62 |słowa|
Shannon
– Cześć – mówi do mnie jeszcze raz.
– Cześć – staramy się odwrócić głowy od naszego syna, który całuje się na plaży.
– Pamiętasz, jak my byliśmy tacy zakochani?
Kładę dłoń na swoim brzuchu, przypominają sobie, jak faktycznie niedawno to było.
– Co u ciebie? – pytam, jak idiotka.
– Mam ochotę cię pocałować, bo wiem, że kocham cię z całych sił. Mam ochotę wrócić z wami do domu, bo wiem, jak wiele tracę. Mam ochotę po prostu poczuć się, jak w domu.
– Zawsze masz ochotę mnie całować – próbuję ukryć uśmiech – Ale ja nie mogę ci na to pozwolić, Luke. Nie mogę cały czas na ciebie czekać.
– To tylko cztery miesiące. Mała trasa....
– A potem zrobi się większa i kolejna i jeszcze jedna.. – zawsze tak jest.
– Tym razem..
– Tym razem miałeś wrócić i co gdzie jesteś? – rozglądam się, jakby to była jakaś sztuka teatralna – Potrzebujemy cię – może moja dłoń na brzuchu nie jest wymowna – Dzieci zawsze będą cię potrzebować, ale ja nie. Dlatego...
– Nie kończ tego zdania, nigdy ich nie podpiszę.
– A ja nigdy do ciebie nie wrócę.
– Tak?
Chyba nie jestem zbyt przekonywująca.
Ja po prostu mam dosyć czekania, jestem nim zmęczona. Samotność rośnie z każdym jego wyjazdem.
– Czyli jeśli cię teraz pocałuję..
– To był długi lot, za długi. Mogę się położyć? Będziesz miał na nich oko, czy skoro tu jestem musisz wracać?
– Nigdzie się nie wybieram.
– Ta, jasne, jak długo?
– Wyśpij się, ja zrobię obiad, a potem porozmawiamy..
– Proszę, nie pozwól im tylko uprawiać seksu, nie potrzebujemy w tej chwili drugiej ciąży.
– Ta dziewczyna jest w porządku?
– Matthew nie mógł lepiej trafić.
– Dobrze.
Zerkam jeszcze na dzieciaki, które nie przestają się całować. Uśmiecham się.
– Ciekawe, czy po dwudziestu latach też tak może być.
Zostawiam go z tym pytaniem i idę się przespać. Ostatnio sypiam za dwóch, co jest kompletnie zgodne z prawdą.
Luke
Odgarniam jej włosy z czoła nieco się niepokojąc. Przespała resztę dnia i całą noc. Nie widziałem jej tak długo śpiącej od wielu lat. I to nie tylko ze względu na moją nieobecność.
Otwiera oczy i co gorsza dalej wygląda na zmęczoną.
– Hej, ostatni raz tak długo spałaś, gdy byłaś w ciąży z chłopcami – głaszczę jej policzek.
– Nie spałeś tutaj?
– Rozmawiałem z naszym synem. Wy byłyście wykończone. Mat pojechał pokazać Nelly kawałek Los Angeles.
– Oo, to dobrze.
Kładzie dłoń na brzuchu, co jest dosyć zaskakujące.
– To jak? Mogłabyś być w tej ciąży? – próbuję rozluźnić atmosferę, ale jej oczy robią się tak duże, że kompletnie nie podłapuje żartu – O co chodzi, Shannon?
– Skąd wiesz o dziecku? Nikomu nie powiedziałam...
– Co, Shannon?
– Skąd wiesz, że jestem w ciąży?
Chryste panie, czy ja śnię?
– Shannon, kochanie, nic nie rozumiem, jakie dziecko?
– Nasze dziecko! Jestem w ciąży!
Boże.
– Naprawdę?
Siada, jakby nie mogła uwierzyć w moją reakcje.
– Też byłam zaskoczona – szepcze – W końcu jestem już stara...
– Będziemy mieli dziecko? – brzmię, jakby to było nasze pierwsze.
– Trzeci miesiąc...
– Trzeci? Wiesz już...
– Nie chciałam wiedzieć – bo jest przerażona, mogę zobaczyć to na jej twarzy.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś, gdy tylko się dowiedziałaś? Shannon, miałem prawo wiedzieć od razu...
– A co to zmieni?
– To zmienia wszystko – ona nie wierzy w moje słowa wiem to – Nie powinnaś być sama z czwórką dzieci i piątym w drodze. Nie teraz, nie nigdy, nie w tym wieku.
– Wszystko jest w porządku, biorę dużo witamin, ale nie mogę pokonać zmęczenia.
– Chodź tu – ona się jednak nie rusza.
Więc to ja się przysuwam i przyciągam ją do siebie, a gdy tylko jest w moich objęciach wybucha płaczem.
Wszyscy w tej rodzinie za dużo płaczemy. Muszę to zmienić.
– Tak strasznie się boję.
– Czego?
– Że znowu będę musiała robić to sama. Nie mam już siły, a teraz nie mam też już Logana.
Jest sama.
Zupełnie sama.
Dzieci nie zapełnią wszystkich pustej.
– Niczego nie będziesz robić sama. Wszystko jest już dobrze, Shannon – przytulam ją mocniej – To koniec twojej walki.
– Ja naprawdę się cieszę, tylko...
Tylko mnie tam nie ma.
Chryste, jaka miłość może być popieprzona.
– Zgadnij co? – przysuwam usta do jej ucha – Ja też się cieszę. Mam nadzieję, że to córeczka. Chciałbym jeszcze jedną dziewczynkę.
– Naprawdę? – obraca do mnie głowę, a ja ocieram jej łzy.
– Naprawdę – całuję ją w nos – To jedna z lepszych wiadomości od dłuższego czasu – szczerzę się od ucha do ucha.
– Ty naprawdę się cieszysz – jest zaskoczona – Nie myślałam..
– A co myślałaś? To nasza rodzina! Cieszę się, że może być, jak największa! Powinniśmy to uczcić.
Shannon ziewa.
– Myślę, że za mało jesz, stąd ta cały czas śpiąca postawa. Idziemy na pyszne jedzenie i to już.
Znowu obraca się w moją stronę. Patrzy mi w oczy, a ja nie mogę się powstrzymać i muskam jej wargi swoimi. Patrzy na mnie jeszcze raz, ja patrzę na nią i całuję ją.
Nie protestuje.
– Nie możesz...
– Shannon Hemmings, nie będzie żadnego rozwodu, wrócimy razem do domu i wychowamy nasze dzieci i będziemy się cieszyć każdą chwilą, jakby żadna nie mogła być lepsza, a po chwili wydarzy się coś równie cudownego i tak w kółko.
– Przestań – prosi.
– Shannon Hemmings, nigdy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro