Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

{pauline}

W rezydencji miałam stawiać się minimum dwa razy w tygodniu. Pan Styles, czy jakkolwiek mam go nazywać w zasadzie nie interesował się tym, czy przyjdę czy nie. Bardziej jego osobista gosposia - pani Jones troszczyła się o wszystko, co było związane z tym domem. On pojawiał się tam tylko, aby się przespać, coś zjeść, czy zrobić trening na siłowni w piwnicy.  W ogrodzie bywał okazjonalnie, ale jeśli już to robił, to wydawało się, że znalazł swój raj na ziemi. W zasadzie, nie dziwiłam mu się. Dzięki mnie to miejsce było naprawdę piękne i spokojne. 

- Dzień dobry. - przywitałam się z gosposią, po tym jak weszłam do domu przez garaż. Posłałam jej szczery uśmiech, zajmując wolne krzesło barowe. - Jak się pani czuje? - dodałam, gdy w końcu obdarzyła mnie spojrzeniem.

- Witaj, skarbie. - powiedziała, odwzajemniając uśmiech. - W porządku, dziękuje, że pytasz. A ty jak się masz? - dodała, powtarzając tą samą formułkę za każdym razem. 

- Szkoła. - westchnęłam ciężko i upiłam łyk soku, który mi przygotowała. Byłam w ostatniej klasie, nie uczyłam się najlepiej, ale jakoś dawałam sobie radę. 

- Doskonale to rozumiem, bardzo was męczą? - uniosła brew, a ja tylko przytaknęłam głową. Miałam za sobą osiem godzin, z czego dwie ostatnie to był basen. Miałam serdecznie dość. A tyle musiałam jeszcze zrobić. 

- Przywieźli sadzonki? - zapytałam, odstawiając szklankę do zlewu. Chciałam zając się jak najszybciej swoją pracą, aby wrócić do domu i odpocząć.

- Wydaje mi się, że tak. Ale tylko azalie. Róż, jak zwykle nie było. - staruszka przewróciła oczami, a ja westchnęłam ciężko. Świetnie.

- No cóż, jakoś  muszę dać sobie radę. Dziękuję. - posłałam jej ostatni uśmiech i wyszłam z kuchni. Musiałam się przebrać, dlatego zgarnęłam z podłogi swoją torbę i zniknęłam na moment w łazience. 

Nie podobały mi się chmury, które pojawiły się na niego. Tutaj, w Californii deszcz był naprawdę rzadkością i liczyłam, że wszystko się wstrzyma do mojego powrotu. Zgarnęłam z garażu dostawę z pobliskiego sklepu ogrodniczego, przeglądając ją uważnie. Nawóz, owe sadzonki - tak jak mówiła Jones róż nie było - i kilka istotnych pierdół. Westchnęłam, a później rozejrzałam się po ogrodzie. Musiałam wybrać dobre miejsce na kwiaty, tak aby wszystko ze sobą pasowało i Styles nie miał pretensji. Choć nie zwracał na mnie uwagi, a ja na niego, to przekazywał mi swoje życzenia przez panią Jones, a ja musiałam się do nich stosować. Na przykład róże miały być tylko czerwone, chyba, że był to gatunek stulistny. Nie pytajcie mnie, dlaczego tak, ani skąd taki pomysł, bo sama nie mam pojęcia. 

Wpadłam w wir pracy i nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam. Obejrzałam swoje dzieło uważnie z dłońmi założonymi na biodrach i uśmiechnęłam się nieznacznie. Mi się podobało i przypuszczałam, że minie trochę czasu, za nim Styles tu zajrzy. Zdjęłam rękawice z dłoni i postanowiłam zebrać się już do wyjścia. Pech chciał, że na kogoś wpadłam, a tym ktosiem był nie kto inny, jak pan tego domu, Harold Styles.

- Um... - wyjąkałam, niepewnie unosząc wzrok na twarz bruneta. No pięknie. 

~*~

zostałam zaszantażowana i stwierdziłam, że jednak nic nie zaszkodzi, jak dodam rozdział xd

będą one mniej więcej takiej długości, jak się podoba?

as always, all the love, red x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro