22.
Po tym, jak zjedliśmy razem kolację, postanowiłam pomóc mu jeszcze ze zmyciem naczyń. Miał zmywarkę, ale to był Styles. Nie wiedział za bardzo, co tam trzeba poustawiać, aby wszystko działało, a nie się popsuło, więc postawiliśmy na tradycję. Ja wycierałam, on wszystko czyścił gąbką z płynem i dosyć szybko się uwinęliśmy. Później musiałam tylko poczekać, aż znajdzie kluczyki do samochodu, a jak to powiadał, zawsze miał z tym problem. Stałam chyba przez jakieś dziesięć minut pod drzwiami garażowymi, za nim uświadomił sobie, że ma je w tylnej kieszeni spodni. Proszę państwa, to właśnie był Harry Styles. Ten, którego kochacie, albo nienawidzicie. Zależy, z kim mam do czynienia.
- Może pisz sobie już jakieś karteczki może, co? - zasugerowałam, gdy wyjeżdżaliśmy z posesji. Zerknęłam na niego, gdy naciskał jakiś guzik na pilocie od bramy i rolet zewnętrznych, aby wszystko się pozamykało. - No wiesz, tak profilaktycznie na starość - dodałam, kładąc mu dłoń na ramieniu. W moim głosie było słychać udawane współczucie.
- Może już od razu zabiorę cię do zakładu pogrzebowego na randkę, abyś wybrała mi kolor trumny, co? - zaczął, zaciskając dłonie na kierownicy. Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową, a potem wruszyłam ramionami.
- Jestem otwarta na wszystkie propozycje - rozłożyłam ręce, a później prawą wskazałam mu gdzie ma jechać. Pierwszy raz odwoził mnie do domu, jak i pewnie kogokolwiek, ale niezbyt mi to przeszkadzało. - Zawsze możemy też pójść na cmentarz, wybierzesz sobie jakieś wygodne miejsce, co by później nie było problemu i tłoku dookoła - dodałam. - Trzeba myśleć przyszłościowo, Styles.
- Znalazła się znawczyni - prychnął, ale mówił to wszystko w żartach. - Nie sądzę, aby takie wyjście spodobało się Hankowi - dodał po chwili, gdy zatrzymaliśmy się na światłach. Mój autobus wracał już z przystanku, na którym przeważnie wysiadałam.
- A czy było gdzieś powiedziane, że Hank musi o tym wiedzieć? Im mniej słyszy o pewnych rzeczach, tym lepiej dla niego. Tak mi się przynajmniej wydaje - wzruszyłam ramionami, wciąż chichocząc. Przez cały ten wieczór było bardzo wesoło i szczerze mówiąc, to odpowiadało mi to. - Teraz w lewo - pokierowałam go, poważniejąc na chwilę. Ale tylko na chwilę, bo brunet zaczął mi opowiadać po tym swoje żarty i praktycznie co chwila wybuchałam śmiechem.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, pożegnałam się z Harrym i pożyczyłam mu dobrej nocy, po czym skierowałam się już do domu. W międzyczasie zadzwoniła Red, twierdząc i tłumacząc się, że ma wyjątkowo nudne życie i chce pogadać. Opowiedziałem jej cały mój dzień, a ona mi. Z tym wyjątkiem, że po tym jak skończyłam, zadała mi dodatkowych milion pytań dotyczących Harry'ego i tego, co robiliśmy, oraz czy to aby na pewno było gotowanie. Czasem nie szło z nią wytrzymać, ale za takie głupie momenty kochałam ją całym swoim sercem i cieszyłam się ze wsparcia, jakie mi dawała, bo gdyby nie ona to mogłoby być teraz ze mną niezbyt dobrze. A tak, miałam przynajmniej swoją Red, która może odbiegała od wzoru przyjaciółki, ale była ze mną na dobre i na złe, i to chyba liczyło się najbardziej.
~*~
jedenaście minut przed północą, jupi!
pięknie dziękuje za 2k wyświetleń:)
all the love, red x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro