Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 |ojciec w tle|

Zaplanowałem coś dla Matthewa. Nie jestem ojcem roku, dlatego postanowiłem go trochę przekupić.

W naszym domu panują zasady, których on nie rozumie. Mieszkamy w ładnym miejscu, mamy ładne rzeczy, niczego nam nie brakuje, ale nie kupujemy rzeczy, które sprawią, że będziemy zepsuci. Tego czego sam nie kupię, nie kupię też dzieciakom. Tamto Porsche nie było moje, ale do syna to nie dociera.

Nie rozumie, że mogę zapłacić za jego wakacje w Europie, miliony kursów i zajęć dodatkowych. Mogę kupić mu nowy telefon, czy komputer, gdy będzie tego potrzebował, ale to nie znaczy, że gdy wychodzi nowy model biegnę do sklepu. Odkąd chłopcy się urodzili, mieszkamy w tym samym dom. Trzy lata temu robiliśmy remont i jeśli Shannon uzna, że to już czas, zrobimy go ponownie. Jednak jeśli Matthew postanowi, że teraz interesuje się astronomią, może mieć pokój pełen gwiazd od razu. Chodzi o to, żeby dzieci czuły się dobrze i żeby mogły nas o wszystko poprosić, ale żeby widziały różnice pomiędzy czymś z czym się identyfikują, co lubią, a czymś, co mają lubić inni. Właśnie dlatego nie kupię Matthewowi Porsche. Na litość boską, on chodzi do publicznej szkoły.

Jednak to nie znaczy, że nie pozwolę mu się jakimś przejechać.

Dlatego kilka dni później, gdy przystosowują się już do zmiany czasu, a raczej do tego, że są o jeden dzień w plecy, budzę go wcześnie rano, tak jak wtedy, gdy nie wszystko poszło po mojej myśli.

Jednak gdy chcę otworzyć drzwi od pokoju, szybko orientuję się, że Matthew już nie śpi.

– Dlaczego nie mogłem zostać z tobą? – jego głos jest pełen pytań, a nie złości, jak do mnie każdego dnia – To niesprawiedliwe, że musiałem tu przyjechać, bo nagle znalazł czas.

– Twój tata robi wszystko...

– Gówno prawda – i o to ten chłopak, którego ja dostaję – Wszystko, co robi to sprawia, że mama płacze, a Charlie i Eliot nie rozumieją, dlaczego nie mogą mówić do ciebie tato.

Co, kurwa?

– Wiesz, że nim nie jestem, Matthew.

– Na pewno? – to jest to, co myśli mój syn? To jest to czego chce?

Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Matthew siedzi z głową opartą o zgięte kolano, wpatrzony w ekran komputera.

– Kończ te rozmowę, wychodzimy – udaję, że nie wiem z kim rozmawia.

Nie wiem, które z nas bardziej rani. Nigdy nie chciałem tego dla niego, a on tego nie pojmuje.

– Gdzie? – pyta cicho.

– Niespodzianka.

Mój syn jest moim odbiciem. Wyglądałem identycznie w jego wieku i może byłem nawet równie zagubiony. Shannon powtarza, że to ten wiek, ale to coś więcej.

– Nie chcę iść. Rozmawiam z wujkiem Loganem.

– Idź, powinieneś spędzić trochę czasu z tatą.

Tak po prostu go słucha, jakby był większym autorytetem ode mnie.

Patrzymy na siebie z synem i widzę, że chce mu się krzyczeć, dokładnie tak samo, jak mi. Jednak żadne z nas tego nie robi.

Zabieram go przed dom, gdzie stoi wynajęty samochód.

– Nie kupiłem ci Porsche, ale co ty na to, żeby się trochę przejechać? – pytam – Zdałes egzamin za pierwszym razem..

Jego oczy robią się wielkie. Tego się nie spodziewał i bardzo dobrze.

– Wynająłem go i pomyślałem...

– Mogę kluczyki?

Rzucam mu je, a on bez słowa wsiada do środka. Otwiera mi drzwi, zapraszając do środka, chociaż tyle.

– Tak żyją bogacze? – pyta mnie rozglądając się po samochodzie – Myślą Porsche mają Porsche?

– Tak robią kochający rodzice – którzy rocznie odkładają kupę kasy, żeby nigdy ich dzieciom niczego nie brakowało.

– Gdzie jedziemy?

– Gdziekolwiek chcesz.

Kładzie dłonie na kierownicy, jego uśmiech rozjaśnia cały samochód. Jest szesnastolatkiem, rozumiem, że uszczęśliwiają go takie rzeczy, ale zarazem jest mi przykro, że to jest wszystko, czego ode mnie chce, gdzie czuje, że od mojego brata chce dużo więcej.

– Tylko nas nie zabij, okej?

– Jestem dobrym kierowcą – mówi – Wujek Logan by się ucieszył, gdyby mógłby się przejechać takim samochodem. Jest niesamowitym kierowcą.

– To twój bohater, co? – to ja powinienem nim być.

– Sprawia, że to wszystko ma sens – gdy ja mu go odbieram – Mówi, żebym nie czytał tego gówna w internecie, bo nawet połowa nie jest prawdą.

– Nawet jedna trzecia – poprawiam go.

– Wolisz mieszkać tutaj, niż w Sydney? – wypytuje.

– Nie – może powinienem powiedzieć więcej, ale nie wiem, jak ubrać to w słowa.

– Jesteście z mamą w otwartym związku? – coś zaciska się w mojej piersi na to pytanie. Ludzie, którzy znają naszą tajemnice cały czas zadają to pytanie – Czytałem o tym i o gwiazdach rocka, którzy mają... czy jesteś tylko z mamą? Bo mama nie zasługuje, żebyś ją zdradzał!

– Matthew, jak możesz...

– Jak mogę?! – przyśpiesza ten cholerny samochód – Jak ty możesz nas zostawiać?! Każdego jebanego dnia zastanawiam się, jakby to było, gdy to wujek Logan był moim tatą! Jakbym dumnie nosił nazwisko swojego ojca, jakby stał w pierwszy rzędzie na każdych ważnych uroczystościach! A nie na tyłach od czasu do czasu z czapką naciągniętą na oczy! – jeszcze przyśpiesza – Każdego dnia czuję, jakbym nie miał taty!

Patrzę na niego, a on patrzy na mnie. Kątem oka widzę zmieniające się światło.

– Hamuj do cholery! – wrzeszczę, a Matthew patrzy na drogę i... z przerażenia gaśnie mu samochód.

Gówno mnie obchodzi gdzie jesteśmy.

– Wysiadaj – jestem szorstki do syna, który nie zrobił nic złego. Zadał dobre pytania w złym czasie – Matthew wysiadaj.

Trzęsie się, ale otwiera drzwi, gdy wokół nas zaczynaja trąbić samochody.

Widzę łzy na jego twarzy, gdy zaczyna uciekać na pieprzoną plaże.

Nie mogę go złapać i zostawić tu samochodu. Sam z drżącymi rękami i przerażonym wzrokiem, odstawiam samochód na parking i rzucam się biegiem na plaże, w poszukiwaniu go.

Siedzi na samym brzegu, chowając głowę pomiędzy nogami. Słyszę jego płacz. Otaczam go ramieniem, ale on mocno mnie od siebie odpycha.

– Nienawidzę cię, kurwa! – wrzeszczy – Nienawidzę!

– Kiedy zrozumiesz, że zrobiłem to dla waszego dobra?

Obraca się do mnie, patrzy w moje oczy, które są też jego oczami.

– A nie dla siebie?

– Matthew, uspokój się...

– Wujek Logan zostawiłby pieprzony samochód na środku drogi i pobiegłby za mną! Nie zacząłby krzyczeć.. uspokoiły mnie wcześniej i powiedział, że ruszę jeszcze raz.. a ty.. ty w ogóle nie masz podejścia do dzieci!

Znowu ucieka, a gdy łapię go za ramie, on wymierza mi cios w szczękę.

Oboje jesteśmy zaskoczeni.

Wiem, że nie zrobił tego celowo.

A może mam nadzieje?

Matthew płacze mocniej, a ja w tej chwili nie mogę zmusić go, żeby mnie kochał.

– Kocham cię – to wszystko, co mu mówię – Zaczekam w samochodzie. Przepraszam, synu.

– Nie chcę być twoim synem! – wrzeszczy.

Nie odpowiadam.

Jak długo mnie nienawidzi?

Co zrobiłem źle?

Uchroniłam ich przed wszystkim, przed czym pozostała trójka chłopaków nie ochroniła swoich dzieci. Dałem im normalne życie. Kocham je.

Dlaczego to za mało?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro