Wrzesień
*Kendra*
Moja wakacje były cudowne.
Wbrew pozorom, wakacje spędzone u dziadków nie były nudne. To przecież Baśniobór.
Jednak wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć. Pierwszy września nadchodził wielkimi krokami.
Ze smutkiem pakowałam swoje rzeczy do plecaka, próbując robić to jak najdłużej.
- Hej siostra. - Obejrzałam się przez ramie. W progu stał Seth, opierając się o framugę. - Gotowa?
- Już kończę. - Zgarnęłam plecak i wyszłam za Zaklinaczem.
W kuchni czekali na nas rodzice, którzy odebrali od nas bagaże i poszli zanieść je do auta.
Przytuliłam się do dziadków. Tanu podłapał ponurą atmosferę, więc tylko poklepał mnie po ramieniu uśmiechając się smutno. Przewróciłam oczami i jego też go przytuliłam.
Uściskałam Warrena i Vanessę, po czym spojrzałam na Paprota.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował, na co Seth zareagował teatralnym "bleeee!".
Odessałam się od jednorożca i spojrzałam na swojego brata.
- Ty z Eve tydzień temu żegnałeś się dłużej i bardziej... Widowiskowo. - Zauważyłam.
Zaczerwienił się.
- Oh, cicho.
- Gotowi? - Spytała mama, wchodząc do środka.
- Ja tak! - Seth prawie wybiegł z pomieszczenia. - Nie chce widzieć jak się żegnacie!
- Mam zdjęcie z twoich pożegnań z Eve.
Po odgłosie można było zgadnąć, że chłopak się potknął.
Zachichotałam.
- Ale odwiedzisz nas, prawda? - Spytałam.
Vanessa chrząknęła.
- Ty też możesz nas odwiedzić. - Przewróciłam oczami ze śmiechem.
- Oczywiście, że do was wpadnę. - Położył rękę na piersi. - Słowo jednorożca.
Pocałowałam go po raz ostatni i wbiegłam z domu, bo tato zaczął się niecierpliwić i męczył klakson.
***
- Kendro Sorenson, czy to jest malinka? - Spytała mama podejrzliwie.
- Eee... - Potarłam szyję. - Tak...?
- Ten jednorożec ci zrobił? - Kontynuowała spowiedź mama.
- No, tak...
- Aha. - Odwróciła się z powrotem twarzą do przodu.
Odetchnęłam z ulgą.
Seth zachichotał.
Bez słowa weszłam w galerię i pokazałam mu zdjęcie, na którym był on w szaliku z bardzo niezadowoloną miną.
Zaczerwienił się. Nosił w środku lata szalik tylko dlatego, aby ukryć malinkę zrobioną mu przez Eve.
W odpowiedzi obrócił się do mnie plecami i zaczął podziwiać widoki za szybą.
Przewróciłam oczami.
Stwierdziłam, że skoro i tak nie mam co do roboty, przejrzę zdjęcia z całych wakacji.
Ostatnio zrobione przedstawiało żegnającą się Seve. Przy tym pożegnaniu trochę ich poniosło i aż się przewrócili na trawnik, co oczywiście musiałam uwiecznić.
Kolejne zdjęcie. Paprot w koszulce którą załatwił mu Warren, z napisem #BRACKENDRA, a obok ja chowająca czerwoną twarz w dłoniach.
Z uśmiechem przeglądałam kolejne zdjęcia. Ja z Van, ja z Raxtusem. Ja i Warren szczerzący się jak głupi, uwaleni krwią po jakiejś misji.
Gdy to zajęcie mi się znudziło, rozciągnęłam się i rozejrzałam po samochodzie. Seth usnął. Skorzystałam z okazji i zrobiłam mu zdjęcie, wysyłając je od razu Eve.
"Eve: Słodziak ❤️"
***
Może i sama szkoła jest do kitu, ale przynajmniej spotkałam się z przyjaciółmi.
Dzień przed rozpoczęciem urządziliśmy sobie spotkanie. Wymienialiśmy się wspomnieniami, pokazywaliśmy zdjęcia.
Oczywiście pominęłam parę momentów, i nie pokazałam paru zdjęć. Nie wiem nawet, jak zobaczyli by selfie nad truchłem minotaura. Może stwierdzili by, że jestem zabójcą krów.
Jednak zobaczenie się z przyjaciółmi bardzo poprawiło mi humor. Może nie będzie tak tragicznie.
No i Paprot obiecał, że nas odwiedzi...
Na pocieszenie, że musimy wracać do tego rozpierdolu ❤ ~ Vikimelka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro