Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌙 rozdział dwudziesty dziewiąty 🌙

Nieco mniej zestresowany Louis wszedł do budynku firmy, w której aktualnie pracował. Rozejrzał się z niemym uśmiechem, modląc się jednak, by nie spotkać znienawidzonego Dylana.

Szatyn poprawił swoje włosy, które były w lekkim nieładzie po nagłej sesji pocałunków z Harrym, po czym ruszył w kierunku windy.

Louis musiał się udać do gabinetu Luke'a, aby dowiedzieć się co ma ze sobą zrobić i gdzie się udać. Niebieskooka omega zaczęła bujać się w przód i tył, kiedy czekała na windę.  Szatynek odetchnął z ulgą, kiedy małe pomieszczenie nadjechało, po czym nacisnął odpowiedni guziczek i ruszył.

Louis był bardzo ostrożny, kiedy szedł korytarzem w kierunku gabinetu szefa. Nie chciał pomylić drzwi i wejść do jakiegoś innego gabinetu. Jednak nie dało się nie zauważyć tabliczki z nazwiskiem Hemmingsa. Omega zatrzymała się pod odpowiednimi drzwiami, po czym delikatnie w nie zapukała. Kiedy omega usłyszała pozwolenie, Louis nacisnął klamkę i wszedł do środka.

- Oh, dzień dobry, Louis. - powiedział uśmiechnięty Luke, zaprzestając rozmowy z, jak się okazało, Michaelem. Louis wiedział, że między tą dwójką coś się dzieje.

- Dzień dobry. - Szatyn posłał uśmiech Mike'owi i skierował się do biurka szefa. - Chciałem tylko zapytać gdzie jest moje stanowisko i jakie będę miał obowiązki.

- Oh. Musisz pójść schodami w górę, a później drugie drzwi od prawej. -Poinformował, spoglądając na papiery, które trzymał w dłoniach. - rozłóż swoje rzeczy, a za kilkanaście minut poślę do ciebie Michaela, który powie ci co masz robić.

Louis pokiwał głową i szybko opuścił gabinet. Odszukał schody i zacząć powoli wspinać się na górę. Jasne, że mógł skorzystać z windy, ale nie zaszkodzi, kiedy się przejdzie.

Był już prawie na szczycie schodów, kiedy usłyszał czyjeś kroki. Szatyn nie bardzo się nimi przejął i kontynuował swoja wspinaczkę. Tak było do czasu, aż w pewnym momencie nie zderzył z czyjąś klatka piersiową.

- Uważaj jak chodzisz, kochanie. - wyszeptał czyjś głos, a po chwili poczuł jak znienawidzona przez niego osoba przyciąga go do swojej klatki piersiowej.

Tomlinson zesztywniał w ramionach Dylana i gwałtownie pokręcił głową.

Louis gorączkowo odskoczył od Dylana, przez co potknął się o własne nogi i upadł o parę stopni niżej. To wszystko zadziało się tak szybko i niespodziewanie, przez co bedna omega nie mogła utrzymać równowagi. Szatyn jęknął cicho, kiedy poczuł jak jego ręką wygięła się pod dziwnym kątem, a plecy spotkały się z twardą podłogą. Na szczęście osłonił swoją głowę przed uderzeniem w któryś stopień.

- Oj kochanie. - Dylan szybko zbiegł do poobijanej omegi i złapał ja za ramiona. - Nic ci się jest?

- Nie dotykaj mnie. - Głos Louisa był cichy i lekko złamany, kiedy szybko wstał na nogi i odsunął się od alfy. Czuł jak przez jego ciało przechodzi fala bólu po upadku, ale nie zwrócił na to uwagi. Chciał tylko uciec od Dylana.

- Co ci jest? Chcesz, bym pomógł ci gdzieś dojść? - powiedział Dylan przesłodzonym głosem, mając nadzieję, że jego były chłopak po prostu mu ulegnie. Po raz drugi.

Louis pokręcił głową i szybko odsunął się od alfy. Nawet nie spojrzał w oczy Dylana, kiedy go wyminął i pędem ruszył w górę. Jego oczy lekko zwilgotniały przez ból w dole pleców i ręki, ale też przez okropne uczucie przytłoczenia, które pojawiło się wraz z Dylanem.

Niebieskooki chłopiec złapał za klamkę od gabinetu i szybko do niego wszedł. Louis miał nadzieję, że Dylan nie szedł za nim i po prostu zajął się swoimi sprawami. Omega przetarła swoje oczy rękawem koszuli i cicho pociągnęła nosem. Kiedy Louis odłożył swój telefon, który na szczęście nie ucierpiał i podciągnął rękaw koszuli. Jego oczom ukazało się mocno zaczerwienione przedramię, które powoli zaczynało puchnąć.

Louis pociągnął nosem i zakrył zaranioną rękę. Miał nadzieję, że uda mu się ukryć to przed Harrym.

Drobna omega rozejrzała się po gabinecie, chcąc odgonić od siebie myśli o Dylanie i ból. Ściany były w kolorze kremowym, a duże okno ukazywało panoramę Londynu.

"Jest tu całkiem przytulnie" pomyślał szatyn, podnosząc kąciki ust w górę, które jednak szybko opadły, gdy Louis przypomniał sobie o swoim byłym. Tak bardzo go nienawidził i tak bardzo nie chciał go już widywać. Ale cóż, mus to mus.

Szatynek podszedł do swojego biurka i dotknął ciemnego drewna, które idealnie komponowało się z kolorem ścian. Omega usiadła na czarnym obrotowym krześle i zachichotała cicho, kiedy zakręcił się dookoła własnej osi.

Szatyn zatrzymał się i otworzył każdą z szuflad. W niektórych znalazł bardzo przydatne rzeczy jak spinacze, kartki i notesy. Miał nadzieje, że komputer zostanie mu przydzielony, bo narobilby sobie wstydu gdyby przyszedł do pracy ze swoim starym laptopem.

Teraz wystarczyło czekać na Michaela.






_______________________________________

Hejka! Jak się macie? Jakieś plany na majówkę? 🙈

Miłego wieczoru, kochani xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro