Wakacje!
(Pov Kendra)
Wakacje! Nareszcie! Coś co wszyscy kochają, niezależnie czy spędzają je nad morzem, w górach, na wsi, czy nad jeziorem. Są wspaniałe nawet mimo swoich wad takie jak komary, upał czy brak pieniędzy na koncie po wakacyjnym szaleństwie.
Wyszliśmy ze szkoły, radośnie machając dyplomami i świadectwami. Wszyscy chwalili się swoimi planami na wakacje, żegnali się ze znajomymi, albo po prostu krzyczeli że wreszcie są wolni.
- Ja jadę z rodzicami w góry. - Chwaliła się moja psiapsi. Dziewczyna była typem osoby rozchwytywanym na WF, bo wszyscy chcieli mieć ją w drużynie. - Będziemy całymi dniami łazić, potem rozstawianie namiotu i nocowanie w śpiworze!
Zawsze się zastanawiałam, jak koleżanka zareagowałaby, gdyby dostała mleko Wioli. Na pewno cieszyłaby się z wybijania potworów, jak Warren.
- Super! Ja jadę do dziadków. - Przyznałam. Baśniobór czeka!
- Nudyyy... A ile tam będziesz?
- Całe wakacje. - Wcale nie uważałam, że będę się tam nudzić. Z naszym teamem to niemożliwe. - Ale, niedaleko mieszka mój chłopak, więc wreszcie się z nim zobaczę. - W sumie prawda. Przechodzi przez kapliczkę i jest.
- To ten co o nim tyle opowiadałaś? Zajebiście przystojny, dzielny, kochany i co tam jeszcze?
- Ten sam.
- Kiedy ty go ostatnio widziałaś?
- Tak przed trzema miesiącami... - Kochany Paprot urwał się z Krainy Wróżek i przyjechał na weekend.
- To trochę dziwny związek.
- Trochę... - Westchnęłam. Miałam cięższe życie niż większość nastolatek. - Ale dla niego się to opłaca!
Przyjaciółka zerknęła na zegarek.
- No to ja będę spadać! Mama obiecała pizzę na obiad. I pisz czasami jakieś smsy, o ile tam w ogóle będzie zasięg! - Przytuliła mnie i odbiegła w kierunku swojego domu. Zaśmiałam się pod nosem. Ona to cały czas biegiem.
- Wakacje! - Wrzasnął mi do ucha brat, wymachując świadectwem. - A ja o dziwo dostałem 4 na koniec. Myślałem że będzie gorzej.
- Ja 5. - Ruszaliśmy w kierunku domu. Dzisiaj trzeba się pakować! I do naszego drugiego domu!
***
Byłam już w 100% gotowa, co było trochę dziwne, bo udało mi spakować w pół godziny. Tylko pół godziny. Szybko, jak na mnie.
Zniosłam plecak na dół. Kolejna dziwna rzecz. Udało mi się zmieścić wszystkie potrzebne rzeczy w jednym plecaku, tylko dlatego, że nie pamiętałam gdzie dałam walizkę.
A nawet gdybym coś zapomniała, pojedziemy z Van do galerii na zakupy.
Mama zaśmiała się na mój widok.
- Ty już gotowa?
- Tak! Nie mogę się doczekać! - Nie minęły z trzy minuty, a ja już zaczęłam się denerwować. - Gdzie ten Seth? - Zapytałam sama siebie, wchodząc z powrotem na piętro, w poszukiwaniu brata.
Wbiłam do jego pokoju bez pukania. Skoro on nigdy tego nie robi, to dlaczego ja miałabym?
Chłopak pakował ostatnią rzecz do plecaka. Wyglądał na trochę zdenerwowanego.
- To jak, cieszysz się że jedziemy do Baśnioboru? - Spytałam go.
- No taaak...
- Czyli nie. Coś się stało?
- Nie. - Urwał rozmowę, po prostu mnie mijając i wychodząc z pomieszczenia. No ja pier... Zachowuje się gorzej niż ja, gdy mam miesiączkę. Czyli coś jest na rzeczy.
Dobra, w aucie go wypytam, jak nie będzie miał dokąd zwiać. Baśnibór czeka!
***
Wpakowaliśmy Setha do bagażnika... Co? Nie! Wpakowaliśmy plecaki do bagażnika, a potem wsiedliśmy do auta.
Tato prowadził, mama została w domu bo nie chciało jej się męczyć w samochodzie przez tak długi czas. Ja usiadłam na tylnik siedzeniu koło brata, mimo że zwykle wole siedzieć z przodu. Seth obdarował mnie zdziwionym spojrzeniem, ale nic nie powiedział, wracając do klikania czegoś na swoim telefonie.
Postanowiłam poczekać, aż zostawi ten telefon, zanim zacznę z nim rozmowę, podziwiając w tym czasie widoki za oknem. On jednak nie miał w zamiarze go odłożyć. Co on tam robi? Pisze z kimś?
Nachyliłam się delikatnie w jego stronę zerkając na ekran. Pisał z... Eve?
"Seth: Jadę do Baśnioboru! Na wakacje!
Eve: Fajowo! Może nawet uda nam się zobaczyć"
Pisze z Eve. Nic specjalnego, ja też przecież piszę z Warrenem.
Już miałam wrócić do podziwiania widoczków, gdy zwróciłam uwagę na to, co mój brat właśnie wyklepywał na klawiaturze.
"Chciałbym. Bardzo tęsknię ❤️"
Zmienił zdanie, i skasował to co napisał. Zastanowił się chwilę, podnosząc wzrok znad ekranu.
- Widziałaś, co pisałem? - Spytał nerwowo, chowając telefon do kieszeni.
- Ja? Nie...
- Widziałaś.
- Serduszko, huh? - Poruszyłam brwiami uśmiechając się jak debil. - Miłość rośnie wokół nas... - Zanuciłam.
Chłopak wbił wzrok w swoje kolana, czerwieniąc się. Stwierdziłam, że z tak poważnych objawów zakochania nie powinnam się nabijać. Dotknęłam delikatnie jego ramienia.
- Byłeś jakiś taki markotny przy pakowaniu. - Przypomniałam mu. - I nie chciałeś jechać. Co się dzieje?
- Bo... - Westchnął ciężko. - Tak, masz rację, zabujałem się w Eve. - Wyznał, a ja całą siłą woli powstrzymywałam się, żeby znowu nie zaśpiewać.
- I to jest powód, przez który nie chcesz odwiedzić dziadków?
- Baśniobór mi ją przypomina. - Znowu westchnął. - A ja mogę co najwyżej z nią pisać, o spotkaniu mogę zapomnieć. Wiesz jaki jest jej ojciec...
- Wiem... Strasznie mi przykro, ale nie smuć się! Może uda ci się z nią zobaczyć! No i na kolacje mają być słynne placki dziadka!
Chłopak zaśmiał się.
- Dzięki, już mi lepiej.
***
Baśnioborze, przybyliśmy!
Jechaliśmy podjazdem (który był zdecydowanie za długi) a ja nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zobaczę się z rodziną! I chłopakiem! I przyjaciółmi!
Wreszcie, choć wydawało mi się to długo za długo, dojechaliśmy przed dom. Wyskoczyłam z auta i poleciałam do domu, radośnie wbijając się do środka. Pierwsza osoba, na jaką natrafiłam, był Paprot.
- Cze... - Nie zdążył się ze mną przywitać, bo wessałam się w jego usta.
- Tęskniłam! - Oznajmiłam, gdy wreszcie się od niego odlepiłam.
- Ja też! - Przytulił mnie mocno.
Ktoś za moim plecami chrząknął.
- Nie jesteście sami w tym pomieszczeniu.
- Vanessa! - Przytuliłam się do kobiety. - Babcia! Dziadek! Warren! Tanu! Dale! - Wszystkich po kolei wyściskałam.
- A gdzie masz brata?
Rozejrzałam się. Faktycznie, Setha nigdzie nie było. Dziwne i podejrzane. Jego wiecznie jest wszędzie pełno.
- Idę po niego. - Wyszłam z powrotem przed dom, jednorożec wyszedł za mną, splatając swoje palce z moimi.
Poszukiwany stał przy aucie, pisząc z kimś przez telefon. Czyżby z jego wybranką...?
Tato i Papek zanieśli nasze bagaże do domu, więc zostałam z bratem przez chwilę sama.
- Z kim piszesz? - Spojrzałam na ekran. Aha, zgadłam. Eve.
- Cały czas z tą samą osobą. - Westchnął. Zrobiło mi się smutno z jego powodu.
- Daj spokój, idź się przywitać z dziadkami! Ciesz się życiem.
Kiwną głową, i chowając telefon do kieszeni, udał się do domu.
On serio się w niej zadurzył. Tak na poważnie.
A więc, team swatki musi wkroczyć do akcji!
***
Zdałam relację wydarzeń Vanessie. Gdy skończyłam, pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Nasza robota będzie prościutka. - Wyjaśniła. - Wystarczy przekonać Stana, żeby przekonał tatę Eve, żeby mogła do nas przyjechać.
- To nie jest wcale takie proste. - Przypomniałam jej. - Nie wiadomo czy dziadek się zgodzi. A nawet jeśli tak, to czy uda mu się przekonać tatę Eve.
- Bądź dobrej myśli! - Popchnęła mnie delikatnie w kierunku drzwi. - Czas wykonać pierwszy krok naszego planu!
***
Westchnęłam i zapukałam do gabinetu dziadka.
- Proszę!
Otworzyła drzwi, wchodząc do środka. Staruszek siedział przy biurku i coś pisał.
Dlaczego to ja muszę to załatwiać?! Najwidoczniej, Seth nie jest taki odważny, za jakiego się uważa.
- Pamiętasz tą Eve, ze świetnego ludu? - Spytałam, rozpoczynając rozmowę.
- Pamiętam.
- Bo... Dawno się z nią nie widzieliśmy. A ja zdążyłam się z nią zaprzyjaźnić. I Seth też ją polubił. No ale wiesz jaki jest jej ojciec, i gdybyś tak do niego napisał...
- Żeby przyjechała do nas na jakiś czas?
Pokiwałam głową.
- Napiszę do jej taty list, albo zadzwonię, i zobaczę co da się zrobić.
- Dziękuję!
***
Byliśmy już od tygodnia w Baśnioborze, a Seth z dnia na dzień robił się coraz bardziej markotny. Nie chciał pływać w basenie, nie chodził do starów, odmówił nawet penetrowania lasu z Warrenem. Bliks porównywała go ze zwiędniętym kwiatkiem, który potrzebuję odrobinkę miłości, żeby ożyć.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - Oznajmiłam z szerokim uśmiechem, wbijając się do sypialni Setha. Spojrzał na mnie ponuro. Albo mi się wydawało, albo miał pod oczami ciemne ślady od niewyspania.
- Jaką?
- Chodź. - Odpowiedziałam, uśmiechając się jeszcze szerzej. Chłopak westchną i powlókł się za mną. Wyprowadziłam go na dwór.
Przed domem, w ogródku stała Eve, z szerokim uśmiechem wpatrując się w mojego brata, który na jej widok ożył i wyprostował się. Chłopak wpatrywał się w nią jak w obrazek, a dziewczynka pod wpływem jego wzroku, zarumieniła się delikatnie.
Ja, jeśli to w ogóle możliwe, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i wycofałam, dając im się przywitać.
(Pov Seth)
- No... Cześć. - Eve podeszła parę kroków bliżej mnie.
Zdałem sobie sprawę z tego, że cały czas gapiłem się na nią z otwartymi ustami, więc odwróciłem wzrok i zarumieniłem się.
- Cześć. - Powiedziałem niemal szeptem. - Tęskniłem.
- Ja za tobą też tęskniłam. - Przyznała dziewczynka. Ostrożnie podeszła jeszcze bliżej mnie.
Nie wytrzymałem napięcia i mocno ją do siebie przytuliłem. Odwzajemniła uścisk.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie uroniłem wtedy ani jednej łzy. Naprawdę za nią tęskniłem.
Wreszcie ją puściłem. Miała zaszklone i delikatnie zaczerwienione oczy.
- Idziemy na spacer. - Zadecydowałem, łapiąc dziewczynkę za rękę. Rzuciłem mojej siostrze spojrzenie mówiące "Dziękuję". Czasami jest najwspanialszą siostrą na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro