Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.

Tamtego dnia trochę zasiedziałam się u Harry'ego. Znaczy normalnie siedziałam już tam dłużej niż powinnam, aby ten fikcyjny związek w dalszym ciągu był pożywką dla dziennikarzy, którzy niekiedy czyhali na mnie przed bramą. Niezbyt mi się to podobało, ale po prostu szłam wtedy przed siebie, ignorując ich wszystkie pytania, a także flesze aparatów, bo Hank był od marketingu i to on decydował o tym, gdzie kto ma coś powiedzieć, a gdzie nie. Wtedy też już chciałam wychodzić, bo niewiele czasu zostało mi do ostatniego autobusu. Pani Jones nie było, bo wyjechała do swojej siostry na jakiś czas i poprosiła mnie przed tym, abym doglądała Harry'ego. Traktowała go jak swojego syna, co nawet było urocze, ale też i trochę dziwne, bo Styles jednak był już dorosły i odpowiadał za samego siebie.

- Co robisz? - zainteresowałam się, wchodząc do kuchni. Wokoło pachniało jakimiś przyprawami, przez co mój brzuch dał o sobie znać. Byłam głodna, ale wiedziałam, że za niedługo będę w domu i coś sobie zjem. Jeszcze w prawdzie nie wiedziałam, co to będzie, ale coś na pewno.

- Jakąś kolację, chciałabyś się dołączyć? - zerknął na mnie z małym uśmiechem na twarzy, po czym zaczął mieszać coś na patelni.

- Nie, zaraz mam autobus i muszę spadać - westchnęłam, chociaż była to kusząca propozycja. Gdzieś ktoś już powiedział, że on nawet radzi sobie w gotowaniu, ale jeszcze nie miałam okazji sprawdzić, ile było prawdy w tej informacji. Chyba nawet nie chciałam, bo pomimo tego, co niby nas łączyło na tle gazet i innych, wolałam zbytnio nie wnikać w jakieś mniej czy bardziej prywatne sfery jego życia. - Może innym razem - dodałam, wzruszając ramionami. 

- Nie daj się prosić - zaczął, odwracając się w całości do mnie. - Zawsze później mogę cię odwieźć. Zrobią nam jakieś zdjęcia i Hank da nam spokój na jakiś czas - dodał, jakby miało mnie to zachęcić. W sumie, to nie była to taka zła opcja, ale chyba nie umiałam się jeszcze przekonać. 

- Nie dajesz mi spokoju - westchnęłam w końcu, uznając, że chyba nie miał czasu, aby dodać do tego jedzenia arszeniku czy cyjanku i będę mogła to zjeść bez obaw, że skończę na intensywnej terapii. 

- Lubię się wczuwać w swoje role.

- Jakoś nie czułam tej twojej roli w Dunkierce, wybacz.

- Też tam średnio siebie czułem, wojenne filmy to chyba jednak nie moja bajka - pokręcił głową, a do kieliszków do wina rozlał trochę soku jabłkowego.

- To może świadczyć tylko o jednym - złapałam kontakt wzrokowy, gdy zaprowadził nas do jadalni. Odsunął mi krzesło, jak na dżentelmena przystało, po czym usiadł na przeciwko mnie. - Kiepski z ciebie aktor. - zerknęłam na niego poważnie, po czym wyraz mojej twarzy uległ zmianie i roześmiałam się radośnie.

- Jedna fanka napisała mi kiedyś, że byłbym idealnym aktorem porno. W prawdzie gejowskiego i to z Louisem w roli głównej, ale być może miała rację.

- Nie chce wiedzieć, co było dalej.

- Uwierz mi, że ja też nie - westchnął, kręcąc głową, a potem obydwoje wybuchnęliśmy donośnym i szczerym śmiechem. 

~*~

zamiast się uczyć, napisałam wam rozdział:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro