Powieść o kocie i jednorożcu
(Pov Kendra)
Przejrzałam się w lustrze i założyłam kaptur na głowę.
W tym płaszczu wyglądam jak idiota.
To tak na wszelki wypadek, przecież wiesz.
Nie uważasz że przez to wyglądam jeszcze bardziej podejrzanie? Kto normalny wychodzi z Twierdzy po 23 w jakiejś creepe pelerynie?
No może... Ale jakby ktoś zapytał...
To mam powiedzieć, że idę się przewietrzyć.
Dokładnie.
Westchnęłam i wyszłam z sypialni. Rozejrzałam się. Nikogo nie widać.
Ruszyłam po cichutku korytarzem. Wychodząc z Twierdzy stwierdziłam, że jak na to, że było lato, jest ciut chłodnawo.
Zimno.
I widzisz? Ta peleryna to nie taki głupi pomysł.
Tam gdzie zwykle?
Tak.
Szłam po mokrej trawie, rozglądając się, czy na pewno nikogo nie ma. Doszłam do wiekowego dębu.
Jestem.
Cień pod drzewem zrobił się jakby ciemniejszy, a przede mną pojawił się Ronodin.
Założyłam mu ręce za szyję i pocałowałam go na powitanie.
- No i takie przywitanie to ja rozumiem. - Oświadczył chłopak z uśmiechem.
Zaśmiałam się.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami i po chwili oboje staliśmy w mieszkaniu mrocznego jednorożca.
- To co oglądamy?
***
(Pov Seth)
Stałem ukryty w cieniu na korytarzu przed sypialnią mojej siostry. Zerknąłem na zegarek. Za pięć minut 23. Jeśli podejrzenia Paprota się sprawdzają, dziewczyna powinna zaraz wyjść na korytarz.
Drzwi się otworzyły i wyszła przez nie zakapturzona postać. Nie była zbyt biegła w skradaniu się, więc po chwili byłem pewien że to Kendra.
Wyszła na dwór, a ja za nią. Podeszła do jakiegoś drzewa. Przystanąłem w cieniu, przyglądając się jej uważnie.
Cień zgęstniał i przed nią pojawił się Ronodin.
Aż podskoczyłem. Co on tu robi?!
Kendra przytuliła się do niego i go pocałowała.
Byłem przerażony. Co tu się odwala?!
Oboje rozpłynęli się w cień. Czym prędzej wróciłem do zamku i pobiegłem powiadomić Paprota.
***
- Paprocie! - Wykrzyknąłem, wbiegając do jego komnaty w Twierdzy. - Jest źle.
- Co się stało? - Spytał zaniepokojony, patrząc na mnie.
- Mam złą, złą i złą wiadomość.
- Czyli...?
- Pierwsza: Kendra znalazła sobie nowego chłopaka.
Paprot zmarszczył brwi i kiwnął, żebym mówił dalej.
- Druga: tym chłopakiem jest Ronodin.
- Co?!
- I trzecia: Gdzieś się wyparowali...
- Wyparowali?!
- No tak zlali się z cieniem i...
Jednorożec uciszył mnie gestem ręki i zaczął krążyć zdenerwowany po komnacie.
- Jeśli Kendra nie pojawi się jutro w zamku, powiemy reszcie. - Postanowił. - Jeśli będzie, spróbuje z nią pogadać.
- A jak nie powie, o co chodzi?
- Mówimy waszym dziadkom. Może być pod wpływem jakiegoś czaru... - Przestał chodzić po pokoju i spojrzał na mnie. - Skąd wiesz że są parą?
Wbiłem wzrok w podłogę, a potem spojrzałem na niego niepewnie.
- Bo go pocałowała...?
Chłopak zacisnął pięści i podszedł do okna.
- Wszystko ok? - Spytałem.
Spojrzał na mnie. W oczach miał determinację.
- MUSZĘ ją uratować.
***
(Pov Kendra)
Ronodin pomógł mi zawiązać pelerynę pod szyją.
- Dzięki. - Pocałowałam go. - Kocham cię. Do zobaczenia.
- Musisz iść? - Spytał smutno.
- Pamiętaj, że w każdym momencie możemy porozmawiać. No i pojutrze wieczorem się widzimy.
Chłopak westchną i teleportował mnie przed Twierdzę, pod nasze drzewo. Naciągnęłam kaptur na głowę i wróciłam do środka.
Doszłam do drzwi mojej sypialni, cały czas rozglądając się czy na pewno nikt mnie śledzi.
- Gdzie ty byłaś? - Usłyszałam chłodne pytanie, gdy tylko weszłam do środka.
- Paprot? - Spytałam niepewnie.
- Gdzie ty byłaś? - Powtórzył pytanie, podchodząc do mnie.
- Nie mogłam usnąć i poszłam się przewietrzyć. - Skłamałam.
- Jest trzecia w nocy.
Postawiłam na chłodne udawanie głupiej.
- Co cię to obchodzi? A teraz, z łaski swojej, wyjdź bo chciałabym się przebrać.
Jednorożec złapał mnie za nadgarstek. Usiłowałam się wyszarpnąć, ale miał mocny uścisk.
- Puść mnie! - Warknęłam.
- Chcę dobrze. - Powiedział chłopak spokojniejszym tonem. - Możesz mi zaufać.
- Odczep się. - Znowu usiłowałam się wyszarpnąć.
- Nie chcesz mówić? To nie mów. - Warknął, popychając mnie tak, że oparłam się plecami o ścianę. - Ja wiem wszystko. Byłaś z Ronodinem.
- Skąd...? - Spytałam niespokojnie.
- Zapominasz o zdolnościach swojego brata. - Z cienia za jednorożcem wyłonił się Seth.
- Ty... - Syknęłam.
Chłopak pokazał mi język.
(Pov Seth)
Kendra przestał się szarpać i przymknęła oczy. Zaniepokojony Paprot puścił jej nadgarstek, a dziewczyna osunęła się na podłogę, nadal opierając się plecami o ścianę.
- Kendra? - Spytałem niespokojnie.
Nie odpowiedziała, ukrywając twarz w dłoniach. Zaczęła się trząść.
- Kendra?
Podniosła głowę. Twarz miał mokrą od łez.
- Zakazana miłość! - Załkała. - Mam gorzej niż Romeo i Julia!
- Jeszcze nie umarłaś. Chyba trzeba to liczyć na plus. - Zauważyłem.
Spojrzała na mnie groźnie i znowu ukryła twarz w dłoniach.
(Pov Kendra)
Ronodin! Help!
Co się dzieje?!
Dasz radę tepnąć się w to miejsce, w którym jestem? Najlepiej z mieczem?
Jasne? Teraz?
No byłoby fajnie.
Podniosłam głowę. Cień zrobił się jakby bardziej cienisty i przede mną pojawił się mój ukochany, skanując otoczenie czujnym wzrokiem.
Wstałam z podłogi i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
- Co ty tu? - Spytał zdziwiony Seth.
- Hello. Ja po moją dziewczynę. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?
- Ja tak! - Krzykną "dobry" jednorożec.
- Nie krzycz, jest trzecia w nocy. Nie możemy na spokojnie porozmawiać u mnie?
Rozpłynęliśmy się w cieniu i po chwili całą czwórką staliśmy w mieszkaniu Ronka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro