III
Autorka: Witam w ostatniej już części. Dziękuję allalove za tak cudowny pomysł i bardzo dziękuję Wam za czytanie, komentowanie i gwiazdkowanie. Do zobaczenia w innej pracy ;)
********************
Pomimo wcześniejszego strachu i niepewności Louisa, co do związku z Harrym, naprawdę dobrze im się układało. Kędzierzawy często zabierał go na randki lub wycieczki. Odwiedzał również omegę w kwiaciarni, gdzie zawsze był mile widziany, jak powiedział mu Anthony i nie raz przyjeżdżał po szatyna na uczelnię.
Oczywiście pojawiały się hejty ze strony fanów Harry'ego oraz kłamliwe artykuły, wywołujące niepotrzebne dramy. Wszyscy wiedzieli, że wcześniej Styles nie miał szczęścia do miłości. Wiele omeg wiązało się z nim ze względu na jego sławę i majątek. Wiele osób uważało, że Louis jest taki sam i chce wykorzystać alfę. Jednak większość ich wspierała i życzyła szczęścia.
Zmieniło się to, po wystawie zaliczeniowej Louisa.
Oczywiście cała wystawa była wielkim sukcesem, Louis zaliczył ją na najwyższą ocenę. Ale nie ma co się dziwić, w końcu bardzo ciężko przy niej pracował. Oczywiście, w związku z tym, posypało się wiele propozycji pracy. Harry był bardzo dumny, że posiada tak zdolną omegę. Jak na dobrego chłopaka przystało, pojawił się na wystawie Louisa ciągle go chwaląc i dodając mu otuchy, w tym dość stresującym dla niego dniu. Tomlinson miał naprawdę ogromny talent, a Styles kochał wszystkie zdjęcia jaki zrobił. Sam z resztą nie raz służył szatynowi za modela i proponował mu nawet, aby wykorzystał niektóre zdjęcia do zaliczenia, jednak ten odmówił. Nie chciał, aby fakt, że ma sławnego alfę wpłynął na jego ocenę. Chciał sam na wszystko zapracować.
Niestety nie wszyscy to zauważali. Zaczęły pojawiać się kłamliwe artykuły, które mówiły o tym, że to dzięki Harry'emu ukończył studia z najwyższą oceną i dostał pracę w jednej z najlepszych firm fotograficznych. Niestety za artykułami potoczyły się hejty oraz kolejne artykuły mówiące o tym, że Tomlinson jest ze Stylesem tylko dla sławy i pieniędzy. Oczywiście byli i tacy, którzy bronili szatyna, jednak nieprzyjemne komentarze górowały. To dobiło Louisa. Harry go pocieszał, mówiąc, że za niedługo o tym zapomną, a on nie powinien się przejmować. Wiedział, że Louis go kocha i dlatego z nim jest, a nie ze względu na fortunę jaką dysponuje. Bolał go widok zadręczającego się Louisa. Mimo to, próbowali to razem wspólnie przetrwać.
Niestety nadszedł dzień, którego Harry obawiał się najbardziej. Louis zasugerował mu, że powinni się rozstać.
*****
Ciepłe słońce ogrzewało jego odkryte ciało. Jedyne co miał na sobie to błękitne kąpielówki w białe żółwie. Leżał na leżaku, osłaniają swoje oczy okularami, a przed nim rozciągał się widok na ocean. W przyszłym tygodniu Louis rozpoczynał nową pracę, więc Harry postanowił wykorzystać fakt, że ma wolne dni i zabrać go na wakacje, aby mógł się zrelaksować. Wybrał Bali, wynajmując im jeden z bungalow na wodzie (od aut. nie wiem, jak odmienić, więc zostawię tak). Z tyłu domku, gdzie właśnie przebywał, znajdował się podest z dużymi leżakiem, bardziej przypominającym łóżko, duża huśtawka, podwieszona pod zadaszeniem oraz niewielki basen. Obok niego były drewniane schody, prowadzące prosto do oceanu. Było tu naprawdę pięknie i szatyn miał nadzieję, że jeszcze kiedyś tutaj wrócą.
Zastanawiał się, gdzie zaginął Harry. Jakiś czas temu udał się do środka, aby przynieść im coś do picia, ale minęło już prawie 20 minut, a alfy ciągle nie było. Louis zaczynał się zastanawiać czy wszystko jest dobrze, dlatego podniósł się z leżaka i skierował do wnętrza. Zatrzymał się jednak przy wejściu do salonu, słysząc głos Harry'ego. Przywarł do ściany nie chcą się póki co ujawniać. Wiedział, że podsłuchiwanie jest złe, ale nie mógł się powstrzymać po tym, jak usłyszał swoje imię. Mężczyzna rozmawiał z kimś na skype, sądząc po komputerze, który leżał przed nim na stoliku. Po głosie rozpoznał, że po drugiej stronie jest Nick – bliski przyjaciel alfy. Pomimo tego, że był miły dla Louisa, szatyn odnosił wrażenie, że w rzeczywistości mężczyzna za nim nie przepada. Nie miał jednak pewności, do teraz...
- Harry, ile razy musisz się jeszcze spalić, aby zauważyć, że te wszystkie omegi tylko cię wykorzystują. Louis jest taki sam, chce sławy i pieniędzy – pomimo tego, że te słowa zostały wypowiedziane przez osobę, którą ledwo znał, zabolały go.
- Nie znasz go Nick – słyszał złość w głosie Harry'ego. Wychylił się lekko zza ściany, aby zobaczyć swojego ukochanego. Widział, że jego brwi są wykrzywione w gniewie – Louis taki nie jest, kocha mnie. Wiem to. Przy nim czuję się inaczej, wiem, że to On.
- Głupiś Harry – szatyn wyobraził sobie, że Grimshaw kręci głową mówiąc to – Robi wszystko, abyś tak myślał. Jego wystawa odniosła sukces, zdał egzaminy z najwyższymi ocenami i ubiegały się o niego najlepsze firmy. Nie wydaje ci się to podejrzane?
- Wiem, jak nikt inny, że Lou sam sobie na to wszystko zapracował. W niczym mu nie pomagałem – wycedził przez zęby.
- Jesteś ślepy. Nawet twoja matka się martwi, że ten cały Louis cię wykorzysta i porzuci – szatyn poczuł mocne ukłucie, słysząc te słowa, a w jego oczach zabłyszczały łzy. Myślał, że Anne go lubi.
- Poprawka Nick, martwiła się. Poznała Louisa i polubiła go. Teraz jest jej głupio, że tak o nim myślała.
- Wierzysz w to? – kpiący głos radiowca wydostał się z głośników.
- Wiem, że jest ze mną szczera.
Nie miał siły więcej słuchać. Wystarczająco usłyszał i mocno go to bolało. Wiedział, że wielu fanów Harry'ego, jak i media są przeciwko ich związkowi. Wiele osób uważa, że postąpi ze Stylesem, jak inne omegi, z którymi się umawiał. Miał jednak nadzieję, że rodzina i przyjaciele będą ich wspierać. Cóż mylił się. Najwyraźniej bliscy kędzierzawego również mieli go za oszusta.
Od początku wiedział, że ten związek to kiepski pomysł. Owszem kochał Harry'ego, bardzo, ale był już zmęczony tymi wszystkimi dramami, które dookoła nich powstawały. Chciał trochę spokoju, czy to tak wiele?
Harry wrócił na taras po około 5 minutach zastając Louisa zwiniętego w kulkę na huśtawce. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak. A gdy zbliżył się i dostrzegł ślady łez na policzkach ukochanego, tylko się w tym utwierdził.
- Lou – przysiadł na huśtawce, gładząc plecy omegi – Kochanie, co się stało? – szatyn zamiast mu odpowiedzieć jedynie pokręcił głową – Martwisz mnie, czemu płaczesz?
- T-to nie w-wypali – chlipał, unosząc się na łokciach i załzawionymi tęczówkami spoglądał na alfę – M-my nie p-powinniśmy być razem.
- O czym ty mówisz? – o co chodził? Gdy zostawiał tutaj Louisa, wszystko było w porządku. Co przez te pół godziny się zmieniło?
- W-wszyscy myślą, że chcę cię wykorzystać. To boli – łzy ciągle płynęły po jego policzkach – Kocham cię i te wszystkie oszczerstwa tak bardzo mnie bolą.
- Ciii – wziął w ramiona omegę, mocno ją do siebie przytulając - Wiem to kochanie, ja ciebie też kocham. Nie powinieneś się przejmować tym co wypisują. My wiemy jak jest i to jest najważniejsze.
- Wiem – odpowiedział cicho, po chwili ciszy podczas której odrobinę się uspokoił – I owszem bolało to, ale dawałem radę. Jednak... - zrobił krótką przerwę zastanawiając się czy kontynuować. Doszedł jednak do wniosku, że skoro powiedziało się A trzeba powiedzieć B – Słyszałem twoją rozmowę z Nickiem. Nie wiemy, czy dam radę być z tobą, jeśli nawet twoi bliscy mają mnie za oszusta.
- Nick musi po prostu cię lepiej poznać – przekonywał omegę. Widział smutek w błękitnych oczach i chciał, aby to zniknęło. Wiedział, że Louis ma wątpliwości czy na pewno powinni być razem, co wywoływało w nim lęk, że w końcu omega odejdzie.
- Harry, twoja mama mnie bliżej poznała, mimo to też uważa, że chcę cię wykorzystać.
- Lou...
- Nie zaprzeczaj, sam słyszałem – ukrył twarz w piersi alfy.
- Skarbie – odsunął się od omegi, biorąc jego twarz w swoje dłonie, aby móc spojrzeć w zapłakane, niebieskie oczy – Owszem, obawiała się, że jesteś jak inni. Musisz ją jednak zrozumieć. To moja matka, a moje wcześniejsze związki nie były udane. Teraz jest jednak inaczej. Poznała cię i kocha tak samo jak ja.
- Nie kłam – zaszlochał. Naprawdę uwielbiał Anne i było mu bardzo przykro na myśl, że kobieta tylko udaje.
- Nie kłamię, Lou. Musisz mi uwierzyć. Kocha cię i cieszy się, że ciebie mam. Nawet nie wiesz, jak dumna z ciebie była, gdy dowiedziała się, że twoja wystawa odniosła sukces, a ty zdałeś egzaminy śpiewająco.
- Mimo to wielu twoich znajomych jest przeciwko naszemu związkowi, fani również. Harry, ja nie chcę ciągle tak żyć. Nie chcę wysłuchiwać, jaki to jestem zły i cię oszukuję.
- I nie będziesz – przekonywał – Fani, no cóż, będą gadać różne rzeczy i nie warto się tym przejmować. Moi znajomi w końcu dostrzegą, że jesteś ze mną ze względu na mnie, a nie dla moich pieniędzy.
- Dlaczego to robisz? – próbował się odsunąć od kędzierzawego, ten jednak mu na to nie pozwolił – Dlaczego tak bardzo utrudniasz mi podjęcie decyzji? Dlaczego nie dasz mi odejść?
- Kocham cię Lou i wiem, że ty mnie również. Chcę być z tobą, zrobię wszystko, abyś przy mnie został. Odejdę...
- Co?
- Porzucę karierę, jeśli tylko to sprawi, że będziesz szczęśliwy.
- Co?! Nie! – zaczął gorączkowo kręcić głową – Wiem, jak kochasz to co robisz. Nie chcę, abyś z mojego powodu z tego rezygnował.
- Ciebie kocham bardziej.
- Nie zgadzam się. Po za tym, to tylko mogłoby pogorszyć sprawę.
- W końcu zapomną, a my będziemy mieć spokojne życie – tłumaczył, będąc przy tym poważnym, co przekonało Louisa, że Harry naprawdę to rozważa.
- Nie mogę od ciebie tego wymagać, nie porzucaj tego – próbował odwieźć Stylesa od tego pomysłu.
- Nie zrobię, ale mnie nie zostawiaj. Jeśli mnie kochasz, nie rób tego – błagał, a w głosie dosłyszalna była desperacja.
- Kocham cię.
*****
To był ich ostatni wieczór na Bali. Następnego dnia w południe mieli samolot powrotny do Londynu. Po tym, jak Harry'emu udało się przekonać Louisa, aby nie kończył tego co jest pomiędzy nimi, postanowili zapomnieć na czas wakacji o wszystkich problemach i po prostu cieszyć się sobą, jak i tym pięknym miejscem.
Leżeli na tarasie ciesząc się tą chwilą, wtuleni w siebie. Obok znajdowały się puste już kieliszki, w których Harry przyniósł im wino. Kędzierzawy obejmował omegę, gładząc jego bok. Najpierw dłonią, a później opuszkami palców.
- Hazz – zachichotał, próbując odsunąć się od dotyku alfy – Łaskocze.
Styles nie pozwolił mu się jednak odsunąć. Zamiast tego mocniej objął szatyna, nachylając się nad nim i mocno całując. Omega nie protestował, wręcz przeciwnie. Zarzucił mu ramiona na plecy, rozszerzając nogi, aby jego partner mógł się między nimi ulokować, co alfa od razu wykorzystał.
- Tak bardzo cię kocham – szepnął, oderwał się na moment od ust kochanka, spoglądając w jego oczy.
- Też cię kocham.
Ponownie go pocałował, a chwilę później jego wargi przeniosły się na miękką skórę omegi. Z czcią dotykał i całował ciało ukochanego. Dbał, aby czuł się dobrze i zapamiętał ten wieczór na zawsze. Starannie przygotowywał omegę, nie chcą w żaden sposób zadać mu bólu. A gdy był pewny, że jest gotowy wsunął się w niego wykonując powolne, ale głębokie ruchy.
*****
Louis, zmęczony, dość szybko zasnął. Harry jednak nie potrafił. Leżał, tuląc do siebie szatyna, nie przejmując się tym, że są brudni i spoceni, i wpatrywał się w niebo. Nie było ani jednej chmury, dzięki czemu mógł podziwiać gwiazdy. Jego myśli wypełnione były tym co chwilę wcześniej zrobił. Wiedział, że to nie było dobre, że Louis nie będzie zadowolony. Jednak to był jedyny sposób, aby mieć pewność, że omega na zawsze pozostanie jego. Musiał się z nim połączyć, ponieważ teraz miał pewność, że szatyn go nie opuści.
Louis będąc zmęczonym i oszołomionym po mocnym orgazmie, usnął praktycznie od razu, nie zauważając tego co się stało. Było jednak pewne, że gdy tylko się obudzi, dostrzeże znak i nie będzie z tego powodu zadowolony. Harry miał jednak nadzieję, że szatyn nie będzie się długo gniewał. Zrobił to bo go kocha i nie wyobraża sobie życia bez Louisa Tomlinsona.
*****
Zaparkował samochód na poboczu, gdzie mieszkał Louis. Odwrócił się w kierunku omegi, chcąc coś powiedzieć, ten jednak odpiął pasy, od razu opuszczając pojazd. Alfa cicho westchnął, nim sam wyszedł z samochodu, aby wyciągnąć bagaż szatyna.
Harry mylił się, uważając, że Louis będzie zły, gdy się obudzi i odkryje, że alfa ich połączył. Tomlinson nie był zły, był wściekły. Gdy tylko zorientował się co się stało, spojrzał wściekłym i zranionym wzrokiem na Stylesa. Chwilę później zaczął krzyczeć na niego. Był zdenerwowany, że alfa sam podjął decyzję, nie racząc nawet zapytać Louisa o zdanie. Harry widział, jak bardzo zranił swoją omegę i wtedy miał ochotę cofnąć czas i powstrzymać się, przed tak głupim zachowaniem. Później już była tylko cisza. Louis zniknął wewnątrz domku, jak się później okazało, pakował się przed ich powrotem. Już nie odzywał się do Harry'ego, chyba, że musiał. Jednak i wtedy, starał się mówić jak najmniej. Unikał również dotyku mężczyzny i praktycznie nie patrzył się na niego, a gdy to robił, kędzierzawy widział w niebieskich oczach smutek. Bolało go to. Bolała go świadomość, że skrzywdził swoją omegę. Wiążąc się z Louisem, nie myślał o tym co czuje szatyn, myślał tylko o sobie i o tym, aby mieć chłopaka zawsze przy sobie.
Otrząsnął się ze wspomnieć, podchodząc do bagażnika. Louis już czekał nerwowo tupiąc nogą. Alfa otworzył bagażnik, chcąc sięgnąć po torbę omegi, ten jednak go uprzedził zabierając swój bagaż.
- Louis, daj mi... - zaczął, jednak przerwał, gdy zobaczył gniewne spojrzenie omegi.
- Póki co, nie chcę cię widzieć – syknął wściekle – Żegnam – odwrócił się i popędził do wnętrza kamienicy.
Harry stwierdził, że jednak najlepiej będzie, jeśli da Louisowi odpocząć od niego z nadzieją, że nie będzie musiał długo czekać na rozmowę z szatynem.
*****
Wszedł do mieszkania, zrzucając buty ze stóp i wchodząc w głąb. Marzył teraz o swoim łóżku i śnie. Chciał chociaż na chwilę zapomnieć o tym, co zrobił my Harry. Chciał, aby chociaż na kilka godzin zniknął ból i rozczarowanie, które odczuwał. Niestety nie dane mu to było. Jak się okazało w salonie siedzieli Zayn i Niall, a przed nimi na stoliku leżało pudełko po pizzy i piwo. Wyglądało to, jakby na niego czekali.
- Lou – Malik od razu poderwał się z kanapy, przytulając przyjaciela – Tęskniłem.
- Ja też – i rzeczywiście, teraz sobie uświadomił, jak bardzo brakowało mu mulata przez ostatnie dni. Co prawda rozmawiali ze sobą na skype, ale to nie było to samo.
- Gdzie Harry? – ten krótki moment spokoju, przerwało pytanie Irlandczyka. Louis spiął się, odsuwając się od przyjaciela.
- Harry wrócił do siebie – starał się być jak najbardziej obojętny, kiedy to mówił. Opadł na wolny fotel, torbę kładąc obok.
- Myślałem, że przyjdzie tu z tobą – Niall był zaskoczony.
- Pokłóciliście się? – Zayn znał szatyna wystarczająco długo, aby móc stwierdzić, że coś jest nie tak.
- Tak jakby – westchnął, wzruszając ramionami.
- To znaczy? – Malik i Horan wciąż nie rozumieli.
Louis zamiast odpowiedzieć, nachylił się w stronę przyjaciół, odsłaniając kołnierz koszuli i pokazując im ślad po ugryzieniu.
- Połączyliście się? – Zayn i Niall nie kryli zdziwienia. Wiedzieli, że ich przyjaciele są bardzo blisko ze sobą, jednak nie sądzili, że tak szybko to nastąpi. Zwłaszcza, że obaj wiedzieli o wątpliwościach, które trapiły omegę.
- Harry nas połączył – wyjaśnił – Sam podjął decyzję i nawet nie zapytał mnie o zdanie.
- Harry? – Irlandczykowi naprawdę trudno było w to uwierzyć. Znał alfę od lat i nie sądził, aby był w stanie kiedykolwiek zmusić omegę do połączenia. Chyba, że miał bardzo ważny powód – Dlaczego to zrobił?
- Ponieważ nie chciał, abym go zostawił – prychnął.
- A chciałeś? – Malik wiedział, co czuje jego przyjaciel, ale wiedział również, że bardzo kochał Harry'ego.
- Sam już nie wiem – zapadł się bardziej w fotel, próbując chociaż trochę rozluźni swoje ciało – Podsłuchałem jak rozmawiał z Nickiem na skype. Słyszałem jak ten dupek, mówił, że chce wykorzystać Harry'ego, że liczy się dla mnie tylko jego sława i pieniądze.
- Wiadomo, że Grimshaw to kutas i pomimo tego, że również jest alfą, leci na Harry'ego – nie od dziś było wiadome, że Niall nie przepadał za radiowcem, Liam zresztą też. Jedynie Harry darzył go sympatią i nikt nie rozumiał dlaczego.
- Wiem, jednak co innego mnie ruszyło. Nick wspomniał, że Anne myśli podobnie. Również uważa, że nie kocham Hazzy, a jestem z nim z innego powodu.
- Mama Harry'ego? Anne Twist? – Irlandczyk musiał się upewnić, bo nie mógł w to uwierzyć.
- Tak.
- Jesteś pewny? – dopytywał – Moim zdaniem Anne cię uwielbia i wyraźnie to pokazuje.
- Też tak myślałem – mruknął – Ale Harry to potwierdził.
- Co dokładnie powiedział?
- Podobno na początku naszego związku również uważała, że nie zależy mi na Harrym, ale później, jak mnie lepiej poznała zmieniła zdanie – wyjaśnił, wzruszając ramionami. Starał się pokazać obojętność, chociaż to wciąż bolało.
- Nie wierzysz mu? – tym razem głos zabrał Zayn, który do tej pory jedynie uważnie się przysłuchiwał.
- Nie wiem – po raz kolejny wzruszył ramionami – Może mówić prawdę lub może próbować kłamać, aby nie było mi przykro.
- Nie sądzę, aby kłamał – alfa wyraził swoje zdanie – Może i na początku Anne nie była do ciebie przekonana, ale teraz cię uwielbia i cieszy się, że H znalazł kogoś takiego jak ty.
- Skąd ta pewność?
- Rozmawiałem z nią na twoim wernisażu – zaczął wyjaśniać – Nie mogła się ciebie nachwalić i zdradziła, że czeka na wnuki, chociaż wie, że spotykacie się dopiero od niedawna.
Louis poczuł, jak na jego policzki wkrada się rumieniec. Chciał, aby to co mówił Niall było prawdą, mimo wszystko wciąż miał wątpliwości. Nie chcąc dłużej drążyć tego tematu postanowił się ulotnić.
- Jestem zmęczony – powoli podniósł się z fotela – Idę się położyć – sięgnął po torbę i skierował się do swojego pokoju, czując na plecach wzrok przyjaciół.
*****
Ostatnie dwa tygodnie były ciężkie dla Harry'ego. Dał oemdze kilka dni na to by ochłoną i się uspokoił. W końcu jednak postanowił z nim porozmawiać. Niestety Louis nie chciał mu otwierać drzwi, nie odbierał telefonów, sam również nie próbował się kontaktować z alfą. To tylko pokazywało, jak bardzo zły i zraniony był Tomlinson. Styles miał jednak nadzieję, że w końcu omega mu wybaczy. Planował dać mi jeszcze trochę czasu. Zmienił jednak zdanie, gdy dotarło do niego kilka artykułów z portali plotkarskich. Wiedział, że bardzo często to co wypisują to stek bzdur i raczej w to nie wierzył, jednak tutaj zdjęcia, które zostały do nich dołączone sprawiały, że artykuły wydawały się bardziej wiarygodne.
Na zdjęciach był pokazany Louis. Kilka z nich przedstawiało go, jak był w aptece, a na innych szatyn opuszał klinikę ginekologiczną. Artykuły sugerowały, że omega jest w ciąży, a Harry był gotów w to uwierzyć, skoro miał dowody w postaci zdjęć.
Zastanawiał się jednak, dlaczego Louis nic mu nie powiedział. Rozumiał, że mógł być ciągle zły, jednak alfa miał prawo wiedzieć. W końcu to jego dziecko.
*****
Telefon leżał na ławie do kawy, a Louis siedział przed nim na kanapie, wpatrując się w czarny ekran urządzenia. Jego złość na Harry'ego już dawno zniknęła, chociaż wciąż czuł żal do alfy, że bez jego zgody ich połączył. Wiedział, że powinien się odezwać do mężczyzny, jednak kilka ostatnich dni co innego zaprzątało jego głowę i nie miał czasu myśleć o Harrym i tym, by się z nim skontaktować.
Teraz siedział przed telefonem, wiedząc, że powinien zadzwonić do Stylesa, jednak coś go powstrzymywało. Nie wiedział jednak co. Może strach? Ale przed czym?
W końcu sięgnął po urządzenie, chcąc wybrać numer ukochanego. Przerwało mu jednak natarczywe pukanie do drzwi. Zaskoczony tym, poderwał się z kanapy, kierując do miejsca hałasu. Jak się okazało po drugiej stronie znajdował się Harry.
- Haz, właśnie miałem... - zaczął, jednak przerwał, gdy zobaczył, jak alfa pada przed nim na kolana, wyciągając dłoń, w której trzymał małe pudełeczko.
- Louis, wiem, że zawaliłem. Nie powinienem nas łączyć, nie omawiając tego wcześniej z tobą. Mimo to, kocham cię. Jesteś dla mnie najważniejszy, ty i nasze dziecko, jesteście najważniejsi.
- Co?
- Chcę, abyśmy tworzyli rodzinę. Wiem, że obawiasz się tego, co mówią fani, znajomi rodzina. Mimo to, wiem również, że mnie kochasz. Dlatego zapytam, Louis Tomlinsonie, mój Lou Bear, wyjdziesz za mnie?
- Um...ja... - powoli do niego docierało to co właśnie się dzieje, to co powiedział jego alfa – Mój boże, Harry – jęknął, zastanawiając się skąd ten głupi pomysł, przyszedł mu do głowy.
Rozejrzał się po korytarzu, sprawdzając czy nikt nie widział tego co miało miejsce, po czym pociągnął alfę za ramię, zmuszając go, aby wstał z kolan i wszedł do mieszkania.
- Ale Lou, odpowiedź – jęknął zdezorientowany.
Omega nic nie powiedział, tylko zaprowadził ich do salonu, pchając Stylesa na kanapę, po czym sam usiadł na stoliku do kawy, naprzeciwko mężczyzny.
- Harry – westchnął – Co ci przyszło do głowy, aby mi się oświadczyć?
- Jesteś w ciąży i uznałem...
- Skąd pomysł, że jestem w ciąży? – parsknął. Owszem, pragnął mieć dzieci, jednak nie w tym momencie, dlatego zażywał tabletki.
- Portale plotkarskie rozpisywały się na ten temat – zaczął tłumaczyć.
- Myślałem, że nie wierzysz w to co wypisują – założył ramiona na piersi, podejrzliwie spoglądając na alfę.
- Były zdjęcia. Byłeś w aptece i na jednym z nich można zobaczyć, jak kupujesz test ciążowy oraz wiem, że byłeś u ginekologa.
- Harry – westchnął – Nie jestem w ciąży.
- Nie? – widział zawód na twarzy mężczyzny, co go uświadomiło, że on naprawdę chciał zostać ojcem.
- Nie – pokręcił głową – Testy kupowałem dla Zayna i to z nim byłem u ginekologa.
Teraz Styles sobie przypomniał, że faktycznie na zdjęciach pod kliniką Louis był w towarzystwie Malika.
- Oh, czyli to on?
- Też nie – zaprzeczył – Fałszywy alarm – uśmiechnął się lekko, bo Harry wyglądał teraz jak zagubiony szczeniaczek, co bardzo go rozczuliło.
- Czyli te oświadczyny...
- Były niepotrzebne – dokończył za niego Louis.
Przez moment zapanował pomiędzy nimi cisza. Szatyn obserwował Harry'ego, który ze skupieniem wpatrywał się w pudełeczko, które ciągle trzymał w dłoniach.
- Nie!
- Co? – nie rozumiał o czym mówi alfa.
- Oświadczyny są ciągle aktualne – po raz drugi tego dnia, padł na kolana przed omegę, wyciągając w jego stronę pudełeczko z pierścionkiem – Kocham cię i wiem, że to z tobą, chcę spędzić resztę życia. Jesteśmy połączeni, więc czemu nie iść już o krok dalej?
- Harry?! – tego się szatyn nie spodziewał. Czuł, jak jego serce wali z podekscytowania, ale i lekkiego strachu. Oczywiście, że chciał zostać mężem kędzierzawego, jednak wciąż był w nim strach, jak bardzo źle będzie, gdy inni się tego dowiedzą.
- Proszę Lou, zostać moim mężem – widział błaganie w zielonych tęczówkach.
- Dobrze, zgadzam się – uśmiechnął się, widząc radość, na twarzy mężczyzny – ale pod jednym warunkiem.
- Zgodzę się na wszystko – zapewnił.
- Podpiszemy intercyzę – powiedział pewnie.
- Co?! Lou, wiesz, że nie musisz...
- Wiem, ale chcę tego. Może to niektórych przekona, że nie jestem z tobą, by cię oskubać – klęknął przed alfą, owijając ręce dookoła jego karku.
- Jesteś pewny?
- Tak – potwierdził swoje zdanie – Po za tym wierzę, że będziemy razem już na zawsze – widać to przekonało Harry'ego, bo jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
- Ja też – pochylił się, całując omegę.
- No to gdzie mój pierścionek? – Louis odsunął się lekko, unosząc swoją dłoń przed twarz mężczyzny i machając palcami. Styles zaśmiał się, wyciągając pierścionek z pudełeczka i wsuwając go na serdeczny palce, lewej dłoni Tomlinsona.
- Kocham cię – pocałował narzeczonego w czoło, nim ten się w niego wtulił – i zawsze będę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro