Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 |ona|

SHANNON

– Z kim rozmawiałaś?

Ściskam telefon nieco za mocno.

– Z Loganem, chciałam dowiedzieć się, co u niego.

Jest z inną kobietą.

Ona ogląda go nago.

Czy to coś poważnego?

Czy zostawi dla niej nasze dzieci?

To znaczy...

Luke kładzie dłoń na moim ramieniu.

– U niego w porządku? – pyta.

– Chyba lepiej, niż w porządku – mówię trochę ostrzej, niż zamierzałam. Ciarki pojawiają się na moim ciele i nie jestem pewna, co jest ich powodem.

– Zimno ci? – pyta – Patrz, jaki jestem przewidujący – bierze do ręki bluzę, która zwisała na jego ramieniu – Ręce do góry, kochanie.

To dziwne.

W takim nim się zakochałam, a od tego czasu minęło dwadzieścia lat, gdy on dalej potrafi przejawiać objawy tamtego faceta.

To złudne, często raniące.

Unoszę ręce do góry, potrzebując jego bliskości, a raczej tych chwil, gdy czuję, że coś dla niego znaczę. To gubi mnie odkąd wyjeżdża.

Całuje mnie w skroń, gdy naciąga na mnie bluzę i uśmiecha się, jakby nie było na tym świecie nic lepszego od ubierania nie tak już atrakcyjne żony w wyciągniętą bluzę, która... która pachnie nim, to jego rzecz.

Brakuje mi jego zapachu w domu.

Mam dosyć patrzenia na zbyt pełne flakoniki z wodą kolońską. Mam dosyć zbierania prezentów, żeby dać mu je jednego dnia, mimo, że każdą z tych okazji powinniśmy świętować osobno. Mam dosyć posiadania sześciu zer na koncie i nie mienia ochoty je na nic wydać. Dzieci czasem też są znudzone. Wszystko, czego pragną to takich dni, jak dzisiaj, gdy tata pływa z nimi w jeziorze, a potem opatula ich ręcznikami. Gdy dba o nich w ten najprostszy sposób, którego nie dostają od niego na codzień. Chciałabym, żeby mógł ich tak kochać codziennie.

Chce mi się płakać, to uczucie, które odczuwam przy nim notorycznie, gdy uświadamiam sobie, jak wiele traci.

Dlaczego ja się na to zgodziłam?

Dlaczego pozwoliłam mu ukryć nas, jak brudny sekret?

Rozumiem, czego chciał uniknąć. Wiem, że większość czasu spędza w Sydney, ale gdy tworzą płytę i ma zajęte tylko kilka dni w tygodniu, my jesteśmy tu, a moglibyśmy być tam, ciesząc się jego bliskością przynajmniej z rana.

Przytula mnie do piersi, jakby wiedział, że tego potrzebuję, jakby chciał sprawić, że poczuję to, co on wydaje się czuć.

Dzieciaki siedzą przy oknie, powinniśmy do nich wrócić, jednak zadaję pytanie, które on zadał mi wcześniej.

Jestem bezbronna, gdy unoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

– Kochasz mnie jeszcze?

Może ludzie w wieloletnich małżeństwa mówią sobie te dwa słowa często, my tego nie robimy od lat. Powtarzam to dzieciakom w kółko i on także. Tak jakby nasza miłość miała uczynić ich lepszymi ludźmi, a tak naprawdę nasza miłość to uzupełnienie tego, czego nie możemy im dać, bo jesteśmy takimi, a nie innymi ludźmi.

Pamiętam, jak Matthew miał sześć lat i wrócił ze szkoły do domu. Opadł na kanapę, którą wybraliśmy z Loganem, bo stara się już do niczego nie nadawała i był bliski łez. Zadał pytanie, które nurtuje go do dzisiaj.

Dlaczego dla świata nie mam taty? Czy skoro świat nie wie, że on jest moim tatą to znaczy, że w ogóle nim nie jest?

Ludzie wokół nas pozwalają nam zrozumieć kim chcemy być, a kim nie chcemy. Mój syn szybko doszedł do wniosku, że nie chce być, jak swój tata i od tego czasu chodził krok w krok za Loganem, jedynym męskim autorytetem, którego miał na codzień.

– Powiedz, co mam zrobić, żeby pozbyć się z ciebie tych wątpliwości?

Zostań.

Na zawsze.

Mam dobre życie dzięki tobie, ale nie ma w nim ciebie.

A może ty nie chcesz opiekować się dziećmi, przez cały czas? Może myślisz, że dla artysty to niewdzięczne zajęcie? Chciałeś dzieci. Czy chciałeś mnie zatrzymać?

Już różne rzeczy przychodzą mi do głowy.

– Tatusiu! Pianki!

Rozpalił ognisko, a teraz dzieciaki zmęczone po dniu na małej plaży, siedzą w ciepłych bluzach i pod kocami, czekając, aż tata zapewni im kolejną rozrywkę.

Czy lekcje też by z nimi robił?

– A mamusia chce piankę? – pyta z uśmiechem i pełnym zadowoleniem, jakbym wcale dopiero nie chciała wyjechać.

Mamusia chce, żeby ktoś zabrał jej te wszystkie puste chwile, gdy cię w nich nie było i zapełnia je tymi pełnymi z tobą, żebyśmy za kolejne dwadzieścia lat moglibyśmy wspominać poprzednie czterdzieści. Pełne nas, nie kawałków.

Niekonwencjonalne rodziny to coś popularnego.

Ludzie żyją w związkach na odległość.

Dlaczego dla mnie to takie trudne?

Powinno nam się dobrze żyć, bo nasza miłość może pokonać wszystko.

Miłość jest niewystarczająca, dlatego go tutaj nie ma, a jestem sama.

Luke puszcza mnie i idzie to naszych dzieci, otulając je ramionami i nadziewając pianki na gałęzie. Chłopcy przeciskają się, żeby być, jak najbliżej taty. Jego długie ramiona są wystarczające, ale nie tak bardzo, jakby dzieci chciały, dlatego Eliot siada pomiędzy nogami taty.

To nie tak, że nie ma tam dla mnie miejsca, ale czuję, jakbym to ja się bardziej przywiązywała od nich, jakby to co ja czuję było o wiele bardziej skomplikowane.

Chciałabym się znowu w nim zakochać.

A może chciałabym nie czuć wyrzutów sumienia, bo miłość nie jest taka łatwa, jak wszyscy myślą i jednocześnie łatwiej poczuć ją znowu, niż wydaje się światu. Tylko niekoniecznie z tą samą osobą.

Moja miłość do niego żyje w naszych dzieciach, ale czasem czuję się, jak Matthew, który chce zajrzeć mu do życia w LA i być jego częścią, jakby nic innego się nie liczyło, jakby Luke był wszystkim, na co zasługujemy, czego potrzebujemy. To przerażajace.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro