Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SeTh mA dEpReSjE

(Te dwa rozdziały nie mają ze sobą żadnego związku, ale są na tyle krótkie, że wrzucam je razem)

Nasz czas nadszedł.

*Paprot*

Staliśmy na wzgórzu, obserwując nadchodzącą armię. Nasz czas nadszedł. Czas bitwy z armią Ronodina.

Złapałem Kendrę stojącą obok mnie za rękę. Zerknęła na mnie.

Nie mogliśmy sobie pozwolić na łzy czy strach. Musimy walczyć do ostatniego wojownika, ostatniej kropli krwi.

*Kendra*

Poczułam jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Musiałam być jednak silna.

Złapałam rękę mojego brata. Uśmiechną się do mnie słabo.

*Seth*

Podałem rękę Eve, a po chwili wszyscy staliśmy koło siebie, trzymając się za ręce, w ciszy oczekując na nasz koniec.

*Paprot*

Dźwięk rogu rozpoczął walkę. Ruszyliśmy ramię w ramię, wyciągając bronie. Wrogowie przerastali nas liczebnie, ale musimy dać im radę.

*Seth*

Martwe ciała leżały koło siebie. Zginęli. Paprot, Kendra, Vanessa, Tanu i trzynastu innych. Zginęli.

Wygraliśmy. Ale ogromną ceną.

Pogrzeb.

Seth nigdy nie lubił pogrzebów.

Gdy był mały, ciotka mu umarła. Nawet jej nie znał, ale rodzice wcisnęli go w niewygodne czarne ciuchy i musiał przez parę godzin nudzić się na cmentarzu z płaczącymi ludźmi.

Potem był pogrzeb Kendry, kiedy zabiła się jej żądlikula. To było okropne. A teraz...

Pułapka zastawiona przez Ronodina. Dziesiątka demonów zaskoczyła ich, gdy oddzielili się od grupy. Kendra zginęła za Paprota. To w niego był wycelowany nóż. Gdy jednorożec pojął co się stało, zabił prawie wszystkie demony jednym machnięciem miecza.

Seth walczył z dwoma. Oba zabił, jednak został ciężko ranny w nogę. Obrócił się w kierunku swoich towarzyszy i ujrzał, że oboje leżą martwi.

Nie miał siły kogokolwiek wołać. Padł koło nich na ziemię, powoli zabijany przez truciznę potwora.

Po paru godzinach, znalazł ich Tanu. Zawołał resztę. Zanieśli ciała i Zaklinacza Cieni do domu.

Teraz Seth stał na cmentarzu, otoczony rodziną pogrążoną w żałobie. Jego ciuchy były nie wygodne. Było mu zimno. Na nic jednak zwracał uwagi.

Nie płakał. Rozpacz, która go wypełniała, nie była do wyrażenia w łzach. Po prostu stał, i patrzył na oblicze swej siostry po raz ostatni.

Nikt nie próbował go pocieszać.

Przykląkł przed trumną.

- Żegnaj siostrzyczko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro