Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30.

Byłam zajęta czytaniem książki i piciem herbaty, kiedy mój telefon postanowił dać o sobie znać. Leżał na podłodze przy łóżku, podłączony do ładowarki. Przewróciłam oczami, domyślając się, że wibracje spowodowała Red, której pewnie się nudziło i chce porozmawiać. Odstawiłam kubek na szafkę nocną, a pomiędzy kartki wsunęłam zakładkę i przewróciłam się na brzuch, aby dostać się do urządzenia. Odłączyłam ładowarkę i zerknęłam na ekran. Wyświetlił się numer Harry'ego.

- Cześć - przywitałam się po tym, jak nacisnęłam zieloną słuchawkę. Przekręciłam się z powrotem na plecy, bo było mi tak wygodniej. 

- Cześć - usłyszałam jego głos, dzięki czemu po moim kręgosłupie przebiegły ciarki. W górę i w dół. Co najmniej kilkanaście razy. Całkiem przyjemne uczucie. - Co u ciebie? - zapytał, a ja usłyszałam jakieś dziwne odgłosy gdzieś zza niego. Harry wrócił na jakiś czas na plan, podobno musieli powtórzyć jakieś sceny, bo Nolanowi się nie spodobały. Minęło dopiero kilka dni i rozmawialiśmy ze sobą głównie w ten sposób, ale cholera, brakowało mi tej burzy loków i zielonych oczu. 

- W zasadzie to nic, pada, więc siedzę w domu. Przerwałeś mi czytanie - powiedziałam to w ten sposób, aby wzbudzić w nim poczucie winy. - A jak nagrywki?

- Nie jest najgorzej, za chwilę kończymy na dzisiaj - przyznał, a później zamilkł na chwilę. Usłyszałam, jak przełyka wodę. - Trochę tu wieje i jest zimno, ale daje radę.

- Tylko się nie rozchoruj - mruknęłam, układając głowę wygodniej na poduszce. - Ja się nie będę tobą opiekować. Jeszcze mnie zarazisz. 

- Jak się nie będziemy całować, to nic ci się nie stanie - zaśmiał się, na co przewróciłam oczami. Cały Styles. Dosłownie. Myślał tylko o jednym. I o niczym innym. Te wszystkie fanfictions mówiły prawdy. Na moje nieszczęście. 

- Skąd pomysł, że cię pocałuje dobrowolnie? I jeszcze nie przed paparazzi, tylko w domu, gdzie nikt nas nie zobaczy? - uniosłam brew, choć tego nie widział. 

- Nie wiem, lubię marzyć - zaśmiał się niewinnie. - A tak przy temacie paparazzich. Hank chce, abyś przyjechała po mnie na lotnisko. No wiesz, wielkie spotkanie po rozłące i te inne bzdety - dodał, po czym westchnął ciężko.

- A kiedy wracasz? - zaciekawiłam się. W sumie mogłam przystać na tę propozycję. Czasem już wymysły Hanka mnie denerwowały, bo praktycznie nie mogliśmy nic zrobić po swojemu. Według niego robiliśmy wszystko źle, a on zna się na tym lepiej niż ktokolwiek inny. 

- We wtorek - przyznał, kiedy zerkałam na kalendarz. 

- Zobaczę, co da się zorganizować, panie Styles - powiedziałam po chwili. Tak naprawdę nie miałam nic do zrobienia, więc całkiem możliwe, że po niego pojadę. - Uważaj tam na siebie, nie chce mi się robić jakiejś szczególnie załamanej, kiedy okaże się, że coś ci się stało.

- Wszystko ze mną w porządku - zapewnił mnie, chichocząc pod nosem. - To ty powinnaś uważać, nikt cię nie ma na oku, bo ja jestem niedostępny.

- Nie zapominaj o Red - przypomniałam mu, bo chyba mieli jakoś zmowę. Co chwila pytali się, czy wszystko u mnie w porządku.

- To moja tajna broń.

- I moja.

- Muszę kończyć - westchnął. - Do zobaczenia, Pauline.

- Na razie.

~*~

już naprawdę bliziutko do połowy fanficiton:")

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro