42 |okularnica|
– Musisz mi pomóc – wpadam do jego pokoju, jak szaleniec. Dobrze, że jego mama mnie lubi.
– Co jest, koleś? – tak, po prostu. Nie potrzebujemy żadnych ‚cześć', jest mi na pewno najbliższy ze wszystkich moich znajomych.
– Musisz wkraść się ze mną do gabinetu pielęgniarki.
Obraca krzesło w moją stronę i patrzy na mnie, jak na idiotę.
– Zostałeś ćpunem w LA i brakuje ci towaru?
– Bądź poważny – przewracam oczami.
– Ja? – wymachuje rękami w swoją stronę – Mówisz to do mnie? Gdy po prostu tu wpadasz i przekonujesz mnie do włamania? Mógłbym cię podać na policję, wiesz – na jego ustach iskrzy uśmiech.
– Jesteś moim przyjacielem.
– Teraz nim jestem? – na szczęście jest rozbawiony – Co kradniemy?
– Tylko spisujemy pewne dane.
– Szukamy dziewic?
– Co, koleś? – teraz to ja patrzę na niego, jak na idiotę.
– Podobno pielęgniarka...
– Nawet nie kończ – Jack jest dziwakiem, ale ja też.
– Więc??
– Wady oczu.
Dobrze, może ja jestem większym dziwakiem.
– Dobra, to się robi trochę przerażajace. Na pewno nie muszę wzywać policji?
– Myślisz, że chcę twoich oczu?
Jack wybucha śmiechem, rozluźniając atmosferę.
– Popsułem takiej jednej okulary i miałem to gdzieś, do momentu, gdy nie okazało się, że tydzień później, a nawet dłużej chodzi bez nich. Jest ślepa, Jack. Nie przyjmie takiego prezentu, bo jest na to za dumna. Wiem, że w rzeczywistości to nie byłby prezent, tylko zwrot jej własności, ale czuję, że go nie przyjmie.. dlatego muszę dowiedzieć się sam o jej wadzie...
– Jesteś nienormalny, prawda?
– Trochę – przyznaję się – Ona przez to cierpi...
– A ty masz takie wielkie serce – kpi ze mnie.
– To pomożesz mi czy nie?
– Ty mój przyjacielu w zbrodni, powiedz mi, co mam robić.
Więc wszystko mu tłumaczę, a on na szczęście się zgadza.
Następnego dnia mam już jej bardzo osobiste dane. Teraz tylko potrzebuję jakiś fajnych oprawek, które pasowałyby...
Dlatego przez chwile sobie ją przypominam. Jej nieco rude włosy, ale bardziej w ciepłym odcieniu brązu, z dużą ilością jasnych pasemek. Poskręcane, nieułożone, bardzo długie..
Ładna buzia..
– A może te? – dlaczego go zabrałem? Nie zapomni ni tego do końca życia.
Trzyma w rękach oprawki..
Kręcę głową, nie podobają mi się.
To powinno być coś klasycznego, ale i..
Nie mogę uwierzyć, że poświęcam na to tyle czasu.
Oszalałem.
W końcu znajdę odpowiednie, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Następnego dnia, udaje mi się dostać do jej szafki i właśnie tam je ukrywam z samego rana. Teraz stoję za rogiem i czekam, aż otworzy szafkę i zobaczy okulary.
Bo je zobaczy, prawda?
Nie jest, aż tak ślepa?
Nie pomyślałem o tym...
Ale chodzi do szkoły, widzi coś, musi się jakoś poruszać.
Zostawiłem mały liścik, ale pudełko jest duże, na pewno zauważy.
Otwiera szafkę.
Widzę połowę jej twarzy.
Dostrzega pudełeczko, mogę to stwierdzić po jej minie.
Rozgląda się, więc bardziej się ukrywam, a gdy przestaje, znowu się wychylam, żeby zobaczyć, jak zareaguje.
Jestem spóźniony na lekcje, ona także.
Ale to się nie liczy.
Obraca je między palcami.
Znowu zaczyna się rozglądać..
A potem nasuwa na nos.
Chyba pasują, stąd wygląda, że tak.
Zaczynam się uśmiechać, a może robiłem to już wcześniej?
Rozgląda się znowu.
Mam nadzieję, że dobrze widzi.
To nie było tanie, ale naprawdę cieszę się, że wydałem pieniądze ojca na coś takiego. Muszę naprawdę zacząć zarabiać władne, ale zanim to się stanie.. tak, to była właściwie wydana kasa.
Teraz mogę spokojnie ruszyć na zajęcia.
To była moja wina.
Cieszę się, że to naprawiłem.
Mamy dzisiaj wspólne lekcje, a ona z dumą używa swoich okularów, jakby nigdy nikt nie dał jej lepszego prezentu. Chwali się nimi w sposób, w który nikt po za mną nie zauważa.
Tego dnia pare razy mijam ją na korytarzu, ale któregoś razu, gdy to robię, nie mogę się powstrzymać i przechodząc obok niej całuję ją w skroń i szepczę prosto do ucha.
– Do twarzy ci w tych okularach.
I po prostu ruszam dalej, bardzo z siebie zadowolony.
Chyba naprawdę jestem dziwakiem.
Jednak nie mogę się powstrzymać i obracam do tyłu, a wtedy dostrzegam jej wściekłą minę i ten widok mi się nie podoba...
Przy okazji potykam się i upadam.
Kurwa.
Wtedy dostrzegam jej uśmiech.
Myślę, że po prostu pójdzie dalej, jak wszyscy, ale ona staje nade mną i wyciąga do mnie dłoń.
– Jesteś okropną niezdarą. Dlaczego to zrobiłeś? – pomaga mi wstać i nie spuszcza ze mnie wzroku.
– Przepraszam, że zepsułem twoje okulary.
– Nie chciałam...
– Nie przejmuj się tym, w ogóle. Mój ojciec jest strasznym dupkiem, a jego kasa ma mi to wynagrodzić. Po za tym nie chcę być dupkiem, jak on, dlatego przepraszam i wyglądasz naprawdę świetnie...
Naprawdę jej pasują. Poprawia je trochę, jakby mi nie wierzyła.
– To ja na ciebie wpadłam – mówi – To nie była twoja wina...
– Nelly, mój ojciec to dupek. Prezenty od dupka zawsze dobrze smakują, więc się nim ciesz, dobrze?
– Ty też jesteś dupkiem – mówi mi.
– Ta? Możesz to wyczytać teraz z mojej twarzy?
– Mogę to poczuć.
I po prostu odchodzi.
A ja gapię się na nią, bo..
Bo po prostu chcę się na nią gapić.
I wtedy uświadamiam sobie, że odkąd zająłem się sprawą okularnicy, ani razu, aż do teraz nie pomysłem o Emmie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro