Podwójna niespodzianka
*Kendra*
- To moja starsza siostra, Mizelle. Mizelle, to jest Kendra. - Przedstawił nas Paprot.
Byliśmy w królestwie wróżek, we trójkę siedząc sobie na jakieś spokojnej polance.
- Przecież wiem, kim jest Kendra. - Zauważyłam chłodno dziewczyna. Uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę. - Ale miło poznać.
- Mi również. Jesteś dowódczynią wróżkowych armii, prawda? - Zapytałam.
- Zgadza się.
- To chyba ciężka praca.
- Dlaczego?
- Bo wiesz... Niektóre wróżki są dość... Bezczelne. - Powiedziałam z zakłopotaniem. - Do tego trzeba umieć poruszać się po polu bitwy, umieć walczyć, dobrze rządzić i rozkazywać... Aby armia cię słuchała, musisz mieć ich szacunek. Spełniasz to wszystko?
- Jasne. Dlatego to ja jestem dowódcą. I chyba wiem czemu wróżki nie szanują ciebie.
- Dlaczego? - Zapytałam ciekawa.
- Bo jesteś fajniejsza od nich! Zyskałaś szacunek naszej matki. Masz dobre serce, i jesteś dla nich miła, mimo że one nie są miłe dla ciebie. A do tego Paprot twierdzi że jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. - Mówiła Mizelle z uśmiechem.
Z zakłopotaniem spojrzałam na Paprota.
- No bo tak jest. - Mruknął chłopak.
- Potwierdzam! - Wykrzyknęła ze śmiechem jego siostra. - Naprawdę jesteś ładniutka.
- Dziękuję. - Powiedziałam, czując że na moje policzki wpływa rumieniec.
Dziewczyna przyglądała mi się jakby z... Satysfakcją? Po czym znowu zaczęła paplać.
Z zafascynowaniem jej słuchałam jej słów. Wydawała się bardzo miłą osobą. Wiedziałam, że ją polubię.
- Zaprzyjaźniłam się z minotaurką o bardzo wybuchowym charakterze, która była tam od dłuższego czasu i miała dobry kontakt z innymi więźniami. Następnego dnia rozpętałyśmy rewolucję i rozsadziłyśmy więzienie od środka, uwalniając wszystkich więźniów! - Opowiadała dziewczyna. O każdej bitwie, każdej stoczonej walce, mówiła z pasją. Chyba naprawdę kochała to, co robiła.
- Robi wrażenie. - Przyznałam i zerknęłam na Paprota. - Jego to JA musiałam ratować. Trzy razy. A może więcej...? Już nie liczę nawet.
- Mój kochany mały braciszek. - Poczochrała mu włosy, na co jednorożec się skrzywił. - Ciapciaty i zdecydowanie nie samodzielny.
Zaśmiałam się.
- Widziałam na własne oczy, jak zabijasz króla demonów. - Powiedziała z uśmiechem Mizelle. - Byłam pod ogromnym wrażeniem. Śmiertelniczka nastolatka, zabiła coś tak potężnego? Wielkie osiągnięcie. Błyszczałaś wtedy tak jasno...
Wzruszyłam ramionami z nieśmiałym uśmiechem.
- Musiałam to zrobić, aby uratować rodzinę. I cały świat.
- Coś niezwykłego. - Przypatrywała mi się z zafascynowaniem, a ja odwróciłam wzrok pokrywając się rumieńcami.
***
Zaprzyjaźniłyśmy się z Mizelle, a ja spędzałam z nią coraz więcej czasu. Zdarzało się nawet, że rano po śniadaniu szłam do dziewczyny, a wracałam dopiero wieczorem. Albo następnego dnia, jeśli zrobiłyśmy sobie nocowankę.
- Wiesz, jesteś najfajniejsza dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznałam. - Powiedziała mi pewnego dnia Mizelle, gdy leżałyśmy sobie na dokładnie tej samej polance, na której się poznałyśmy, i podziwiałyśmy niebo. - Miła, kochana, o wielkim sercu, ale też z charakterem, umiesz walczyć, odpyskować. Delikatna, ale nie dajesz sobie wejść na głowę. Mądra, sprytna i zawsze taka opanowana. Idealna...
Podniosłam się na łokciach, aby móc spojrzeć na dziewczynę.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam, czując jak moją twarz pokrywa czerwień. - Ty też jesteś kochana. Uwielbiam z tobą spędzać czas. Nawet gdy leżymy razem w milczeniu, ja po prostu czuję się szczęśliwa w twoim towarzystwie.
Też się podniosła i złapała mnie za rękę. Jej twarz była delikatnie srebrna, a jej oczy błyszczały trochę inaczej niż zwykle. Złapała mnie za rękę.
- Muszę ci coś wyznać. Jestem... Jestem lesbijką.
- A ja Bi.
Uśmiechnęła się pewniej niż przed chwilą.
- To dobrze się składa. - Rzuciła się na mnie i wpiła w moje usta. Najpierw zaskoczona, potem odwzajemniłam jej pocałunek.
- Kendro Sorenson, czy zostaniesz moją dziewczyną?
- Ja... Tak!
***
- Paprocie, co ty od nas chcesz? - Zapytała chłodno moja dziewczyna.
Byliśmy koło jeziorka z najadami w Baśnioborze.
- Umówiłem się z Raxtusem, i postanowiłem że zabiorę was ze sobą. Ucieszy się.
- "Umówiłeś się"? - Zapytałam ze śmiechem. - Czy my o czymś nie wiemy?
Wzrok Paprota powędrował na nasze (moją i Mizelle) złączone ręce.
- Mam wrażenie, że ja też nie wiem o wszystkim.
Spojrzałam na dziewczynę, aby upewnić się że mogę powiedzieć. Kiwnęła głową.
- Jesteśmy razem! - Krzyknęłam szczęśliwa.
- Gratulacje! - Chłopak wydawał się być trochę tym oszołomiony. - Kto jeszcze o tym wie?
- Nessa.
- Aha. To co, pójdziecie ze mną do Raxtusa? Proszeee... Ucieszy się.
- Jasne. - Zgodziłam się. - Mizelle?
- Skoro ty idziesz to i ja.
***
Miałyśmy się z Mizelle ukryć za krzakami, i czekać aż Paprot powie Raxtusowi że ma dla niego niespodziankę. Jak na razie czekałyśmy, aż smok się pojawi.
Moja dziewczyna objęła mnie od tyłu, a ja z uśmiechem oparłam się o jej klatkę piersiową.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem. - Pocałowała mnie we włosy.
- Raxtus! - Usłyszałyśmy radosny okrzyk Paprota, więc odsunęłyśmy się od siebie i wyjrzałyśmy zza krzaka. Jednorożec witał się ze smokiem, który przemienił się we swoją malutką, wróżkową postać. - Powiększyć cię?
- Poproszę. - Paprot dotknął go, błysnęło i drugi chłopak był już rozmiarów normalnego człowieka, tylko że z motylimi skrzydłami. - Dziękuję.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
- Ja dla ciebie też.
Czekałyśmy za krzakiem na rozwój sytuacji.
- To kto pierwszy?
- Mogę ja? - Zapytał nieśmiało Raxtus.
- Jasne.
Smoko-wróżek zawahał się, po czym pocałował jednorożca, zupełnie automatycznie unosząc się parę centymetrów nad ziemią.
Wymieniłyśmy zdziwione spojrzenia z Mizelle, po czym zaczęłam piszczeć, uradowana klaszcząc w ręce. Chłopcy oderwali się od siebie, zrywając strużkę śliny i spoglądając w stronę naszego krzaczka.
- Tak... To właśnie moja niespodzianka. - Powiedział zakłopotany jednorożec.
Podeszłyśmy do nich, trzymając się za ręce. Paprot był cały srebrny na twarzy, a Raxtus czerwony.
- Hej Kendro. I Mizelle. Nie wiedziałem, że... - Zmieszał się jeszcze bardziej smok, odwracając wzrok.
- Spoko stary. - Poklepałam go po ramieniu. - Jesteście absolutnie słodcy, wiecie? I radzę ci wrócić na ziemię, bo zaraz odlecisz.
Spojrzał na mnie nieprzytomnie, po czym się otrząsną i stanął stopami na ziemi.
Zaczęliśmy się wymieniać nowinkami, co u nas i takie tam. Mojej uwadze nie umknęło jednak, że oba chłopcy szczerzą się, ciągle na siebie zerkają i trzymają swoje dłonie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro