🌙 rozdział ósmy 🌙
Gdy tylko skończyli pisać, po Louisa przyszedł Zayn, namawiając go do pójścia na imprezę, którą organizował Nick. Z początku Tomlinson nie był zbyt do tego przekonany, ale po 2 godzinach namów, w końcu się zgodził.
I nie można winić Louisa za to, że kolejną godzinę wybierał ubrania. Może wyjście na imprezę był faktycznie dobrym pomysłem. Tomlinson mógłby w końcu zapomnieć o Dylanie i całym tym gównie, w którym się znalazł.
Poprawił swoja białą koszulkę i dżinsową kurtkę, po czym wrócił do Zayna, który poprawiał włosy przed lustrem.
- Możemy iść - oznajmił szatyn i schował do kieszeni telefon i klucze od mieszkania.
- Wiesz, gdyby nie Liam to... - zaczął Malik, ale nie zdążył, bo omega przed nim zakryła mu usta dłonią.
- Nawet nie waż się dokończać - syknął Lou, po chwili wybuchając śmiechem, na co jego przyjaciel zawtórował mu tym samym.
- Idziemy, tak? Za chwilę spóźnimy się na imprezę, na której strasznie chciałbym być. - mruknął Zayn, ciągnąc przyjaciela w kierunku drzwi wyjściowych.
Louis wzruszył tylko ramionami, po czym ruszył do wyjścia z domu. Im szybciej dostaną się do domu Nicka, tym szybciej Louis wróci do domu.
- Rusz swój płaski tyłek, Zee i chodź. Bo zaraz pójdę sam i zamknę cię tutaj samego - westchnął Louis, kiedy zatrzymał się w drzwiach z dłonią na klamce.
Malik pokręcił głową i podszedł do swojego przyjaciela. Zayn wiedział, że Tomlinson nadal przeżywa rozstanie z alfą, ale znał go i wiedział, że Lou stara się zgrywać twardziela.
- Nie przejmuj się, Lou. Znajdziesz w końcu jakiegoś sensownego faceta, zobaczysz. - Zayn posłał słaby uśmiech w kierunku Louisa i wyszedł z domu.
Po kilkunastu minutach byli już na miejscu, a Tomlinson pierwszy raz zaczął stresować się przed imprezą. Jego ręce trzęsły się nienaturalnie, czego szatyn totalnie nie mógł zrozumieć. Nigdy nie bał się domówek ani niczego w tym stylu, ale wiedział, że Nick zaprosił prawie same alfy, a on i Zayn będą jednymi z nielicznych omeg. Szatyn nie lubił przebywać w towarzystwie więcej niż trzy alfy, to było bardzo nie komfortowe.
Zayn, widząc jego zdenerwowanie, złapał jego dłoń w trochę większą swoją, delikatnie ją ściskając.
-Będzie okej, Lou. Jestem tu z tobą.
Niebieskooki spojrzał na swojego przyjaciela i prychnął cicho.
- Tobie łatwo mówić, bo śmierdzisz Liamem - mruknął chłopak, po czym powoli zaczął iść w kierunku drzwi wejściowych.
Malik wolno podążał za swoim przyjacielem, gotów do obrony mniejszego chłopaka, chociaż doskonale wiedział, że nie ma się czego bać.
Louis wszedł jako pierwszy do domu Nicka, a do jego nosa dotarł ostry zapach alkoholu i dymu papierosowego. Po całym mieszkaniu roznosiła się głośna muzyka.
- Idę się napić - oznajmił cichutko szatyn, po czym wolnym krokiem ruszył w kierunku kuchni. Wzrok wbity miał w podłogę, a krok szybki. Czuł na sobie spojrzenia różnych alf, które widocznie były pod wpływem alkoholu.
- Louis! - Szatyn podskoczył, kiedy poczuł silne ramię, które opadło na jego ramiona. - Jak ja cię dawno nie widziałem! Przyszedłeś z Zaynem?
Louis uniósł spojrzenie i dostrzegł nad sobą Nicka. Nick chodził razem z nim na studia, ale rzadko kiedy rozmawiali.
- Tak - przytaknęła omega, po czym zwinnym ruchem uciekła spod ramienia alfy. - Chyba pójdę się czegoś napić - dodał i wskazał palcem na kuchnię, w której było parę osób.
Koniecznie musiał się napić.
-Hej, hej. Poczekaj, omego. Nie ucieka się od alfy, prawda? Trochę szacunku. - zaśmiał się starszy, oczywistym było to, że żartuje. Puścił niebieskookiego, żegnając się z nim.
Louis zgubił Zayna już dobre trzydzieści minut temu, przez co zaczął odczuwać niepewność.
Jego przyjaciel często pomagał mu, ale tym razem nie miał takiej możliwości, gdyż prawdopodobnie znajdowali się na obu końcach posiadłości Grimshaw'a.
Louis westchnął cicho i złapał za szklaną butelkę z piwem. Uśmiechnął się zadowolony, kiedy poczuł przyjemny sam goryczy na języku. Dawno nie pił alkoholu, bo Dylan nie lubił, kiedy łapał się za coś z procentami.
Szatyn poczuł jak telefon w jego kieszeni wibruje, przez co zmuszony był zobaczyć od kogo dostał nową wiadomość.
h.s.x.
Cześć kochanie xx
h.s.x.
Co porabiasz?
Louis pokręcił głową i schował telefon. Na razie nie chciał odpisać alfie, bo czuł, że wygadałby się o swoim złym samopoczuciu, a tego nie chciał. W zamian tego upił następnego łyka z buletki i pozwolił, aby alkohol wziął nad nim kontrole.
Jakiś czas później, Louis był już po paru piwach i innych drinkach, które podstawiali mu pod nos inni. Omega nawet nie zauważyła, gdy na stołek obok dosiadł się wcześniej wspomniany Malik, który od razu sięgnął po telefon Tomlinsona.
- Mogę pożyczyć, kumplu? Muszę do kogoś oddzwonić, a moja komórka się rozładowała. - spytał, a szatyn, jedyne co mógł zrobić, to pokiwać głową i oddać bezmyślnie telefon przyjacielowi.
Wypity allohol szumiał w jego głowie i podsuwał mu dziwnie pomysły. Z jego gardła uciekł cichy chichot, kiedy rozejrzał się po kuchni.
- Zjadłbym pizzę, Zaynie - jęknął chłopak i oparł głowę na ramieniu przyjaciela. - Pojedziemy coś zjeść? A może - Louis zaczął swój wywód, jednak Zayn go nie słuchał. Malik był dużo bardziej zainteresowany dziwnymi wiadomościami od jakiegoś h.s.x.
Czarnowłosy również wypił trochę alkoholu i coś popchnęło go do wejścia w konwersacje z obcym. Uśmiechnął się szeroko, kiedy odczytał wiadomości od nieznanego.
h.s.x.
Cześć kochanie xx
h.s.x.
Co porabiasz?
sassyomega.lou
Robię niegrzeczne rzeczy ;))
sassyomega.lou
Wiesz o co chodzi... A ty?
h.s.x.
Jakie niegrzeczne rzeczy masz na myśli, Lou?
sassyomega.lou
Dobrze wiesz o czym mówię, haha xx
sassyomega.lou
Nie zgrywaj takiej poukładanej alfy, kochanie
h.s.x.
To może pokaż mi skarbie, co robisz x
sassyomega.lou
sassyomega.lou
;))
h.s.x.
Oj Lou, jesteś niegrzeczny, kochanie
Louis oderwał się od ramienia przyjaciela i zmarszczył brwi, kiedy zobaczył jak Zayn grzebie w jego telefonie. Może i był pod wpływem alkoholu, ale bez problemy rozpoznał, że Zayn go okłamał.
- Ty kutasie! - krzyknął Louis i wyrwał telefon z rąk Malika. Omega szybko zablokowała telefon, po czym chwiejnym krokiem wstała z kszesla. - Ide do domu. Sam.
Mulat zachichotał delikatnie, biorąc swojego przyjaciela pod ramię.
-Spokojnie Lou. Odprowadzę cię chociaż pod dom, nie pójdziesz sam. Poza tym ten typ co z nim piszesz nie jest taki zły. - mruknął Zayn, po czym od razu przypomniał sobie o Liamie. Będzie miał w domu przejebane.
_______________________________________
Tak na miły początek tygodnia, kochani xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro