Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌙 rozdział szesnasty 🌙

3/4

Po obejrzeniu ulubionej bajki Louisa i zjedzeniu czekolady, Louis postanowił zbierać się do domu. Było już po dwudziestej drugiej i chciał położyć się w swoim łóżku.

- Chyba będę się zbierał - mruknął i wstał z kanapy. Rozciągnął się leniwie i spojrzał na Harry'ego z góry, który w dalszym ciągu siedział na kanapie i przyglądał mu się.

- Jesteś pewien? Nie wolałbyś zostać? - Harry nie miałby nic przeciwko gdyby Louis został u niego w domu, jednak uszanuje każdą decyzję omegi.

Louis pokręcił głową i spuścił wzrok.

- Wolał bym wrócić do siebie - oznajmił cicho, jakby bojąc się reakcji alfy.

- W porządku, kochanie. - Harry uśmiechnął się i wstał z kanapy. Może to faktycznie jest za wcześnie na nocownie w obcym mieszkaniu. - Odwiozę cię i bez dyskusji - dodał ostrym tonem, kiedy zobaczył jak Tomlinson kręci głową.

- Dziękuję, Harold. - zaśmiał się na nowe przezwisko Stylesa. Ten jednak nie wyglądał na zadowolonego, gdy przycisnął ciało omegi do ściany, mówiąc ostro.

- Nie mów do mnie "Harold", Louis. -mruknął, patrząc w niebieskie oczy. Przez chwile Tomlinson myślał, że mówi na poważnie, ale wszelakie obawy rozwiał głośny śmiech loczka.

- Boże Loulou, żartowałem! - zaniósł się śmiechem, prawie wywalając się.

Louis zrobił naburmuszoną minę i założył ręce na klatce piersiowej.

- Bardzo zabawne - mruknął pod nosem i wywrócił oczami.

- Nie wywracaj oczami, skarbie. - Upomniał go Harry i ruszył w kierunku przedpokoju, aby ubrać buty. - To niegrzeczne.

- Sam jesteś niegrzeczny. Przestraszyłeś mnie! - rzucił z wyrzutem Louis, udając obrażonego. Również zaczął zakładać buty, chcąc jak najszybciej ułożyć się w swoim ciepłym łóżeczku.

- Jesteś gotowy? - zapytał z uśmiechem Styles, kładąc dłoń w dole pleców omegi.

- Tak, idziemy?

Starszy kiwnął głową i wyprowadził Louisa z mieszkania. Szybko zjechali windą na podziemny parking, na którym stało czarne, luksusowe audi Harry'ego.

Alfa otworzyła drzwi od strony pasażera i z uśmiechem obserwowała jak mniejszy stara się ułożyć z gracją na miejscu. Kiedy usłyszał charakterystyczne kliknięcie, które towarzyszy zawsze zapiętym pasom, sam usiadł za kierownica.

- Podasz mi swój adres, skarbie? - zapytał, kiedy odpalił samochód i spojrzał na omegę.

Louis przez moment zmarkotniał, bo nie chciał, żeby Styles wiedział w jakiej dzielnicy mieszka. Jego mieszkanko było niecałą połową apartamentu Harry'ego, a w dodatku znajdowało się na obrzeżach miasta, gdzie zbierały się ciemne typki.

- Harley Street. Mógłbyś mnie odprowadzić? Trochę boję się sam iść... Jest tam dużo dziwnych ludzi. - wymamrotał, czując w swoich oczach łzy. W jego myśląch krążyła tylko jedna myśl.

"Jesteś cholernie żałosny, Louis."

Harry zmarszczył brwi na niepewny głos szatyna i ostrożnie ułożył swoją dłoń na kolanie omegi.

-  Spokojnie. Odprowadze cie pod same drzwi mieszkania, jeżeli chcesz. - Harry pogładził delikatnie nogę chłopaka i uśmiechnął się lekko. - A teraz proszę o uśmiech.

Tomlinson niechętnie pokiwał głową, marszcząc uroczo nosek, po chwili wykrzywiając kąciki ust w górę. I Harry pomyślał, że to najbardziej uroczy uśmiech jaki widział.

Niechętnie odwrócił wzrok od Louisa, po czym wyjechał z parkingu. Jego dłoń w dalszym ciągu ułożona na nodze omegi.

W aucie zapanowała cisza, która nie była ani trochę krępujaca. Żaden z nich nie chciał jej przerywać. Nagle Louis nachylił się i włączył radio.

Po samochodzie rozniosła się cicha muzyka Eda Sheerana, przez co na twarzy Harry'ego pojawił się szeroki uśmiech, kiedy usłyszał głos swojego ulubionego wykonawcy.

- Uwielbiam jego kawałki - powiedział cicho, a jego uśmiech powiększył się, kiedy zobaczył jak Louis nachyla się ponownie i zwiększa głośność utworu.

- To tak samo jak ja. - Louis zachichotał pod nosem i zamruczał pod nosem tekst piosenki. Wiedział, że nie ma najlepszego głosu, ale czasami lubił pośpiewać. To go odprężało.

- Masz śliczny głos.

Głos Harry'ego wyrwał Louisa ze swojej własnej przestrzeni i sprowadził go na ziemie. Jego policzki przybrały barwę lekkiej czerwieni, kiedy dostarły do niego słowa alfy. Omega pokręciła tylko głową i skupiła się na widoku miasta, które pogrążone były w milionach świateł i ciszy.

Do końca drogi miedzy parą panowała cisza, aż w końcu zjechali pod kamieniecę, w której mieszkał Louis. Harry zmarszczył brwi, kiedy dostrzegł nieciekawą okolicę, w której mieszkało jego kochanie.

Przy ulicy nie było żadnej zapalnej latarni, a śmieci walały się na każdym kroku.

- To tutaj - mruknął Louis i odpiął pasy. Wiedział, że miejsce, w którym mieszka nie robi dużego wrażenia, dlatego wolał nie przetrzymywać Harry'ego zbyt długo. - Um, dziękuje. Bawiłem się naprawdę dobrze.

- Ja tak samo, Lou. - Harry również odpiął pasy i otworzył drzwi. Szybko wyskoczył z samochodu i obszedł pojazd, aby otworzyć drzwi dla drobnej omegi.

Louis wysiadł z samochodu i uśmiechnął się lekko do alfy. Styles zamknął samochód i złapał dłoń Louisa.

Wymieniając ciche rozmowy, Harry i Louis zatrzymali się na drugim piętrze, zaraz pod drzwiami mieszkania.

Harry spojrzał z góry na Louis i nachylił się lekko, po czym na jego policzku złożył drobny pocałunek.

- Chciałbyś się jeszcze spotkać? - zapytał niepewnie i obserwował jak Louis kiwa głową.

- Jak najbardziej. - Tomlinson podniósł wzrok i posłał loczkowi szeroki uśmiech. - Dobranoc Harry. - dodał, kiedy otworzył drzwi i uchylił je lekko.

- Dobranoc Lou.

Louis przez moment stał w wejściu do swojego mieszkania i obserwował jak Harry odwraca się aby odejść. Pod wpływem chwili, Louis zostawił drzwi otwarte i szybko podbiegł do Harry'ego. Złapał go za rękę i siłą odwrócił przodem do siebie. Szatyn stanął lekko na palcach i delikatnie ucałował usta Stylesa, po czym wrócił do mieszkania i zatrzasnął drzwi.

Na jego policzkach gościły duże rumieńce, kiedy zdał sobie sprawę z tego co zrobił.

Ten dzień zdecydowanie należał do jednych z najlepszych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro