Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.

{harry}

Następnego dnia wszedłem do studia w nawet przyzwoitym nastroju i humorze. Zdążyłem po drodze kupić sobie kawę, a także coś do jedzenia, bo samemu w domu nie chciało mi się nic przygotowywać. Wiedziałem, że nie spodoba się to gosposi, ale nie umiałem nic poradzić na leniwca, który chyba był moją drugą naturą. 

- Cześć - przywitałem się z Hankiem, który oczywiście zjawił się pierwszy. Nie zastanawiałem się jeszcze, czy to normalne, ani czy on w ogóle stąd wychodzi, ale skoro miał dziewczynę i dziecko, to chyba tak. - Coś się stało, że nie dręczysz mnie od początku? - uniosłem brew, zastanawiając się, dlaczego wygląda jak nowo narodzony. Co najmniej. 

- A właściwie się stało - zgodził ze mną, kiedy siadałem na kanapie. Zmarszczyłem brwi, a dopiero później wpadłem na to, że pewnie zobaczył jakąś gazetę z moim i Pauline zdjęciem na niej. - Czytaj i patrz - rzucił mi jednego z tych szmatławców przed nos. Trafiłem w punkt, tak samo jak paparazzi, który zrobił nam to zdjęcie. Szliśmy na nim za rękę, a brunetka była roześmiana w uroczy sposób. Pewnie to był jeden z tych moich żartów, które były suche według niej. Pod spodem natomiast widniało mnóstwo podpisów spekulujących na jej temat i zastanawiających się kim ona jest. - Tak trzymać, Styles. Tak trzymać.

- Um, dzięki - potarłem kark, nie za bardzo wiedząc, jak zareagować. To w końcu był Hank, więc ciężko było określić jakieś odpowiednie zachowanie dla niego, które by mu się spodobało. Chociaż teraz wiedziałem, że będzie chciał więcej, bo był zbyt uradowany, aby tak po prostu odpuścić. I się nie pomyliłem. - Możemy się brać do pracy? - zapytałem jeszcze, chcąc mieć za sobą już te wszystkie ostatnie poprawki. 

- Najpierw musimy jeszcze pogadać - zaczął i usiadł na krześle, mając oparcie przed sobą, a nie za. - Ludzie zaczynają was kochać. Twitter i Facebook wręcz oszalały, a hasztagi o was są naprawdę przeróżne. Nikt w dodatku nie wie, kim jest Pauline, więc w dodatku to wszystko nakręca. Ludzie zainteresowali się tobą do tego stopnia, że na pewno kupią album. Dlatego czas na kolejną rzecz - rzucił podekscytowany. Przypominał raczej jakąś napaloną nastolatkę niż poważnego menadżera, ale nie mogłem od niego niczego wymagać. To był Hank. On żył na swój sposób. I niewiele osób to rozumiało. Ja na swoje nieszczęście zaliczałem się do tej grupy. 

- Co masz na myśli? - zmarszczyłem brwi, nie wiedząc, o co mu się rozchodzi. 

- Moglibyście się pocałować, albo coś takiego. Nie wiem, cokolwiek. Ty tu jesteś od robienia, a nie ja - wzruszył ramionami, wyrzucając gazetę do kosza.

- Nie sądzisz, że to za szybko?

- A czy ktokolwiek wie, że tworzycie ten fikcyjny, ale dla nich prawdziwy związek tylko od kilku dni? Równie dobrze możecie być ze sobą od miesiąca, czy sześciu, a nawet roku - przyznał, jakby to było oczywiste.

- Nie wiem, co na to powie Pauline. Nie chce jej do niczego zmuszać.

- Wymyślisz coś.

- Łatwo ci powiedzieć, Hank.

- Uwierz mi, że łatwo. I pośpiesz się. Nie możemy pozwolić, aby to zainteresowanie osłabło. Album mi się naprawdę dobrze sprzedać.

~*~

coś mi się spać chce, ewh

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro