16.
{harry}
Tamten dzień spędzałem w domu. Powiedziałem Hankowi, że nie mam ochoty na nagrywanie, a on chociaż trochę marudził, to zrozumiał i w końcu się zgodził. Siedziałem głównie przed telewizorem, oglądając beznamiętnie seriale, czy filmy, które programy mi oferowały, a także walczyłem ze sobą, aby nie zasnąć. Było to trochę nudne, a pani Jones nie potrzebowała w niczym pomocy. Po jakimś czasie zaczęły mnie już boleć plecy i czułem się tak, jakbym przesiedział dwadzieścia cztery, a nie cztery godziny, ale nie na kanapie, tylko na niewygodnym siedzeniu w autokarze, jadąc w jakąś podróż po Europie, czy innym kraju. A przynajmniej tak było do szesnastej.
Wtedy pojawiła się Pauline, a przez paparazzich, którzy kręcili się przed domem, znowu weszła garażem.
- Cześć. - przywitałem się z nastolatką, a ta spojrzała na mnie przelotnie i uśmiechnęła się lekko.
- Hej. - odpowiedziała, odkładając kosmyk włosów za ucho. - Ty tutaj o tej porze? - dodała, rzucając okiem na zegar ścienny nad nami.
- Tak jakoś wyszło. - wzruszyłem ramionami, zabierając ze stolika swoje stopy. - Wyjątkowo. - dorzuciłem na co kiwnęła głową. - Będziesz robić coś w ogrodzie?
- Coś na pewno, tylko jeszcze nie wiem, co. - przyznała, idąc do kuchni, aby przywitać się z gosposią. Chciałem się już o coś zapytać, a właściwie o to, czy mogę jej pomóc, bo miałem mały plan, ale nie miałem zamiaru wydzierać się na cały dom.
Nastolatka wróciła po chwili, jednocześnie związując swoje długie włosy w kucyk i ruszyła w kierunku ogrodu. Tamtego dnia było upalnie, jak na to miasto przystało, ale jednak nie tak bardzo. Poza tym przez lekki wiatr temperatura nie była, aż tak bardzo odczuwalna. Wstałem, wyłączając wcześniej telewizor, po czym oparłem się o drzwi, przez jakiś czas ją obserwując. Pauline zgarnęła swoje rękawice i naciągnęła je na dłonie, po czym rozejrzała się wokoło, jakby zastanawiała się od czego ma zacząć.
:::
- Możesz przynieść mi znowu wody. - wręczyła mi konewkę, wcześniej podnosząc się na nogi i posłała mi lekki uśmiech. - Nie obijaj się, Styles, jazda do roboty. - dodała i wykonała poganiający mnie gest dłońmi. Zaproponowałem swoją pomoc, co może nie było do mnie podobne, ale skoro mieliśmy udawać związek, to chyba logiczne było, abyśmy spróbowali się lepiej poznać, prawda?
- Już idę, idę. - pokręciłem głową i obróciłem się na pięcie. Przez ten czas trochę porozmawialiśmy, a ja opowiedziałem swoje sprawdzone żarty. I znowu usłyszałem to, że były na tyle suche, że aż śmieszne, bo tak miało być i ucieszyłem się trochę, że zaczynałem wypadać przed nią coraz lepiej. No, a przynajmniej tak mi się wydawało i liczyłem, że naprawdę tak było.
Po pracy usiedliśmy na werandzie, pijąc mrożoną herbatę, którą pani Jones zrobiła po raz kolejny, a rozmowa od słowa do słowa zaczęła toczyć się dalej. Mieliśmy trochę wspólnych tematów, w kilku sprawach nie mogliśmy się zgodzić, a nawet nie próbowaliśmy, ale Pauline zaczynała mi się wydawać naprawdę interesującą osobą, którą jakaś część mnie obiecała sobie dokładniej poznać. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, co to naprawdę będzie oznaczać oraz jaki to wszystko obierze kierunek.
~*~
nie macie nawet pojęcia, jak szybko poszło mi napisanie tego rozdziału x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro