Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.

{harry}

- Co zrobiłeś z tą ręką, sieroto? - zaśmiał się Hank, gdy pojawił się w studiu i poklepał mnie po plecach. Specjalnie zrobił to mocniej, bo wiedział, że mu nie oddam. Znaczy mógłbym, ale niższemu i pewnie słabszemu ode mnie nie wypada. 

- A czemu cię to obchodzi? Nie płaciłem ci za pisanie książki o mnie. Jeszcze. - spojrzałem na niego, przez co roześmiał się pod nosem.

- Mam coś w sobie z hieny dziennikarskiej, wybacz. - wzruszył niewinnie ramionami. - Po prostu mnie ciekawi, bo masz na drugie imię 'Sierota'. - dodał, przez co przewróciłem oczami. 

- Powiedział Hank. - odpowiedziałem w końcu, a on zmarszczył brwi. - No co? To nie ja zepsułem w zeszłym tygodniu mikrofon. - spojrzałem na niego wymownie, a on udał tylko, że nie ma o niczym pojęcia. 

- Nie wiem, o czym mówisz. - dorzucił w końcu. 

- Czy ty cokolwiek wiesz? - zaciekawiłem się.

- Znam się na winie.

- Jasne. - westchnąłem. - Zrywałem róże w ogrodzie i powbijały mi się kolce. - wyjaśniłem w końcu i spojrzałem na rękę w bandażu. Pauline, kiedy tylko miała okazję, pytała się czy wszystko z nią w porządku i inne takie. Dwa razy nawet osobiście zmieniła mi opatrunek. 

- Poczekaj. - uniósł palec do góry. - Ty i ogród? Co? - roześmiał się, a później pokręcił głową. - Chyba zadzwonię do jakiegoś wyjadacza i powiem mu, żeby napisał artykuł. Wyobraź to sobie. Harry Styles nieudolnym ogrodnikiem. Na pierwszych stronach gazet. - parsknął już totalnie śmiechem, a ja rzuciłem w niego butelką wody.

- Zamknij się, Hank! - zacząłem, ale jego śmiech był zaraźliwy i po chwili również się śmiałem. - Po prostu przestań! - dodałem, ale on pokręcił głową i aż złapał się za brzuch. Przez moment nawet nie mógł złapać oddechu. - No to się uduś! - dodałem, ale on dalej swoje. - Z kim ja pracuje...

- Ze mną. - odetchnął w końcu, układając dłoń na klatce piersiowej i posłał mi niewinny uśmiech. - Dziękuje, uśmiałem się za wszystkie czasy. - dodał, a ja pokręciłem głową. - Na co były ci kwiatki?

- Chciałem przeprosić Pauline za poprzednią akcję z dziennikarzami. - wyjaśniłem, przeczesując palcami włosy. - No wiesz, tą co pracuje u mnie na ogrodzie. - dodałem, bo najwidoczniej miał problemy z przypomnieniem jej sobie.

- Trzeba było tak od razu facet. - uderzył mnie w ramię. - Ale dobrze, że o niej wspomniałeś. Bo mam pewien pomysł.

- Wkurzasz mnie dzisiaj, Hank. - powiedziałem w formie ostrzeżenia. - Nawet mi go nie mów, bo pewnie jest beznadziejny. - westchnąłem i machnąłem na to ręką.

- Sam jesteś beznadziejny. - prychnął, ale wiedział, że to tylko żarty. - Poza tym i tak ci powiem, czy tego chcesz, czy nie. To ja tu jestem menadżerem i to ja robi ci obraz światu. - dodał całkiem poważnie, a ja tylko przytaknąłem, przeczuwając, że szykuje się coś w rodzaju kazania. Byłem pewien, że na cokolwiek nie wpadnie, to nie da rady mnie przekonać, abym wplątał w to Pauline. No, a przynajmniej tak mi się wydawało.

~*~

taki funfact; hank miał mieć na imię sully, ale idk czemu z tego zrezygnowałam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro