Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

62 |słowa|

Shannon

– Cześć – mówi do mnie jeszcze raz.

– Cześć – staramy się odwrócić głowy od naszego syna, który całuje się na plaży.

– Pamiętasz, jak my byliśmy tacy zakochani?

Kładę dłoń na swoim brzuchu, przypominają sobie, jak faktycznie niedawno to było.

–  Co u ciebie? – pytam, jak idiotka.

– Mam ochotę cię pocałować, bo wiem, że kocham cię z całych sił. Mam ochotę wrócić z wami do domu, bo wiem, jak wiele tracę. Mam ochotę po prostu poczuć się, jak w domu.

– Zawsze masz ochotę mnie całować – próbuję ukryć uśmiech – Ale ja nie mogę ci na to pozwolić, Luke. Nie mogę cały czas na ciebie czekać.

– To tylko cztery miesiące. Mała trasa....

– A potem zrobi się większa i kolejna i jeszcze jedna.. – zawsze tak jest.

– Tym razem..

– Tym razem miałeś wrócić i co gdzie jesteś? – rozglądam się, jakby to była jakaś sztuka teatralna – Potrzebujemy cię – może moja dłoń na brzuchu nie jest wymowna – Dzieci zawsze będą cię potrzebować, ale ja nie. Dlatego...

– Nie kończ tego zdania, nigdy ich nie podpiszę.

– A ja nigdy do ciebie nie wrócę.

– Tak?

Chyba nie jestem zbyt przekonywująca.

Ja po prostu mam dosyć czekania, jestem nim zmęczona. Samotność rośnie z każdym jego wyjazdem.

– Czyli jeśli cię teraz pocałuję..

– To był długi lot, za długi. Mogę się położyć? Będziesz miał na nich oko, czy skoro tu jestem musisz wracać?

– Nigdzie się nie wybieram.

– Ta, jasne, jak długo?

– Wyśpij się, ja zrobię obiad, a potem porozmawiamy..

– Proszę, nie pozwól im tylko uprawiać seksu, nie potrzebujemy w tej chwili drugiej ciąży.

– Ta dziewczyna jest w porządku?

– Matthew nie mógł lepiej trafić.

– Dobrze.

Zerkam jeszcze na dzieciaki, które nie przestają się całować. Uśmiecham się.

– Ciekawe, czy po dwudziestu latach też tak może być.

Zostawiam go z tym pytaniem i idę się przespać. Ostatnio sypiam za dwóch, co jest kompletnie zgodne z prawdą.

Luke

Odgarniam jej włosy z czoła nieco się niepokojąc. Przespała resztę dnia i całą noc. Nie widziałem jej tak długo śpiącej od wielu lat. I to nie tylko ze względu na moją nieobecność.

Otwiera oczy i co gorsza dalej wygląda na zmęczoną.

– Hej, ostatni raz tak długo spałaś, gdy byłaś w ciąży z chłopcami – głaszczę jej policzek.

– Nie spałeś tutaj?

– Rozmawiałem z naszym synem. Wy byłyście wykończone. Mat pojechał pokazać Nelly kawałek Los Angeles.

– Oo, to dobrze.

Kładzie dłoń na brzuchu, co jest dosyć zaskakujące.

– To jak? Mogłabyś być w tej ciąży? – próbuję rozluźnić atmosferę, ale jej oczy robią się tak duże, że kompletnie nie podłapuje żartu – O co chodzi, Shannon?

– Skąd wiesz o dziecku? Nikomu nie powiedziałam...

– Co, Shannon?

– Skąd wiesz, że jestem w ciąży?

Chryste panie, czy ja śnię?

– Shannon, kochanie, nic nie rozumiem, jakie dziecko?

– Nasze dziecko! Jestem w ciąży!

Boże.

– Naprawdę?

Siada, jakby nie mogła uwierzyć w moją reakcje.

– Też byłam zaskoczona – szepcze – W końcu jestem już stara...

– Będziemy mieli dziecko? – brzmię, jakby to było nasze pierwsze.

– Trzeci miesiąc...

– Trzeci? Wiesz już...

– Nie chciałam wiedzieć – bo jest przerażona, mogę zobaczyć to na jej twarzy.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś, gdy tylko się dowiedziałaś? Shannon, miałem prawo wiedzieć od razu...

– A co to zmieni?

– To zmienia wszystko – ona nie wierzy w moje słowa wiem to – Nie powinnaś być sama z czwórką dzieci i piątym w drodze. Nie teraz, nie nigdy, nie w tym wieku.

– Wszystko jest w porządku, biorę dużo witamin, ale nie mogę pokonać zmęczenia.

– Chodź tu – ona się jednak nie rusza.

Więc to ja się przysuwam i przyciągam ją do siebie, a gdy tylko jest w moich objęciach wybucha płaczem.

Wszyscy w tej rodzinie za dużo płaczemy. Muszę to zmienić.

– Tak strasznie się boję.

– Czego?

– Że znowu będę musiała robić to sama. Nie mam już siły, a teraz nie mam też już Logana.

Jest sama.

Zupełnie sama.

Dzieci nie zapełnią wszystkich pustej.

– Niczego nie będziesz robić sama. Wszystko jest już dobrze, Shannon – przytulam ją mocniej – To koniec twojej walki.

– Ja naprawdę się cieszę, tylko...

Tylko mnie tam nie ma.

Chryste, jaka miłość może być popieprzona.

– Zgadnij co? – przysuwam usta do jej ucha – Ja też się cieszę. Mam nadzieję, że to córeczka. Chciałbym jeszcze jedną dziewczynkę.

– Naprawdę? – obraca do mnie głowę, a ja ocieram jej łzy.

– Naprawdę – całuję ją w nos – To jedna z lepszych wiadomości od dłuższego czasu – szczerzę się od ucha do ucha.

– Ty naprawdę się cieszysz – jest zaskoczona – Nie myślałam..

– A co myślałaś? To nasza rodzina! Cieszę się, że może być, jak największa! Powinniśmy to uczcić.

Shannon ziewa.

– Myślę, że za mało jesz, stąd ta cały czas śpiąca postawa. Idziemy na pyszne jedzenie i to już.

Znowu obraca się w moją stronę. Patrzy mi w oczy, a ja nie mogę się powstrzymać i muskam jej wargi swoimi. Patrzy na mnie jeszcze raz, ja patrzę na nią i całuję ją.

Nie protestuje.

– Nie możesz...

–  Shannon Hemmings, nie będzie żadnego rozwodu, wrócimy razem do domu i wychowamy nasze dzieci i będziemy się cieszyć każdą chwilą, jakby żadna nie mogła być lepsza, a po chwili wydarzy się coś równie cudownego i tak w kółko.

– Przestań – prosi.

– Shannon Hemmings, nigdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro