66 |Nowy porządek|
Shannon
Dużo śpię.
Bardzo dużo.
Lekarz powiedział, że to normalne i nie mam się czym martwić, nawet jeśli jestem już stara.
To uderzyło we mnie ostatnio, ja naprawdę jestem już stara.
Połowa, a może nawet więcej mojego życia już za mną.
A ja je przesypiam.
Uśmiecham się.
Kładę dłoń na mojej małej wypukłości, gdzie rośnie nasze kolejne szczęście.
Mamy nadzieję, że to dziewczynka, ale jeszcze nie zapytaliśmy o to lekarza.
Evelyn bardzo chciałaby mieć siostrę. Wszyscy będą niesamowitym starszym rodzeństwem, już są.
Schodzę po schodach, poszukując kogokolwiek. Wszystkich gdzieś wywiało, a Luke prawie w ogóle nie sypia, próbując nadrobić stracony czas.
Jestem już prawie na dole, gdy słyszę śpiew.
Głos mojego męża... ale nie tylko to też głos mojej córki.
Nie mogę się ruszyć, nie chcę zepsuć tej chwili.
Evelyn rzadko śpiewa, ale teraz gdy jest tu jej tata, myślę, że to się zmieni.
Luke jakimś cudem mnie dostrzega.
Uśmiecha się do mnie, a Evelyn też obraca głowę.
– Cześć, mamusiu.
– Cześć, skarbie – podchodzę do nich i całuję ją w głowę. Luke wyciąga do mnie rękę, przyciągając mnie do swojej piersi.
– Słyszałaś, jak śpiewam, mamo?
– Jesteś niesamowita.
Naprawdę tak myślę, tylko trudno było mi ją do tego zachęcać. To rzecz Luke'a, nie potrafiłam mu tego odebrać. Wiem, że to w jakiś sposób czyni mnie złą mamą.
– Naprawdę? – ukazuje swój piękny uśmiech.
– Naprawdę, naprawdę, naprawdę – przyciągam ją do siebie i zaczynam łaskotać – A gdzie są moi chłopcy, co?
– Matthew wyszedł ze swoją dziewczyną, a chłopcy oglądają film w sali kinowej.
– Jak dobrze mieć weekend.
Evelyn przytula się do mnie.
– Mamo, wiesz już, czy to chłopczyk, czy dziewczynka? – mała dotyka mojego brzuszka.
– Jeszcze nie, ale jak tylko się dowiem, to ci powiem.
– Możemy zrobić przyjęcie. Wiecie wszystko tematyczne, jakieś konfetti, z którego wyleci niebieski lub różowy.
– Luke, kogo zaprosimy?
Nie mam przyjaciół, Luke zostawił swoich. Nie mamy nikogo.
– Jesteśmy dużą rodziną, to wystarczy.
– Imprezka – ekscytuje się Evelyn – Możemy zrobić głosowanie? Ja chcę siostrę!
– Wszyscy chyba chcemy dziewczynkę.
– Byłam taka mała, gdy urodzili się chłopcy. Teraz będę taką starszą siostrą, jak Matthew bratem! Najlepszą!
– Moje dzieciaki i ich wysokie ambicje.
Dostrzegam coś w jego oczach, co mnie dezorientuje. Chęć ucieczki? Poczucie winy? To wszystko tam jest.
Luke
Chłopcy skaczą po falach, a dziewczyny poszły na jakieś zakupy. Nie widziałem jeszcze Matthewa, bo wziął samochód i właściwie to jest na jakiejś randce. Biegałem z nimi w te i z powrotem, ale teraz muszę wykonać telefon.
Przyjazd tutaj był łatwy, ale zostawienie chłopaków wcale nie. Są dla mnie niemal tak samo ważni, jak moje dzieci i żona.
Nawet wątpię, że odbiorą.
Nie mam odwagi zadzwonić do Ashtona, nigdy nie powiedziałem mu, co myślę o jego rodzinie, bo czuję, jakbym nie miał do tego prawa. Jednak po dwudziestu latach nasze relacje są bardziej skomplikowane niż bliskie.
Jednak wybieram jeden numer.
Denerwuję się.
Cholernie.
– Proszę, proszę, kto tu do mnie dzwoni, już myślałem, że usunąłeś nasze numery.
– Powinienem zacząć od przepraszam?
– Chyba wszyscy czekaliśmy, aż to się wydarzy. Zawsze wiedzieliśmy, że nie jesteś tak bardzo z nami, jak powinieneś.
– Nie chciałem was zostawić na lodzie, ale moja żona znowu jest w ciąży i nie mogłem jej zostawić.
– Już to mówiłeś – faktycznie.
– Nie wiem, co powiedzieć – naprawdę.
– Po co dzwonisz?
– Teraz to wydaje się głupie – cholernie głupie.
– Dwadzieścia lat, Luke.
– To był najtrudniejszy wybór w moim życiu, Calum.
– Mogłeś...
– Próbowałem, nie pamiętasz? Kilkukrotnie próbowałem, a wy zawsze mówiliście, jeszcze tylko raz.
– Jesteś teraz szczęśliwy? – to łatwe pytanie.
– Tak, Calum, ale....
– Powiedz, o co chodzi.
– Nieważne, naprawdę nieważne. Mogę jeszcze kiedyś zadzwonić, żeby zapytać, co u ciebie?
– Jasne, będę miał teraz dużo czasu, żeby zastanowić się, co zrobić z życiem, gdy ktoś zniszczył mój zespół.
– Calum...
– Daj mi czas. Może ja sam do ciebie zadzwonię?
– A jak....
– Ashton wyjechał ze swoją rodziną, Mike nie odzywa się do żadnego z nas.
Zniszczyłem wszystko.
Nie tylko swoje relacje z nimi, ale także ich.
– Zadzwonię, a jak bym długo nie dzwonił to ty też możesz zadzwonić.
– Dzięki.
– To do usłyszenia – mówi.
– Do usłyszenia.
– Tato! – krzyczy Eliot – Pójdziemy na lody?
– Może zaczekamy na dziewczyny?
Siadają obok mnie tacy mokrzy, że piasek przykleja im się do tyłków.
– Na jak długo zostajesz, tatusiu?
– Nigdzie się nie wybieram – informuję ich – Zostanę tak długo, jak będziecie chcieli.
– Czyli na zawsze?
Czochram mokre włosy Charliego.
– Dokładnie tak, Charlie.
– Super! – obejmuje mnie w pasie i ściska z całych sił.
Matthew
Pewność siebie przy dziewczynie to coś czego myślałem, że nie posiadam. A jednak przy odpowiedniej dziewczynie, gdy czuję się rozluźniony i nie muszę być jakiś, a mogę być sobą jest niesamowite.
Trzymam ją za rękę, gdy prowadzę samochód i to wydaje się takie właściwe.
Nie chcę nigdy jej puścić i to najlepsze uczucie na świecie.
– Gdzie właściwie jedziemy?
– Do super fajnego sklepu z modelami.
Jej oczy robią się wielkie.
– Będziemy budować?
Chyba martwię się o jej reakcje, może nie chce tego robić tak często.
– Coś wielkiego?
– Super wielkiego.
– Zbudujemy kiedyś coś sami? – pyta podekscytowana – Wiesz, własny projekt, materiały, które trzeba wyciąć i takie inne pierdoły.
– Nigdy o tym nie myślałem...
– Widzisz, od tego masz mnie – unosi nasze splecione dłonie i całuje moją.
– Nie chcesz robić, czegoś innego?
– Matt, co może być lepszego od budowania rzeczy?!
Jeden z bardzo wielu powodów, dlaczego tak bardzo ją kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro