Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.

{pauline}

Po tym, jak opatrzyłam sierotę, jaką był Styles, postanowiłam zajrzeć do ogrodu i sprawdzić, jak dużo pracy mi dodał. Jeśli miałam być szczera, to gest, z jakim wyszedł w moją stronę bardzo mnie zaskoczył. Jeszcze od nikogo nie dostałam kwiatów, szczegół, że sama je wyhodowałam. To było bardzo miłe z jego strony i nawet całkiem urocze, ale, że narobił przy tym trochę szkód, to nadal wychodził na zero. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zwróci na mnie swoją uwagę, ale najwidoczniej nie był do końca, aż takim wielkim gburem, za jakiego go miałam i chyba moje zdanie o nim ulegnie niewielkiej zmianie. Chyba. Bo przecież to mógł być jeden jedyny raz i na tym się wszystko skończy.

- Styles, nigdy nie będzie z ciebie dobrego ogrodnika, przysięgam. - wymamrotałam pod nosem, naciągając na dłonie rękawiczki, w których pracowałam. 

- Domyślam się. - powiedział, pojawiając się przy mnie, przez co zarumieniłam się lekko. Czyli to słyszał. Świetnie. Brawo, Pauline. - Ale naprawdę nie wiedziałem, że robię coś złego. - dodał, klękając przy mnie na zielonej trawie.

- Nic się nie stało. - westchnęłam. - W prawdzie będę musiała posadzić tu nową różę, chyba, że jakąś sposobnością odratuje tą, ale nic się nie stało. - dodałam, aby miał świadomość tego, że w moje kwiatki nie wkłada się swoich łapsk. 

- Może mógłbym ci jakoś pomóc? - zapytał nieśmiało, unosząc przy tym brew, przez co miałam dobrą okazję, aby zmierzyć go wzrokiem. Ubrany w jedną z tych swoich koszul, które chyba robił z obić na kanapy, czarne spodnie i z burzą loków na głowie, a także z opatrunkiem na ręce. Proszę państwa, o to ten cały Harry Styles, a także sierota tego roku. 

- Nie wiem, jeszcze znowu sobie coś zrobisz. - odpowiedziałam, a on przewrócił oczami. Ach tak, męska duma. A mówią, że to z kobietami nie idzie wytrzymać. - Ale skoro tak bardzo chcesz, to chętnie. - dodałam po chwili. - Tylko nie rób nic bez pozwolenia. Chce, aby ten ogród jako tako wyglądał i żebym nie musiała niczego tu poprawiać, a jedynie go upiększać. - dodałam, stawiając swoje warunki, na które się zgodził, przytakując głową.

- W takim razie od czego mam zacząć? - zaciekawił się, opierając dłonie na swoich udach. 

- Znajdź konewkę i nalej do niej wody. Podlejesz hortensje. - powiedziałam, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Tylko za nim to zrobisz, to przyjdź do mnie. Nie wyglądasz na takiego, który wie, jak te kwiaty wyglądają. - dodałam, przez co dostałam kolejne przytaknięcie i po chwili brunet gdzieś mi zniknął. W tym czasie zdążyłam już zaopiekować się biednym krzewem, który przez niego ucierpiał i zostało mi tylko skoszenie trawy, ale tym zajmę się później. 

- Więc, gdzie te hortensje? - uniósł brew, pojawiając się przy mnie, chociaż za nim mogłam usłyszeć jego głos za sobą, to o jego obecności dały mi znać jego perfumy. 

- Chodź, Styles. Trzeba nauczyć cię ogrodnictwa. - westchnęłam i ruszyłam przed siebie, zdejmując w międzyczasie rękawiczki z dłoni. - A przede wszystkim odpowiedniego zrywania kwiatów.

- Będziesz mi to teraz wypominać?

- Owszem.

~*~ 

jako tako to miejsce to jakoś 1/6 fabuły tego ff;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro