Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32 |po drugiej stronie|

Shannon

Paryż może i jest piękny, ale cieszę się na powrót do Los Angeles. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz na tak długo zostawiłam moje dzieci, nasze dzieci. Dlatego gdy taksówka odwozi nas pod dom, a one wybiegają przez drzwi, jestem tak rozemocjonowana, że jestem bliska łez. Moje aniołku wpadają w moje ramiona, po czym biegną do taty. Matthewa nie ma, a za nim także tęsknię. Mamy czasem takie chwile, które chce zapamiętać na zawsze i z każdym dniem pojawia ich się więcej i więcej. Nie wiem, gdzie jest, ale wiem, że chciałabym go tutaj.

– Złożyliśmy z Matthewem wszystko, co nam kupiłeś, tatusiu!

– Matthew mnie nauczył! – dodaje Evelyn – Chcesz zobaczyć?

– Bardzo chętnie.

Evelyn i Charlie ciągną go za ręce w stronę domu, a Eliot łapie mnie, żeby także wprowadzić mnie do środka.

– Kiedy wrócimy do domu, mamuś? – pyta mój synek – Chcę pograć z chłopakami w piłkę.

– A co z parkami rozrywki?

Otwiera szeroko oczy.

– Obiecuję, że jeszcze zdążysz – całuję go w główkę.

A wtedy dostrzegam kogoś na tarasie.

Wiem, że to mój najstarszy syn, bo tak bardzo przypomina mi Luke'a, zanim w ogóle został moim przyjacielem, czy chłopakiem. Tylko, że dostrzegam coś, czego Luke nigdy nie lubił.

Wychodzę na taras z zamiarem przytulenia go, bo jest moim synem i to normalny odruch, ale szybko mam też ochotę na niego krzyczeć, gdy dostrzegam w jego dłoni papierosa.

– Matthew, co ty robisz?

– Cześć, mamo – gasi papierosa i uśmiecha się do mnie.

– Dlaczego palisz? Matthew! Masz szesnaście lat! – oburzam się – Nie uśmiechaj się! Tylko mi odpowiadaj! To sama trucizna...

On tak po prostu bierze mnie w uścisk.

Jakby nie był na mnie już zły, że tu przyjechaliśmy.

– Cześć, mamo.

– Matthew...

– Jestem już dorosły, zrozum to proszę.

– Twój ojciec, ani ja nigdy nie będziemy popierać papierosów. Nie będziesz palić. Oddaj mi je.

Wyciągam rękę, czekając na paczkę.

– Matthew, jeśli go jest to, co chcesz kupować z pieniędzy swojego taty... – patrzę na niego – Nie zgadzam się. Twojego taty nie po to tyle czasu nie było w domu, żebyś ty wydawał jego ciężko zarobione pieniądze na to.

– Naprawdę tak to przedstawiasz, mamo? – pytam mnie – Jakby papierosy były najgorszym, co mi się przytrafiło?

– To uzależnienie, które prowadzi do śmierci.

– Smakują mi – informuje mnie – Alkohol też jest dobry – dodaje – Tata ma...

– Co mam? – Luke dołącza do nas na tarasie – Dlaczego śmierdzi tu fajkami?

– Twój syn...

– Cześć, tato – jestem tak zaskoczona tym przyjaznym tonem, że w ogóle nie wiem, co powiedzieć.

– Oddaj mi to – Luke ignoruje jego przyjazne ‚cześć' – Matthew i to już.

– Chciałeś, żebym polubił Los Angeles..

– Chciałem, żebyś zobaczył prawdziwe Los Angeles, a nie zaczął się zachowywać, jak dzieciak stąd.

Luke w tej chwili bardzo na nikogo naciska.

– Jesteś mądrzejszy od tego. Oddaj mi to gówno.

– Może gdybyś nie wyjechał..

– Skończyłem z co by było gdyby, ponieważ ty zawsze znajdziesz sposób, żeby mnie nienawidzić. Oddaj mi te papierosy.

– To kupię następne – informuje go.

– Oddaj mi kartę – no i się zaczyna.

Matthew wygląda na bardzo z siebie zadowolonego i to ten dziwny rodzaj samozadowolenia, którego wcześniej u niego nie widziałam. Nagle wygląda, jakby był starszy o kilka lat i na dodatek zjadł cały rozum.

– Rozumiem, dlaczego tak kochasz LA.

Luke patrzy na mnie, a ja na niego.

– Cieszę się, że jesteście, a teraz wychodzę.

Gdzie mój syn?

Kim jest ten chłopiec udający młodego mężczyznę?

– Wracasz na kolacje! – krzyczy za nim Luke.

– Już się umówiłem!

Dalej czuję jego nienawiść do ojca, ale nie widać jej już tak bardzo w jego słowach. Nie rozumiem.

– Tatusiu! – to Eliot, ciągnie go za nogawkę spodni – Chodź!

– Idę – czochra mu włosy – Jak ty masz właściwie na imię? – żartuje z syna – Jesteś moim Eliotem czy moim Charlie'm? – bierze go na ręce i zaczyna łaskotać – Oczywiście, że Eliotem.

– Tak, tatusiu.

Muszę porozmawiać z Matthewem, ale niezbyt wiem, jak to zrobić.

Logan

Mój telefon dzwoni, gdy ja próbuję znaleźć jakieś sensowne ogłoszenie o prace. Nie jest to proste.

– Tak?

– Cześć, wujku.

Uśmiecham się.

Tak bardzo za nimi tęsknię.

– Cześć, co słychać?

– Muszę ci o czymś powiedzieć, proszę nie bądź zły.

O nie.

– Co się stało, Matt? – używam zdrobnienia, którego ludzie raczej nie używają, jakby do niego bardziej pasowało pełne imię – Z mamą i rodzeństwem wszystko dobrze? A twój tata?

– Chcę zostać tutaj.

Jestem z nim bardzo związany.

Dlatego czuję, jak tracę kawałek serca.

Jestem z nim najbliżej.

A on..

Dogadał się z tatą? To dobrze.

Kocha tatę.

Chcę, żeby miał z tatą nawet lepsze relacje, niż ze mną.

– Dogadałeś się z tatą?

– Poznałem dziewczynę, ale nie mów rodzicom, bo jest trochę starsza, tylko trzy lata... zakochałem się, wujku i nie chcę być, jak tata, który zostawia swoją ukochaną. Proszę zrozum mnie, będziemy się widywać i...

– Rodzice ci pozwolili?

– Jeszcze z nimi o tym nie rozmawiałem, ale powinni się zgodzić, prawda? Skoro teraz są w sobie tacy zakochani, a ja dogadam się z tatą, to będzie chciał, żebym został, prawda?

– Matthew, to nie brzmi szczerze.

– Ale ja ją kocham! — przechodzi do obrony, zanim w ogóle to konieczne. Luke jest taki sam.

– Dobrze, opowiedz mi o niej.

Luke nie wie, ale ja wiem.

Dlaczego do cholery to mnie cieszy?

Nie jestem takim człowiekiem, ani takim bratem.

Ale chciałbym...

Chciałbym coś własnego.

Dlatego, gdy kończę rozmowę z Matthewem, bez zapowiedzi jadę do Alyssa'y i pukam do jej drzwi. Otwiera mi z łyżką lodów w ustach.

Jest młoda.

Ale piękna.

Piękna w swej młodości.

– Przez tą małą dziewczynkę we mnie jestem cały czas głodna.

Podoba mi się w jaki sposób mówi o naszym dziecku.

Wierzę, że to moje dziecko i że to wszystko to jakiś znak.

Matthew chce tam zostać.

Shannon chce być z Luke'm.

Nie mam tam nic, co byłoby naprawdę moje.

Uśmiecham się.

– Kupić ci coś? Pójdę do sklepu i wrócę..

– Jesteś słodki – zaczyna chichotać i można by pomyśleć, że jest młodsza, niż dwadzieścia pięć lat – Wchodź, wszystko mam.

Może to moja przyszła rodzina. Może w końcu okażę się tym lepszym bratem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro