Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

- Nie wiem, co jest z tobą nie tak, ale oddaj mi chociaż połowę swojego szczęścia. - zaczęła Red, gdy w końcu skończyłam opowiadać jej, o co zapytał mnie Styles. Bo była to dosyć ciekawa sprawa. I nadal nie wierzyłam, że padło akurat na mnie. 

- Po prostu urodziłaś się pod złym nazwiskiem. - wzruszyłam ramionami i strzepałam z ramienia niewidoczny kurz. 

- Moje nazwisko jest piękne. Oczep się. - spojrzała na mnie, przez co się roześmiałam. - Jak to jest możliwe, że najpierw dostajesz u niego pracę, a teraz prosi cię jeszcze, abyś poszła pogadać o czymś z jego menadżerem, co? - dodała, unosząc brew. Red już zdążyła mnie opieprzyć za to, ale twierdziła też, że niepotrzebnie mówiłam, że muszę się zastanowić. 

- Nie wiem, może po prostu mam w sobie to coś. - uśmiechnęłam się pod nosem, przez co brunetka przewróciła oczami. 

- Uważaj, żebyś tylko nie miała kogoś. - spojrzała na mnie, jakby to było oczywiste, a moje policzki się zarumieniły. Doskonale wiedziała, jak mnie podejść.

- Red!

- Wybacz. - wzruszyła ramionami, a później roześmiała się. - Ze mną się nie zaczyna, kochana. - dodała i wyszczerzyła się, jakby to było coś specjalnego.

- Zauważyłam. - pokręciłam głową. - Ale powiedz mi, co zrobiłabyś na moim miejscu? Nie słuchałam go, gdy jeszcze nie byli na przerwie, a teraz to nawet nie mam zamiaru. - dodałam, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. 

- Zgodziłabym się. - odpowiedziała bez namysłu. - Nie odmawiam większości rzeczy, jakie ludzie mi proponują. - dorzuciła dwuznacznie, przez co przewróciłam oczami, a później się roześmiałam. Red miała już to do siebie, iż sprawiała, że wszystko co powie, staje się śmieszne. 

- Widać, wiesz? - uniosłam brew, przy okazji otwierając swoją szafkę. Chciałam zabrać kilka książek do domu. 

- Pewnie tak. - machnęła ręką. - Ale to ja. Nie ty. - dodała, poruszając tym samym, to co sama chciałam zacząć.

- No właśnie. Ja. - zauważyłam. - Wiesz, że ja nadal za nim nie przepadam, więc po co w ogóle miałabym rozważać jakąś propozycję, czy cokolwiek to będzie, co? - dodałam, bo nie miałam bladego pojęcia, o co tak naprawdę chodzi, bo Harry nie chciał mi powiedzieć. Przypuszczałam tylko, że nic przyjemnego, bo nie wydawał się mówić o tym z ochotą, ewentualnie stresował się tym, czy się zgodzę.

- Bo to może być dla ciebie szansa.

- Jaka znowu szansa? O czym ty do mnie mówisz? - jęknęłam, nie rozumiejąc, o co naprawdę się jej rozwodzi.

- Nie wiem, na przykład na poznanie świata? Wyrwania się z tego miasta? - rozłożyła ręce, obracając się przy tym w miejscu. - Znam cię za dobrze i za dużo już razy osłuchałam się tego, że chcesz zobaczyć najdalsze zakątki na ziemi. - dodała, patrząc się na mnie poważnie.

- Naprawdę nie wiem, Red.

- Nikt ci nie zabrania spróbować. A ja cię nawet popycham do tego. Jeszcze nie dosłownie, ale zawsze mogę to zrobić. - przyznała, a ja podgryzłam wargę, bo w duchu ciekawiło mnie to, czego taki wielki gwiazdor, jak on, chociaż nie dla mnie, a raczej jego menadżer ode mnie chciał.

~*~

mówcie, co sądzicie, a ja spadam na angielski x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro