十 Instant Mikołaj
/* ogarnijcie sobie dla kontekstu starego dobrego memika ^ bo inaczej żarty będą nieśmieszne :/// */
– O, załapałem się akurat na obiad! – powiedział Taehyung, wchodząc przez białe drzwi sali. Zaczął pospiesznie zdejmować płaszcz i szybko zakładając ogrodniczki na zapleczu, usiadł obok Yoongiego przy pełnym talerzu makaronu z serem – Jezu jestem taki głodny!
– Tylko się nie udław – powiedział Yoongi, nabierając następny kęs na widelec.
– Co to za frekwencja, drętwo tu – wyseplenił Tae z pełnymi ustami do przyjaciela, który nie ukrywając swojego zażenowania i grymasu na twarzy, pokiwał głową.
– Sporo dzieci siedzi w przychodni – skwitował – Rodzice wydzwaniali dzisiaj przez cały ranek.
Tae przeżuł do końca jedzenie i pokiwał głową na znak, że rozumie. Ciężko się dziwić, pogoda była zdradliwa i nikogo nie dziwiła szerząca się wokół grypa albo jakieś pomniejsze przeziębienia. Zlustrował szybko wzrokiem salę i przeliczył swoich pozostałych pobratymców.
– O, Misun też chora? Chaeyun siedzi sama przy stoliku.
– Ma gorączkę. Podobno wybiera się dzisiaj z tatą do lekarza.
– Aw, szkoda – powiedział smutno – ostatnio jak się z nią widziałem u Jeongguka, to chciała pooglądać moje szkicowniki. Wszystkie przytargałem, aż mi ramię odpada. Wiesz, bo ja tak dużo rysuję. I dlatego mam tak dużo szkicowników. Nie to, żebym się przechwalał czy coś – powiedział z udawanym przejęciem.
– I wszystkie są czarno-białe, jakby jedynym dostępnym materiałem były zjarany chrust.
– Wypraszam sobie! – oburzył się – Będę malować tylko płynnym złotem, nie mam zamiaru się poniżać i używać jakiś tam, podrzędnych kolorów! Kto to widział!
– Przyznaj, że po prostu nie umiesz.
– Nigdy! – zaśmiał się, kiedy jego uwagę nagle przykuło pukanie do drzwi. Wychylił się i zobaczył, że z niewielkiej szpary wyłania się twarz, którą bardzo dobrze znał.
– Hyung! – wyśpiewał Tae – A co ty tu robisz? Godziny odwiedzin zaczynają się dopiero o siedemnastej.
– Cześć Tae – Hoseok uśmiechnął się i podrapał po głowie – A wiesz, skończyliśmy wcześniej zajęcia i nie miałem się gdzie podziać.
Taehyung nie kwestionował. Brzmiało to jak jedno wielkie kłamstwo tylko po to, by mieć jakiekolwiek usprawiedliwienie na wpatrywanie się w puchate policzki Yoongiego, ale kim był Taehyung, żeby oceniać. Jako, że jest bardzo miłym kolegą, ustąpił Hoseokowi miejsca KOŁO YOONGIEGO, a sam poszedł przytaszczyć krzesełko z drugiej sali.
Bardzo nie lubił tamtejszych krzesełek, były bardzo niewygodne do noszenia i mimo, że były stosunkowo lekkie, to nadal napawały Taehyunga nieprzyjemnymi dreszczami i stosunkowo silną pogardą.
Akurat w momencie, kiedy Tae wszedł ze swoim nowym przyjacielem do sali, zobaczył scenę kompletnie wyjętą z piaskownicy. Przy stoliku siedział Seojoon i z jakiegoś niezrozumiałego powodu, postanowił utrudniać małej Jiwoon jedzenie jej obiadu. Ciągle ją popychał i dźgał łokciem pod żebra do tego stopnia, że dziewczynka upuściła widelec na podłogę. Nawiązała się mała chryja między dziećmi, ale na szczęście nikt nie musiał interweniować.
– O, to mi przypomina jak ostatnio dźgałeś Yoongiego łokciem pod żebra i sugerowałeś, że to duchy jego zmarłych przodków, Hyung. A potem rzucaliście się popcornem i przy okazji każdy naokoło obrywał nim po twarzy. Dzieci tak szybko dorastają, aż się łezka w oku kręci – Taehyung uraczył zawstydzoną dwójkę swoim firmowym uśmiechem, po czym usiadł wygodnie na niewygodnym krześle i klasnął szczęśliwie w dłonie – Yoongi ci wspominał, Hyung? Mamy otwartą zrzutkę na paczki dla dzieci z okazji Mikołaja! Może chcesz dołożyć coś od siebie?
– O, będziecie organizować Mikołajki? Czego wy tu jeszcze nie zrobiliście, karnawału? – zaśmiał się – Macie już upatrzonego Mikołaja?
– Nie podpowiadaj, Hyung – uśmiechnął się – I tak, mamy już Mikołaja, nawet jest już zarezerwowany! Nie wiem czy typa kojarzysz, to...
– Bang Si-hyuk – wtrącił nagle Yoongi – To znajomy Namjoona z wytwórni, ale...
– Po nocach robi za świętego Mikołaja – zaśmiał się Tae – Może chcesz przyjść i nam pomóc? Pewnie będzie dość sporo roboty z pakowaniem i rozdawaniem prezentów... moglibyśmy mieć takie urocze przebrania elfów! Albo śnieżynek! Z takimi puchatymi aureolkami na drucie! Aż przejrzę aliexpress, muszą być jakieś po taniości.
– Jak mógłbym ominąć takie wydarzenie – zaśmiał się Hoseok – O, mam w domu dmuchaną świnię! Moglibyśmy ją przebrać za renifera!
– Wiedziałem, że mnie zrozumiesz, hyung – przetarł niewidzialną łezkę – Idę zamawiać pary elfich uszu, starczy dla wszystkich.
Dzień minął szybko i przyjemnie. Samo to, że dzieci nie było za dużo pozwoliło zakończyć zmianę zdecydowanie szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Taehyung nadal nie rozwiązał zagadki pod tytułem "Czemu Hoseok skłamał, że miał dzisiaj zajęcia i dlaczego nie miał się gdzie podziać na swoim własnym osiedlu?" jednak postanowił się w to nie wgłębiać. Miał szczerą nadzieję, że zanim się rozstaną dowie się o tym bez specjalnego ciągnięcia za język któregokolwiek ze swoich przyjaciół.
Yoongi pod tym względem nigdy go jeszcze nie zawiódł i nie zapowiadało się, żeby to miał się dzisiaj zmienić. Jego niepewnie wciągnięte powietrze zaraz po zamknięciu drzwi przedszkola sugerowało, że zaraz spillnie.
– Wybieramy się z Hoseokiem do kina – powiedział przekręcając kluczyk – Może chcesz się wybrać z nami?
O, co to, to nie – pomyślał. Tae nie zamierzał zniszczyć całej ciężkiej pracy Hoseoka tylko dlatego, że Yoongi z jakiegoś dziwnego powodu zaczął wymiękać. Musiał wymyślić dobrą wymówkę – żeby brzmiała jak wymówka, ale żeby jednocześnie była wystarczająco przekonująca.
Jeongguk.
– Aa jak się fatalnie złożyło, bo akurat dzisiaj umówiłem się z Jeonggukiem wyprowadzać psy jego ciotki. Wiesz jak kocham pieski, nie mógłbym sobie odpuścić. Pewnie jest już w drodze, nie był tak przewidujący jak Hoseokkie-hyung, żeby przyjść parę godzin wcześniej!– Puknął się teatralnie w czoło i wyjął z kieszeni telefon, żeby czym prędzej zadzwonić do Jeona i poprosić go o bardzo spontaniczny roleplay.
Nie zdążyła minąć minuta, kiedy Jeongguk odebrał telefon.
– Halo, Jeongguk! Cześć! Gdzie jesteś? Czekam już na ciebie pod bramą! – krzyczał do telefonu na tyle głośno, żeby przyjaciele stojący stosunkowo niedaleko na pewno usłyszeli, że będą musieli wybrać się na swoją randkę bez towarzystwa ich ulubionego komika.
– Hyung...? – usłyszał w odpowiedzi – Byliśmy dzisiaj umówieni? Przepraszam, musiało mi kompletnie wypaść z głowy. Jestem teraz z Misun w przychodni, ma dość ostry kaszel i...
– Zaraz, jesteś u lekarza? – nie udawał zaskoczonego– Yoongi wspominał, że tata Misun miał ją zaprowadzić do przychodni. Co ty tam robisz?
– Wygląda na to, że ten palant nie ma czasu na takie bzdety jak zdrowie jego córki – wyszeptał – Nikt by się tego nie spodziewał, szczególnie ostatnimi czasy.
– Jeongguk, na pewno wszystko ok? – zapytał poddenerwowany. Zdążył już usłyszeć z ust Jeongguka nieprzychylne epitety i apostrofy w stosunku do tego człowieka, ale żeby go wyręczać w obowiązkach ojca?
– Wszystko w porządku, hyung – westchnął – Będziemy za chwilę wchodzić do gabinetu, oddzwonię do ciebie jak będę mieć chwilę, ok? Trzymaj się.
✫彡
Czas mijał nieubłaganie. Łatwo było to dostrzec na zmieniających swoje walory drzewach, po ludziach, którzy powoli zaczynali zmieniać swoje cienkie płaszcze na grube, zimowe kurtki i po sklepach, które wszystkie swoje dekoracje postawiły utrzymać w czerwieniach i zieleni, jak przystało na tą porę roku. Jedyne, co się nie zmieniało to czarno-białe szkice Taehyunga, które w swojej skali szarości były bardziej uparte niż panie z dziekanatu sugerujące, że podania o urlop studencki to koncept i tak naprawdę nie istnieją.
Cały ten świąteczny szał i dzieci chwalące się między sobą, jak długą listę życzeń udało im się napisać do Mikołaja przypominały mu, jak sam był małym brzdącem i sam tak bardzo przeżywał ten czas. Końcówka grudnia była jedynym momentem, kiedy cała jego rodzina mogła się w końcu spotkać. Wspólnie usiąść przy stole, powspominać stare czasy i zjeść ogromne pokłady jedzenia, jakie wszyscy razem przygotowali. Tak bardzo tęsknił za tym domowym ciepłem, za wspólnym śpiewaniem przy stole czy za zwyczajnym przytuleniem się przed kominkiem. Może i był już stary, ale nadal nie zapomniał tego miłego uczucia, kiedy po wypadzie na sanki tata przynosił mu kubek gorącego kakao i przykrywał się z nim pod kocem, obejmując synka w ramionach. Tak bardzo nie mógł doczekać się przerwy. Tak bardzo chciał się z nim znowu zobaczyć.
Weekend przed obiecanymi Mikołajkami nadszedł bardzo szybko, więc Taehyung razem z Yoongim zostali zobligowani przez dyrektora placówki do zrobienia paczek dla maluchów. Idąc zatłoczoną ulicą seulskiego przedmieścia razem ze swoim małym przyjacielem, usłyszał dziwnie znajomy utwór lo-fi wydobywający się z jego kieszeni.
– Słucham?
– Cześć Taetae! – usłyszał wysoki głos w słuchawce – Co robisz? Masz może czas dla swojego ulubionego hyunga?
– Aw, Chimmy! Jak zawsze, tak tym razem nie mogę. Idę właśnie z Yoongim po paczki dla dzieci na Mikołajki. Organizujemy je w ten wtorek, także będzie z tym trochę roboty – westchnął.
– O, organizujecie Mikołajki? Co jeszcze planujecie, karnawał z paradą i piórami? – zaśmiał się – Nie ma sprawy Taetae! Tylko daj znać, kiedy będziesz mieć czas! Dostałem zwrot stypendium rektora od października, także stawiam wszystkim po kolejce! Za hajs z uczelni baluj.
– Twoja tolerancja alkoholu mnie zadziwia coraz bardziej – uśmiechnął się, kiedy Yoongi złapał go za ramię, kierując w stronę supermarketu. Zawsze gubił orientację w terenie, kiedy rozmawiał przez telefon.
– Tak na marginesie, o której te Mikołajki?
– Będziemy zaczynać pewnie koło dwunastej, a co? – zapytał, sięgając po wózek na zakupy
– A nic, tak pytam. Ustalam nową datę na chlańsko – zaśmiał się – Dobra, w takim razie nie przeszkadzam! Muszę popodkreślać tematy w swoich notatkach z wykładów, zaczyna mi się tu robić syf. Powodzenia i pozdrów Yoongiego-hyunga ode mnie!
– Nie ma sprawy Chimmy! Powodzenia! – uśmiechnął się i rozłączył – Jimin kazał cię pozdrowić.
– O, miło z jego strony. Powiedziałbym, żebyś też go pozdrowił, ale ... – powiedział bardziej do siebie, oglądając jajka niespodzianki na przecenie – Co tam u niego?
– Dostał zwrot ze stypendium rektora i zaprasza wszystkich na chlanie. Jak to Chimmy – powiedział, zgarniając paletę jajek niespodzianek do wózka, po czym szybko zmienił temat – Nie sądzisz, że to trochę niezdrowe? Jakbym sam chętnie zjadł wszystkie te jajka, to wolałbym żeby dzieci nie psuły sobie zębów – powiedział półżartem. Z jednej strony wiedział, że lepszym pomysłem byłoby kupienie im po jabłku i Gerberze, ale nie mógł być aż tak okrutny – O! Kupmy im po awokado! Dzieci uwielbiają awokado, był taki śmieszny filmik na interne–
– Taehyung, Vine nie żyje od czterech lat. Pogódź się z tym.
– Nadal istnieją kompilacje na Youtubie, zejdź ze mnie. – odfuknął – A, miałem się o coś zapytać. Co to była za akcja ostatnio?
– Jaka akcja? Nie mam pojęcia o czym mówisz – Yoongi schował się, przeglądając etykiety na paczkach żelek.
– Idziemy z Hoseokiem do kina, może chciałbyś być naszą przyzwoitką? – sparodiował – Serio, co ci odwaliło? Przecież nigdy się nie spinałeś z wychodzeniem z Hyungiem sam na sam. Czy ja o czymś nie wiem? Mów, albo się obrażę.
– No bo... – zająknął się przez chwilę. Zgarnął parę paczek żelek dokładnie wyselekcjonowanych i wrzucił je do wózka – Miałem nadzieję, że o wszystkim zapomniał. Dlatego nic nie mówiłem, też chciałem wymazać to z pamięci...
– O czym zapomniał?! Yoongi, nie chcesz mi chyba powiedzieć, że- Boże, a ja nie mam nawet kasy na wyprawkę dla dziecka, będę musiał się zapożyczyć–
– Nic nie zrobiliśmy, debilu! – wbił Taehyungowi łokieć pod żebra – Po prostu... Byliśmy u Namjoona na Halloween, w trójkę. Nam wyłożył whiskey na stół. Sam wiesz, jak Hoseok szybko potrafi się upić.
– Usnął wam przy stole po pierwszej kolejce czy co?
– Wolałbym, żeby usnął – westchnął cierpiętniczo – Zaczął wygadywać straszne głupoty.
– Do rzeczy Yoongi, nie mamy całego dnia. Rachu prachu, mam prawie pełny wózek słodyczy a ty nadal nic nie powiedziałeś.
– Takie jak – zignorował docinki przyjaciela i kontynuował – że... wyglądam jak kotek jak się uśmiecham. Albo, że wyglądam uroczo w za dużych bluzach – Taehyung powoli zwijał się ze śmiechu i szczerze się powstrzymywał, żeby nie wybuchnąć – i że mój głos go uspokaja i chciałby móc go słuchać codziennie rano.
– Boże jaki Romeo, zsikam się zaraz – powiedział Tae ledwo powstrzymując się od płaczu – I co, wyznał ci miłość w świetle księżyca nad jeziorem? Tyle lat czekałem na tą piękną chwilę.
– Możesz się ze mnie nie nabijać? To było w cholerę niekomfortowe. – westchnął – odprowadziłem go później do domu. Bałem się, że wpadnie pod jakąś ciężarówkę przypadkiem.
– Szlachetnie – skwitował – Ale tak serio teraz, to źle że ci prawił komplementy? Przynajmniej wiesz na czym stoisz.
– Był najebany w trzy dupy, Tae. Jak mogę brać na poważnie wyznania po pijaku. Najgorsze było na sam koniec. Kiedy odprowadziłem go pod drzwi, zaczął seplenić jakieś tandetne i żenujące teksty na podryw, a potem się niebezpiecznie blisko się nade mną pochylił, i...
– I?! – Tae niemal zapiszczał – I co?!
– I zwymiotował sobie na buty – powiedział zażenowany – Miałem nadzieję, że był na tyle pijany, że nic z tego nie zapamiętał.
– Boże, Hoseok mistrz flirtu i pokraczny romantyk. W sumie to dość urocze na swój dziwny sposób, przynajmniej się starał. Skąd pomysł, że nie zapomniał?
– Kiedy wyszedłeś z sali po krzesło wspomniał, że wrzucił do pralki swoje ulubione buty, bo po tym ostatnim wypadzie do Nama tylko to było w stanie je uratować. – skwitował – Ta sytuacja była na tyle żenująca, że nie wiem jak teraz mu spojrzeć w twarz.
– Czekaj czekaj, ale to chyba dobrze, nie? Robicie jakieś postępy, nie cieszysz się? – zapytał skonsternowany.
– Jeśli postępami nazywasz romantyczny spacer po kieliszku whiskey i pijackie teksty na podryw, to tak, już mamy dwójkę dzieci i domek na przedmieściach.
– Nic tak nie zbliża jak zarzygane buty, Yoongi – uśmiechnął się– Mogę być świadkiem?
✫彡
Wszystko szło zgodnie z planem. Słodycze kupione, Mikołaj zamówiony, elfie uszy odebrane. Taehyung nawet pokusił się o strój śnieżynki z białego prześcieradła dla Yoongiego, ale niestety pozostał nieugięty mimo usilnych próśb chłopaka. Taehyung sam by się przebrał za śnieżynkę gdyby nie to, że sam już się nastawił na uszy elfa. Plus, chciał mieć pasujący strój do Jeongguka, który specjalnie zerwał się z zajęć by pomóc spakować wszystkie prezenty i robić za pomocnika Mikołaja w ogromnej czapce i szpiczastych uszach.
Pakowali wszystkie drobiazgi z samego rana, bo dziwnym trafem nikt nie miał czasu, by zrobić to wcześniej. Wszystko było idealne, wstążki pocięte w idealne długości, kokardy wywiązane tak, że mucha nie siada, choinka z papierowymi łańcuchami zachwycała wszystkich gapiów, został jedynie–
– Mikołaj! – Yoongi wrzasnął, otwierając na oścież drzwi sali, w której siedział Taehyung z Jeonggukiem, zakopani w papierze i wstążkach – Mikołaj nie przyjedzie!
– Słaby żart, Yoongi – Taehyung kończył wywiązywać następną kokardkę, po czym położył paczkę na stertę gotowych prezentów – Następnym razem bardziej się wysil.
– To nie żart! Mówię kompletnie poważnie! – powiedział przerażony – Właśnie zadzwonili, że Si-hyuk się rozchorował i nie przyjedzie! Co my mamy teraz zrobić, przecież nie skombinujemy zastępstwa w parę godzin!
– A więc serio mówisz – powiedział Taehyung, lekko spanikowany – Zaraz, pomyślmy. Może ktoś z nas się przebierze? Na pewno da się wykombinować na szybko jakiś strój Mikołaja.
– Dzieci nas na pewno poznają, nie możemy im zepsuć świąt – wtrącił Yoongi.
– Sądzę, że Misun mnie pozna nawet w białej brodzie i czerwonych kalesonach – powiedział ze smutkiem Jeongguk – Też odpadam. Chociaż...
– Boże co my teraz zrobimy, przecież musimy być ze wszystkim gotowi na dwunastą, dzieci się zapłaczą co my teraz–
– Hyung, spokojnie – powiedział Jeongguk, łapiąc Tae za ramiona – Mam pomysł. Dajcie mi chwilę – skinął w stronę Yoongiego i wyszedł za drzwi.
Taehyung i Yoongi niepewnie spojrzeli na siebie. A co, jeśli pomysł Jeongguka nie wypali? Cokolwiek by to nie było, muszą mieć plan B. Nie mogą zawieść tych wszystkich dzieci, które zapewne już od tygodnia wypatrują dziadka z prezentami.
– To co, przebieramy dyrektora? – zapytał Taehyung.
– Prędzej nas wywali z pracy, niż da się wcisnąć w strój przerośniętego krasnala.
– Zmusimy go.
Burzliwe dyskusje przerwało nagłe wtargnięcie Jeongguka. Powiedział, że kryzys został zażegnany i za pół godzin wróci z kompletnie nowym Mikołajem. Taehyung był trochę zawiedziony, że musiał czekać aż trzydzieści minut na pojawienie się ich Wybawcy, ale nie śmiał narzekać.
– A kto to jest? I ile bierze za godzinę? Nie mamy za dużo do zaoferowania, wszystko poszło na awokado dla dzieci do paczek.
– Powiedzmy, że zrobi to z dobroci serca – zaśmiał się.
Każdemu zostało przydzielone zadanie. Jeongguk miał odebrać Świeżego Mikołaja z Lakonii, Yoongi poszedł polować na adekwatnie czerwone kalesony, a Taehyung miał zostać i pilnować prezentów, żeby nie uciekły.
Szybko jednak znudziło mu się oglądanie niezbyt ruchliwych paczek i postanowił przygotować Mikołajowi scenerię, na jaką zasługiwał. Na szybko powycinał bardzo krzywe gwiazdki, chcąc przyczepić je do granatowego materiału zasłony.
– Czy ktoś potrzebuje instant Mikołaja? –Taehyung usłyszał za sobą dziwnie znajomy głos.
– Miałeś wejść z ho ho ho, hyung. Słaby żart. – powiedział z oddali Jeongguk, idąc ramię w ramię z Yoongim, niosąc niewielką paczuszkę z czerwonym frakiem.
– Podoba ci się twoja nowa Lakonia, Jinnie-hyung? – uśmiechnął się z ulgą – Krzywo wycięte gwiazdki to symbol dziecięcych marzeń i nierealistycznego postrzegania rzeczywistości.
– Chyba syndromu pijanych nożyczek – skwitował Yoongi – Trzymaj Hyung, to dla ciebie. Jeszcze raz przepraszam, że robimy zamieszanie i dzięki, że nam ratujesz tyłki – powiedział, podając Jinowi paczkę z ubraniem na zmianę.
– Nie ma sprawy! To była idealna wymówka, żeby zerwać się wcześniej z pracy. W końcu kto odmówiłby dzieciom prezentów! – zaczął się żenująco śmiać, jednak szybko Jeongguk złapał swojego przyjaciela za ramiona, przeprosił za jego zachowanie i zaprowadził go do prowizorycznej przymierzalni.
Punkt dwunasta wszystkie brzdące wypełzły ze swoich sal, by spotkać się w bardzo przestronnym korytarzu, udekorowanym specjalnie na tą okazję. Dzieci nie tylko zaszczycił Mikołaj z długą brodą i dziwnie różowymi włosami, ale również dwa Elfy, Pasterz ze świnką przebraną za renifera, i Śnieżynka.
Śnieżynka, która w ostatnim momencie wparowała do sali, rzuciła w kąt swoje skrzętnie popodkreślane zeszyty i zrobiła niemałe zamieszanie, by móc kompletnie przetransformować się w przerośniętą Śnieżynkę z zestawem pozłacanych kieliszków w torbie.
Dzieci ustawiały się w niemałej kolejce, by móc usiąść na kolanach Starego Świeżego Mikołaja, posłuchać o tym jak bardzo młodo wygląda mimo swojego wieku, pociągnąć go za brodę (ale nie za mocno) i otrzymać od dwójki elfów paczuszkę przyozdobioną ich imionami.
Zrobił się mały bałagan, kiedy dzieci zbyt zafascynowane swoimi paczuszkami zaczęły je rozpakowywać pod nogami Mikołaja, chwalić się jaką zabawkę dostały w niespodziankach i wygrzebywać pestki ze swoich awokado porównując, czyja jest bardziej brązowa a czyja jest bardziej okrągła. Na szczęście z pomocą przyszedł Pasterz ze Śnieżynką, którzy w mgnieniu oka ogarnęli niesforne dzieci i zaprowadziły je w miejsce, gdzie mogły dalej podziwiać swoje prezenty.
Yoongi parszywiec robił tylko zdjęcia pamiątkowe.
– Dobry z ciebie pakowacz ręczny – rzucił Taehyung z przekąsem patrząc, jak Jeongguk zgarnia kilka własnoręcznie zapakowanych prezentów – Nie myślałeś, żeby się przebranżować? To dobry czas dla pakowaczy ręcznych, jest spore zapotrzebowanie na rynku.
– Nie mów tak, bo zacznę się serio zastanawiać – zaśmiał się, podając następnemu dziecku paczuszkę – I tak już się przebranżowałem, nie wiem czy moi rodzice by wytrzymali powtórkę z rozrywki.
– Rozwiń myśl, proszę?
– Przewidzieli dla mnie zarządzanie rodzinnym biznesem. Tym samym, którym zajmuje się aktualnie moja siostra – odpowiedział – Ale nie mam głowy do biznesu. Plus, niezbyt mnie to interesuje. Wolę już się męczyć nad staroangielskim, albo tłumaczyć po raz tysięczny Szekspira.
– Rozmawiałeś o tym z nimi? Na pewno się ucieszyli, że znalazłeś swoją własną pasję.
Jeongguk przez chwile się nie odzywał. I widocznie spochmurniał. Taehyung znowu złapał się na gadaniu od rzeczy, powinien czasami się ugryźć w język.
Szczęście w nieszczęściu, Jeongguk postanowił szybko zakończyć temat, kwitując– Bywali bardziej szczęśliwi, że tak to ujmę.
✫彡
Po skończonym dostarczaniu grzecznym dzieciom prezentów, rozpoczęła się ulubiona część każdego organizatora imprez – sprzątanie. Dzieci wróciły do sal gotowe na leżakowanie, a starsze dzieci musiały posprzątać cały chaos, jaki pozostał.
Z pomocą Jina, Hoseoka, Jeongguka i Jimina poszło o dziwo dość sprawnie. Pomijając przerwy na kąpanie się w basenie z kulkami i wchodzenie na plastikowe domki, Taehyung mógł stwierdzić, że poszło w miarę szybko.
Pozostała kwestia fELeRnYch krzeseł, których tak bardzo nie cierpiał, a które z jakiegoś względu wylądowały w korytarzu. Taehyung poprzysiągł sobie, że już ich nie tknie, jednak surowy wzrok Yoongiego palił go na tyle, że był w stanie się ugiąć.
Tak naprawdę to nie.
Miał zdecydowanie lepszy pomysł.
Szybko wszystkie krzesła znalazły się w odpowiedniej sali, kiedy tylko Taehyung rzucił w przestrzeń "Jeśli ktoś weźmie trzy krzesła na raz, przyznam mu order najsilniejszego człowieka w tym przedszkolu i osobiście wręczę mu wieniec z podziękowaniami".
Fakt faktem, że tylko dwie osoby usłyszały wyzwanie Tae, ale bądźmy szczerzy – Taehyungowi tylko zależało na jednej z nich.
Nadszedł czas nagrody. A tą nagrodą był mały pudding podany na podwieczorek dla dzieci, w tym również dla trzech pozostałych weteranów. Dokładki były niestety nieosiągalne na nieszczęście Taehyunga.
Dzień się miał ku końcowi. Tylko garstka dzieci pozostała, czekając na swoich opiekunów. Misun wesoło pożegnała się ze swoimi kolegami i łapiąc swojego ulubionego wujka za rękę, zaczęła go wyprowadzać z sali. Taehyung dostrzegł pewnie zawahanie Jeongguka, który schylił się na chwilę i szepnął coś na ucho dziewczynce. Ta z werwą zaczęła kiwać główką, po czym otworzyła drzwi sali i szybko pobiegła w stronę schodów.
Jeongguk przełknął głośno ślinę i odchrząknął, czym zebrał całą uwagę Taehyunga, który mimowolnie przyglądał się tej zagadkowej scenie od samego początku.
–Tak pomyślałem... – Jeongguk podszedł bliżej Taehyunga i zaczął – Zbliżają się twoje urodziny i tak pomyślałem sobie.. czy... czy może nie chciałbyś się ze mną gdzieś przejść? Mam upatrzone jedno miejsce, do którego zawsze chciałem pójść ale nigdy nie miałem okazji... ani towarzystwa...
Tae patrzył lekko nieobecnym wzrokiem. Wiedział, że musi odmówić. I musi to zrobić jak najszybciej.
–...więc może chciałbyś się ze mną pójść?
Tak ciężko było mu spojrzeć na pełne nadziei oczy Jeongguka. Czas wydawał się dla niego złudzeniem. Czuł, jakby cała krew zatrzymała się w jego żyłach a głowa stała się dwa razy cięższa. Tak bardzo starał się omijać tego typu konfrontacje – kiedy wiedział, że cokolwiek nie zdecyduje, sprawi komuś ból. Nie potrafił odmawiać i nie chciał zawodzić. Bał się spojrzeć w górę na Jeongguka, który zapewne od zbyt długiego już czasu wyczekuje odpowiedzi na jego pytanie. Zbyt świdrującym wzrokiem, domagającym się jakiejś decyzji. Taehyung wiedział jakiej, i to było najbardziej dołujące. Że musiał go zawieść.
–Jeongguk, bo... chyba nie dam rady... mój tata wraca na Nowy Rok i mam być w domu w tym czasie... może w innym terminie?
– Nie możesz im powiedzieć, że jednak nie jesteś w stanie przyjechać?
Taehyung momentalnie podniósł wzrok na Jeongguka. Próbował doszukać się jakiegoś przebłysku żartu, albo chociaż ironii. Ale ten mówił kompletnie na poważnie. Nie zauważył cienia zwątpienia w tym, co mówił chłopak. Znowu się zawahał. Znowu nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie chciał kłamać, nienawidził kłamstwa. Ale jednocześnie bał się powiedzieć, że już dawno temu podjął decyzję. Czemu ludzie w takich sytuacjach nie mogą po prostu zamienić się w pianę albo wyparować.
– Taehyung jedzie na Nowy Rok do Daegu– odparł głos zza pleców chłopaka. Taehyung momentalnie odwrócił się i przepuścił niewielką postać przed siebie – Święto rodzinne, co zrobić.
– Hyung? – zapytał lekko zdezorientowany, ale wyraźnie niepocieszony wtrąceniem Yoongiego. Przeniósł wzrok na Taehyunga – Nie masz innej opcji?
– Przepraszam, Jeongguk... może następnym razem? Po Nowym Roku?
– Nie rozumiem, czemu święto rodzinne jest aż tak istotne? – rzucił od niechcenia, chociaż rozgoryczenie w jego głosie było namacalne.
– Nie ma tu nic do rozumienia, po prostu nie może i już – powiedział Yoongi, zanim Tae zdążył się zająknąć – dla Tae to istotne, uszanuj to.
– Z tego co widzę to ty głównie mówisz, kiedy nawet nie ciebie pytałem – rzucił Jeongguk, zaciskając dłonie w pięść – Nie rozumiem, co jest takiego ważnego w jakiejś schadzce rodzinnej, żeby nie móc sobie jej odpuścić, ale chyba zaraz się tego dowiem od ciebie.
– Hej młody, nie takim tonem– skrzywił się Yoongi na jego wypowiedź – opanuj się.
– To ty się opanuj! Czemu w ogóle wcinasz się do rozmowy nieproszony? Czemu w ogóle podsłuchujesz o czym mówię! Nie masz nic lepszego do roboty?!
Tae stał i obserwował. O co była kłótnia? O to, że jedzie do Daegu? O to, że Yoongi powiedział coś, czego Tae powiedzieć nie był w stanie? O to, że podsłuchuje wszystkie rozmowy, jakie prowadzi Jeongguk? Nie był pewien, ale wiedział jedno – ich w miarę umiarkowana rozmowa zaczynała przeradzać się w coś wiele głośniejszego i o wiele bardziej agresywnego. Nie pocieszało go w najmniejszym stopniu, że nadal stali w sali przedszkolnej i dzieci w końcu dosłyszały podniesione głosy. Nie chciał, żeby dzieci musiały oglądać coś takiego.
– Jeongguk! Nie zwalaj winy na mnie! Sam pilnujesz tylko własnego tyłka! Nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Nie, znaczy nie! Nie dociera? Mam ci to wytatuować na czole?
Tae wziął głęboki wdech i zrobił krok do przodu. Stanął między nimi. Z początku oboje byli zdezorientowani, jednak Taehyung spieszył z wyjaśnieniami.
– Cicho bądźcie. Oboje. Siejecie ferment w moim przedszkolu. Dzieci nie zasłużyły na taką atmosferę. Uszanujcie chociaż to, skoro siebie nawzajem nie potraficie.
Chwila ciszy szybko została przerwana zamaszystym zamknięciem drzwi przez Jeongguka, a atmosfera, jaką po sobie zostawił była gęsta jak mgła. Taehyung westchnął przeciągle i poszedł do garstki dzieci w rogu pokoju, żeby je uspokoić i jakoś zająć myśli.
Zniknął na chwilę na zapleczu, by w końcu wyjąć ogromną skrzynię, przepełnioną gumowymi zwierzątkami, samochodzikami i klockami, które dzieci bardzo szybko przechwyciły. Przykucnął przy nich, by pomóc im rozładować całą stertę nowych zabawek.
– Przepraszam... – powiedział Yoongi, klękając przy skrzyni i pomagając rozłożyć tor wyścigowy – nie powinienem się unosić...
– Jeszcze nigdy chyba nie widziałem cię w tak bojowym nastroju, muszę przyznać – zażartował – Ale dziękuję.
– Za co? Że zasiałem ferment w twoim przedszkolu?
– Że się za mną wstawiłeś –
__________
Siemaaa dziubyy dawno mnie tu nie byłoo
Trochę fermentu na koniec jeszcze nikomu nie zaszkodziło, prawda. Prawda???
Mam nadzieję, że trzymacie się zdrowo, nie zasypiacie na zdalnych (jak ja??) i pijecie dobrą, ciepłą herbatkę. Albo kawę. Albo cokolwiek lubicie, byleby ciepłe i dobre uwuwu
Czy wiedzieliście, że 🗨 & ★ serio dużo zmienia??
Zagrajmy, co wy na to
1 ★ = Kuku przeprosi wszystkich w następnym rozdziale
1 🗨 = 1 tydzień szybciej wleci nowy rozdział
Według moich marnych obliczeń, jeśli uzbieramy 22+ komentarzy to nowy rozdział wleci jeszcze w tym roku 😩
Ale mam reguły! W komentarzu napiszcie jakiś śmieszny żarcik hihi
Lubię się śmiać, pośmiejmy się razem 😩😩
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro