Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35.

- Posuń się - mruknęłam do brunetki, która rozłożyła się na całym łóżku z laptopem i nie tylko. Obok niej leżała jeszcze wielka miska z popcornem, z której zaczęło go ubywać. Red podjadała z niej raz po raz, myśląc, że tego nie widzę, ale nie dziwiłam się. Dostawca pizzy się spóźniał, a my byłyśmy głodne. - Davenport no, przesuń swoją dupę - dodałam, kiedy zamiast się ruszyć śmiała się tylko pod nosem. 

- No już, już - powiedziała, wykonując w końcu moją prośbę. - Nie wiem, co się stało, ani kto cię wkurwił, ale to nie jest normalnie i się tak nie zachowujesz - dodała, patrząc się na mnie całkiem poważnie.

- Mama - powiedziałam, przewracając oczami. Nie wybrałyśmy jeszcze filmu, więc była szansa, abym jej wszystko wyjaśniła. Ściślej rzecz ujmując wczorajszą rozmowę z moją rodzicielką, która niby miała być niepozorna, ale przerodziła się w kłótnię. Większą czy mniejszą, ale nie skończyła się dobrze, bo wyszłam z kuchni i trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju. Mama tego nie lubiła, więc podziałałam jej na nerwy, ale do tej pory mnie to nie obchodziło. - Wiesz, co sobie wymyśliła?

- Zadziw mnie.

- Powiedziała, abym przyprowadziła Harry'ego na kolację - spojrzałam na przyjaciółkę wzrokiem, który mówił jej, że nie żartuje i ona ma też sobie coś takiego odpuścić. Nie byłam w nastroju. - Tata jej się wygadał i kiedy usłyszała, że się z kimś spotykam, tak nie chciała mi dać spokoju. Dopóki się nie pokłóciłyśmy, bo nie mam zamiaru nikogo przyprowadzać. Zwłaszcza do niej. Byłoby gorzej niż na przesłuchaniu u Gestapo.

- Szczerze mówiąc, to się zdziwiłam - powiedziała powoli i potarła kark swoją dłonią. - Twoja mama ma dziwne rozumowanie, ale nie będę w to głębiej wnikać. Wolę nie.

- Lepiej się ciesz, że twoja jest całkiem normalna - przewróciłam oczami. Moje stosunki z mamą nie były najlepsze, ale do najgorszych też nie należały. Pomimo wszystko wolałam jednak tatę i to z nim miałam lepszy kontakt. Zdecydowanie. 

- Nie powiedziałabym, ale niech ci będzie - wzruszyła ramionami. - Ale szczerze mówiąc nic ci nie szkodzi, abyś zaprosiła go na tą kolację. Im szybciej ona będzie, tym szybciej da ci spokój. 

- Niby tak, ale wiem, że później będzie oczekiwać, aby Styles się tu pojawiał. A Hank mu w życiu na to nie pozwoli. Ryzyko, że złapie go jakiś dziennikarz jest za duże.

- No to ja już nie wiem, poddaje się - skapitulowała i wtuliła twarz w poduszkę, po czym westchnęła. - Naprawdę nie mam pojęcia.

- Ja też nie - założyłam kosmyk włosów za ucho, wzdychając przy okazji ciężko. - W co ja się w ogóle wpakowałam...

- To jest bardzo dobre pytanie, panno Davies - zauważyła Red, ale dostała za to ode mnie w żebra.

- Ciekawe, kto mnie na to namawiał.

- Z tego, co pamiętam, to ty sama się zgodziłaś. Bo chciałaś się ulitować nad Stylesem i zgrać Samarytankę. Nawet ci to wyszło. Nawet. Bo aktorka z ciebie średnia, bez obrazy oczywiście.

- Red! 

- No co? - wzruszyła niewinnie ramionami, jakby udając, że nie wie, o co mi chodzi. - Mówię prawdę i tylko prawdę.

~*~

jak wam minęła środa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro