42.
- Nie miałam pojęcia, że ktoś nam zrobił zdjęcie - zaczęła Kendall, kiedy byliśmy w trakcie rozmowy przez telefon. Postanowiłem z nią pogadać, tak jak to radził mi Hank. Liczyłem, że może znajdzie chwilę, aby znowu wpaść, kiedy menadżer ściągnie Pauline. Musiałem jej to wytłumaczyć, a przynajmniej spróbować, bo szczerze mówiąc nie miałem zamiaru jej stracić. Ostatnie, o czym pomyślałem, to zranienie brunetki, a przecież nie o to mi chodziło. Nigdy tego nie chciałem.
- Ja też - westchnąłem ciężko i opadłem na kanapę w salonie. Byłem sam w domu, co mi odpowiadało. Nie miałem na razie ochoty na pouczającą gadkę od pani Jones. - Poza tym akurat skupiłem się na wszystkim, tylko nie na tym. Ukrył się gdzieś pewnie i zrobił to zdjęcie, a kiedy weszliśmy do środka wyszedł jak gdyby nigdy nic - dodałem, a raczej prychnąłem. Nadal nie mogłem przeboleć tego, że nie zauważyłem jakiegoś upierdliwego człowieka u siebie na posesji. Wyleciałby z niej z hukiem, a ten aparat bym mu rozwalił na drobny mak. Co najmniej.
- Przepraszam, nie chciałabym, aby to tak wszystko wyszło - zaczęła brunetka, a ja kiwnąłem głową, choć ona tego nie widziała i przeczesałem palcami włosy. - Po prostu potrzebowałam się komuś wygadać...
- Nie przejmuj się - zacząłem. - To nie twoja wina.
- Moja - uparła się przy swoim. - Gdybym nie przyszła, to może ta sytuacja wcale by nie wynikła. Ale miałam już tego serdecznie dość. Dalej mam - dodała, po czym westchnęła ciężko.
- Mówię ci - zacząłem, przyłapując się na tym, że to już drugi raz. - Zwolnij tego chuja. Nie ma prawa cię tak traktować - dodałem. Problemy z menadżerem. Skąd powinno być wam to znane.
- Chciałam, ale nie znam nikogo innego, kto mógłby zając jego miejsce, a teraz zaczyna robić się gorąco. Coraz więcej pokazów. Nie mogę zostać bez menadżera - wyjaśniła, więc podgryzłem wargę, zastanawiając się, co zrobić.
- Pogadam z Hankiem, gdy ciśnienie mu spadnie - obiecałem jej w końcu. - Może ma jakieś znajomości, ewentualnie kogoś dobrego w branży - dodałem, chcąc jakoś pocieszyć brunetkę, ale wiedziałem, że niewiele to zmieni.
- Dziękuje - odpowiedziała dosyć markotnie, po czym usłyszałem, że chyba gdzieś wychodzi, bo drzwi trzasnęły. - Muszę kończyć, Harry - dodała, przekręcając klucze w zamku. - Spadam na przymiarki.
- W porządku - powiedziałem, sięgając wolną dłonią po pilota. Coś będę musiał robić, a może znajdę jakiś dobry film. Po ostatnim razie miałem dość, ale nie chciałem siedzieć w ciszy. - Trzymaj się i jakbyś jeszcze chciała pogadać, to możesz śmiało do mnie dzwonić - dodałem.
- Dziękuje - prawie wyszeptała, a ja już usiadłem, przeczuwając, że zaraz się rozłączymy. - I Harry. Pamiętaj, że to działa w obie strony - dodała, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
- Wiem, pamiętam - powiedziałem, po czym zaśmiałem się pod nosem. - Trzymam za ciebie kciuki, Kendall. Powodzenia na tych przymiarkach.
- Nie dziękuje, żeby mi się udało - zaśmiała się, a później porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę i już rozłączyliśmy się, bo nie chciałem jej niepotrzebnie zatrzymywać.
~*~
a jednak udało mi się napisać:")
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro