39.
{harry}
Tamten dzień postanowiłem zrobić sobie wolny. Do studia się nie wybierałem, nie miałem zamiaru nigdzie wychodzić, ani tym bardziej czegokolwiek robić. Rano wstałem i jedząc śniadanie, zorientowałem się, że czeka mnie samotne przedpołudnie. Pauline nie odzywała się od kolacji, przez co trochę mi jej brakowało, a moja gosposia po prostu wybrała się na zakupy. Brunetka powiedziała, że ma nawał nauki i lepiej będzie, jak właśnie na niej się skupi, co było całkiem zrozumiałe. Szkoda tylko, że coś z tyłu mojej głowy uważało zupełnie inaczej i co chwila nakazywało mi spoglądać na telefon, licząc na to, że może nastolatka się odezwała.
Większość swojego czasu przeznaczyłem na nadrabianie filmowych zaległości. Trochę tego się uzbierało i może nie wszystko znajdowało się na mojej liście, ale wbrew pozorom później nie żałowałem, że obejrzałem kilka filmów od rząd. Zajadałem się przy tym popcornem, co nie do końca podobało się pani Jones i mówiła, że woli mi przygotować coś, co będzie lepsze, a nie sztuczne i w dodatku z paczki. Powiedziałem jej wtedy, że nie musi się trudzić, bo wszystko jest w porządku i jeśli raz na jakiś czas zjem coś, co nie jest dietetyczne i w pełni zdrowe, to nic się nie stanie. Mimo wszystko doceniałem to, że się o mnie martwiła, czy traktowała co najmniej jak swoje własne dziecko, choć nie łączyły nas żadne więzy krwi. Zaproponowałem jej po dwóch filmach, aby odpuściła sobie sprzątanie i usiadła ze mną, żeby coś pooglądać, ale odpowiedziała mi, że bezczynne siedzenie nie jest dla niej. Poza tym ma kilka rzeczy do zrobienia i kilka telefonów do wykonania, więc po drugim razie po prostu odpuściłem. Oboje byliśmy uparci, ale pani Jones chyba bardziej i nie było sensu się spierać. Ona i tak postawi na swoim i nie odpocznie dopóki wszystko nie będzie czyste, bez kurzu i poukładane tak, jak trzeba.
Wszystko byłoby w porządku i spożytkowałbym dalszą część dnia w ten właśnie sposób, gdyby nie fakt, że w okolicach siedemnastej, kiedy skończyłem Kształt Wody usłyszałem dzwonek do drzwi. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy przypadkiem nie zapomniałem o jakimś spotkaniu. Nic jednak nie miałem zapisane w kalendarzu, a Hank doskonale wiedział o tym, że nie pojawię się w studiu, bo rozmawiałem z nim o tym zaraz po tym, jak się obudziłem i mówił, że mi odpuści, a odpoczynek to przydatna sprawa. Zwłaszcza teraz, kiedy zbliżała się trasa i premiera filmu.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytała Pani Jones, na co pokręciłem głową.
- Nie - odpowiedziałem w końcu i wstałem. - Sprawdzę, kto to.
- Dobrze - kobieta zniknęła z powrotem w kuchni, a ja przeczesałem jeszcze palcami włosy i wygładziłem koszulkę. Odchrząknąłem, po czym nacisnąłem klamkę, zastanawiając się, czy nie jest to może jakiś głupi żart. Czasem się zdarzało, ze otwierałem drzwi, a tam nie było nikogo. Przyzwyczaiłem się już do tego i nawet nie szukałem tych żartownisiów, bo nie miało to sensu. Tym razem jednak ktoś stał za drzwi. Ktoś kogo dobrze znałem. Kendall.
- Co się stało? - zapytałem, widząc, że brunetka jest zapłakana i ogólnie nie prezentuje się zbyt dobrze.
- M-Możemy porozmawiać?
~*~
jak myślicie, będzie dramka czy nie? B)
dzisiaj zaczynamy maraton, aż do końca ff, jak szczęście i czas dopiszą, to możecie się spodziewać dwóch rozdziałów dziennie x
all the love, red
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro