie. Szczególnie wtedy, kiedy mogłam zobaczyć kolekcję garniturów bruneta na całą trasę. Były dosyć zwymyślane i szczerze mówiąc, gdyby nie fakt, że są od znanych marek, to nie uwierzyłabym, że by to nosił.

- Ten wygląda jak obicie z kanapy mojej babci - Red wzięła z wieszaka jeden z garniturów i przyłożyła do siebie. - Bez kitu. Jakbym siedziała u babci Agathy na kanapie w domu - dodała, śmiejąc się pod nosem. 

- Nie mów tego głośniej, bo się jeszcze obrazi - pokręciłam głowę, przeglądając garnitury. Nie sądziłam, że Styles zechce występować właśnie w nich, ale fanom się to podobało. 

Teraz miał właśnie próbę, koncert miał zacząć się za niedługo, więc nie było go z nami, ale akurat to mi nie przeszkadzało. Red sprawiała samą swoją obecnością, że nie mogłam się nudzić i czasem zaglądał do nas jeszcze Hank. Pytał się, czy wszystko w porządku i inne takie. Złapali z Davenport wspólny język i mówił nawet, że byłby z niej dobry materiał na menadżera. Sam by ją zatrudnił, gdyby był gwiazdą, ale nie był. Choć Harry czasem go tak nazywał. 

- Na mnie się nie da obrazić, Davies - zaśmiała się i założyła sobie naszyję krawat, który pasował do koszuli. Harry jednak go sobie odpuścił. Dobrze pamiętam. A przynajmniej się staram. - Za bardzo się mnie lubi.

- Stety czy niestety - westchnęłam, po czym zaśmiałam się pod nosem. - Hank mówił, że na dzisiaj wyprzedały się wszystkie bilety - dodałam, rozsiadając się wygodniej na kanapie, na której siedziałam. Garderoba Stylesa była dosyć przestrzenna i pomimo tego, że było tam mnóstwo rzeczy często pozostawionych samym sobie byle gdzie i byle jak, to bardzo mi się podobało to miejsce. Miało swój klimat, który bezapelacyjnie kojarzył się ze Stylesem.

- Wow - przyznała brunetka, zabierając z wieszaka kolejny garnitur. Tym razem fioletowy. - Harry chyba chce się cofnąć w czasie do lat siedemdziesiątych, może jeszcze wcześniej - dodała, śmiejąc się pod nosem.

- Ten mi się nie podoba - pokręciłam głową. - Pokaż mi tamto różowe, co tak wystaje - zaśmiałam się i wskazałam palcem na skrawek rękawa, który wyjątkowo mienił się w świetle. 

- To się nazywa burżuazja - przyznała Davenport. Cały garnitur był wykonany z materiału, który odbijał światło. Był prawie że perłoworóżowy. - Może weź zrób mu jakąś selekcję tutaj, żeby chociaż wyglądał jak człowiek.

- Dobrze, że nie jest tak ubrany, kiedy musimy gdzieś wyjść - westchnęłam, kręcąc zrezygnowana głową. - Nie wiem, kto mu to projektował, ale podejrzewał, że nie był trzeźwy.

- Po pijaku robię różne rzeczy. Ale nie przyszłoby mi na myśl, aby zaprojektować garnitur. Naprawdę.

~*~

jak wam mija niedziela?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro