53 |woda|
Dzisiejsze upały spowodowały brak chęci do szkoły, ale niekoniecznie mój brak chęci, a Nelly. Przysłała wiadomość, że nie będzie tracić czasu w taką pogodę. Ostatnio odkryłem, że jest pilną uczennicą. Ma naprawdę wysoką średnia i ostatnio zaczęliśmy się licytować na temat ocen, dlatego oboje ciężko pracujemy. Co wzbudza we mnie jeszcze większe zdziwienie, gdy namawia mnie na wagary. A ja nie mam ochoty nic nie robić, nawet jeśli jest bardzo ciepło. Wychowywaliśmy się w tej pogodzie.
Dlatego podjeżdżam pod nią w umówione miejsce. Nie pokazała mi jeszcze swojego domu i niemal błagała mnie, żebym pod niego nie podjeżdżał, bo matka nie da jej żyć i będzie chciała pieniędzy.
Nie rozpoznaje mnie, ponieważ przyjechałem innym samochodem. To pick up wujka Logana, pozwolił mi go użyć tylko za zgodą mamy.
Nelly jest bardzo drobna i ma problem z wejściem do środka. Chętnie bym ją podniósł, ale ona chce zrobić to sama.
– Koleś, co jest? Co to za samochód? I deski w bagażniku? Odbiło ci? Kogo okradłeś?
– Dzień dobry, słoneczko.
– Witamy się z niebem? – unosi głowę w jego stronę.
– Jedziemy surfować.
– Co?
– Są dzisiaj fajne fale, nie za duże, nie za małe.
– Przecież nie umiesz surfować.
– No to, co? Razem się nauczymy. Masz strój kąpielowy?
— Mam! – krzyczy radośnie, mimo, że przed chwila nie było widać w niej tej radości – Zawsze chciałam to zrobić, cały czas obserwowałam ludzi, którzy to robią, a potem mieszkałam z dała od oceanu..
– No i nie miałaś mnie za przyjaciela.
– Uważnie słuchasz – obraca się w moją stronę – Jestem zaskoczona.
– To jest to, co robią przyjaciele, nie?
– Najlepsi przyjaciele! – uderza w moje udo chyba z całą swoją siłą, ponieważ jest to naprawdę bolesne – Przepraszam! – unosi ręce w geście poddania – Pocałowałabym je, ale to mogłoby się nie spodobać twojej dziewczynie.
Emma.
Powinienem być tam z nią.
Jednak jestem tutaj.
I mimo, że tęsknię z każdym dniem to się staje, co raz bardziej do zniesienia. To chyba wina Nelly, ona sprawia, że przypominam sobie, dlaczego tak bardzo kocham Sydney.
Gdy byłem młodszy chciałem wyjechać do ojca na stałe. Wtedy on mi wytłumaczył, że to my jesteśmy jego stałą. Uwierzyłem mu i chyba dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo kocham to miejsce.
Nelly wyciąga z torby okropne okulary, które zasłaniają całą jej twarz. Są w cholerną panterkę. Po chwili odsłania kawałek swojej twarzy, spinając włosy w wysoki kucyk.
– Skąd je wytrząsnęłaś?
– Te okulary? Czyż nie są piękne? Ukazują moją drapieżną osobowość. Kocham je i kosztowały trzy dolary. Są ogromnym kontrastem do moich okularów na co dzień..
– Tak, krytykuj mój prezent.
– To nie do końca był prezent.. i wiesz, że jestem za niego wdzięczna. Może nigdy nie będę mogła się odwdzięczyć.
– Może, gdy kiedyś ja będę miał wadę wzroku, ty kupisz mi okulary.
– Okej, umowa stoi, a teraz napatrz się na mnie w tych cudeńkach.
– Widzisz cokolwiek? – nie wiem, czy jestem zaniepokojony, czy zdezorientowany.
Okej, ona mnie trochę dezorientuje.
– I tak swieci słońce, więc nic bym nie widziała. Po za tym do słonej wody nie mogę ich ubrać.
–A soczewki?
– Nawet nie zaczynaj – przewraca oczami – Jesteś za dobrym facetem, Matt.
– Już ktoś mi to kiedyś powiedział.
Emma.
Znowu myślę o niej.
Cholera.
Czy właśnie tutaj ją zdradzam?
Nie.
Nelly jest moją przyjaciółką i nic tego nie zmieni, bez niej bym oszalał. Czuję, jakby rozumiała mnie lepiej niż Jack.
– Dobrze, więc wiesz, że ludzie naprawdę tak o tobie myślą.
– Dlaczego dobrych ludzi spotyka tyle gówna? – pytam.
– Nie wiem, Matt, ale doceńmy to, co mamy. Na przykład... – macha palcem pomiędzy mną, a nią – To, to jest dobre.
– A dzisiaj nauczymy się surfować! – sam jestem podekscytowany. Te deski też są wujka Logana, on potrafi surfować. Może gdyby tu był to by nam pomógł. Nasza relacja zmieniła się.
– Czy żeby się czegoś nauczyć nie potrzeba kogoś kto już to umie?
– A co z metodą prób i błędów? – pytam – Mamy cały dzień.
– Tak jakby odbędziemy jakieś lekcje.
– Szkoła na fali.
– Dobra, ja też jestem podekscytowana.
Uśmiecha się od ucha do ucha.
Ja też się uśmiecham.
Ostatnio nawet widziałem, jak mama się uśmiecha, gdy razem gotowały.
W końcu docieramy nad ocean. Biorę dwie deski, bo wydaje mi się, że będzie dla niej za ciężka, a ona nie protestuje, ponieważ biegnie prosto do wody. Zrzucając po drodze z siebie ubrania.
Gdy docieram nad samą wodę, ona już jest cała mokra od fal. Chlapie we mnie wodą jeszcze zanim zdejmuję z siebie ubrania.
Mimo wszystko szuka pozytywów w życiu.
Dlatego ja też to robię.
– Może zaczniemy od ciebie?
– Nie zamierzam się z tobą o to kłócić, daj mi deskę. Zobaczymy, czy się na niej utrzymam.
Wchodzimy do wody nie za głęboko i nie za płytko. Na tyle, żeby ona sięgała dna i żeby dale nie rozbijały się prosto o nas. Niezbyt zgrabnie wchodzi na deskę, przyciskając pierś do drewna. Trzymam deskę, żeby nie poruszała się na wodzie. Nie wiem, ile widzi bez okularów, ale bardzo powoli zaczyna stawać na nogach. Po drodze łapie się moich ramion i nie puszcza ich.
– No dalej, Nelly.
– To wydaje się głupie – bąka – Jak mam ustać na wodzie?
– Właśnie dlatego nie stoisz bezpośrednio na wodzie..
– Okej.
Od niepewności do puszczenia mnie całkowicie. Fala przechodzi pomiędzy nami.. a ona leci prosto do wody.
Nie wiem, jak miałbym ją przed tym uchronić.
Powtarzamy to jeszcze kilka razy, ale z każdym razem robi się to, co raz bardziej frustrujące. Nelly chce spróbować bliżej brzegu. Poczuć się, jak zawodowy surfer.
Jednak to okazuje się trudne.
Wracamy na głębszą wodę. Słońce razi, co raz mocniej, a ona wydaje się jednocześnie, co raz bardziej zmęczona i zdeterminowana.
Fale się trochę powiększyły, ale to jej nie przeszkadza.
No może do momentu, gdy fale są naprawdę duże, a ona staje na desce i leci prosto na mnie..
Otacza ramionami moją szyje, a duża fala podmywa nas oboje.
Trwa to ułamek sekundy, gdy wszechobecna woda, przysuwa nas do siebie, aż nasze nosy się stykają, a może coś więcej, niż nosy.. łapię ją w ciasnym uścisku, bojąc się, że coś mi ją porwie.
Ta chwila to wieczność.
Wieczność, gdy nasze usta ledwo się dotykają lub prawie to robią.
Sekunda, gdy znowu uderza w nas słońce.
*****
Będę was katować i bez końca zapraszać na Frerway, dopóki was tam nie zobaczę. To naprawdę będzie super historia, zajrzyjcie, serio:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro