Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43.

{pauline}

- Skąd pewność, że chce z tobą rozmawiać? - zaczęłam, unosząc brew. Wracałam do domu, kiedy mój telefon dał o sobie znać. Dzwonił Hank. Niechętnie nacisnęłam zieloną słuchawkę zamiast czerwonej i przyłożyłam urządzenie do ucha. Wiedziałam, że menadżer zaraz zacznie tłumaczyć Stylesa, ale go uprzedziłam, zbijając w dodatku z tropu. 

- Cześć, Pauline - przywitał się najpierw, kiedy szukałam w torebce kluczy od domu. Wracałam od Red. Uczyłyśmy się razem przez jakiś czas, a potem obejrzałyśmy film. Zawsze to się tak kończyło, a ja nie miałam na co narzekać. Tym bardziej, że ostatnio miałam zaskakująco dużo czasu. 

- Cześć - odpowiedziałam ostrożnie. Próbowałam, czy chodzi mu o to, o czym myślałam, ale jego głos niczego nie zdradzał. Pewnie miał to wyćwiczone. - O co chodzi? - dodałam, ale było to raczej wymuszone. Nie obchodziło mnie, co tak naprawdę Hank miał mi przekazać, ani do czego nakłonić, ale nie miałam na to ochoty. Na nic, co wiązało się z Harrym. Miałam już serdecznie dość tej sprawy i zaczynałam żałować, że dałam się w to wszystko wplątać, choć Styles w jakiś sposób ciągle znajdował się w moich myślach. Nie było to zdrowe, ani tym bardziej w niczym mi nie pomagało.

- Mamy do pogadania, kochana - powiedział, a ja przełknęłam ślinę. On na pewno był trzeźwy? - Myślę, że dobrze o tym wiesz.

- Może - odpowiedziałam zdawkowo, odkładając torebkę na komodę. Byłam już w domu i jedyne czego chciałam, to trochę odpocząć, a potem zrobić sobie coś do jedzenia. - Miej na uwadze to, że nie mam pojęcia, o co chodzi, Hank. Ani po co ta cała szopka. Naprawdę byłam aż taką złą fałszywą dziewczyną? - dodałam, po czym westchnęłam ciężko. Nie powiem, że nie zrobiło mi się przykro, bo zrobiło, ale postanowiłam nie dać sobą tak łatwo pomiatać. Też mogłam, a tym bardziej potrafiłam negocjować warunki i miałam zamiar to zrobić. 

- Nie, to nie tak - zaczął, a słowa opuściły jego usta z prędkością karabinu maszynowego. Prawie go nie zrozumiałam, ale na szczęście powtórzył swoją wypowiedź, kiedy nie odzywałam się dłuższy czas. - Harry i Kendal, to hm, skomplikowana sprawa. Wolałbym ci niczego nie opowiadać, bo najlepiej byłoby, gdyby właśnie oni ci to powiedzieli. Zrobią to lepiej niż ja. Poza tym śpieszy mi się i zaraz muszę kończyć.

- To do czego zmierzasz? - uniosłam brew, kładąc się na swoim łóżku w pokoju. Nie wiedziałam, o co mu dokładnie chodzi. 

- Zgodzisz się porozmawiać ze Stylesem? - zaczął, a jego ton przybrał ton proszącego o coś dziecka. Westchnęłam, zastanawiając się, czy istniałby w ogóle jakiś sens w tej rozmowie, ale nie byłam pewna. Od samego początku miałam wrażenie, że Harry nie mówił mi całej prawdy, ale kiedy zaistniała ta sytuacja tylko się w tym utwierdziłam.

- Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. - Naprawdę nie wiem - dodałam, przeczesując palcami włosy. 

- Proszę, Pauline - zaczął, a później powtórzył to kilka razy niczym mantrę. - Będę twoim dłużnikiem.

- Muszę się zastanowić - przyznałam, a on westchnął i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.

- Daj mi znać, kiedy już coś zdecydujesz.

~*~

piątek, piąteczek, piątunio!!!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro