~ 13. Myśleliście, że mnie zabijecie?! ~
Pov.Warren.
Zaburczało mi w brzuchu. Znowu.
- Mamy coś do jedzenia? - spytałem.
- Mamy, ale może się nam później bardziej przydać. - Odparł Tanu wspinając się po wyżynach.
Jak on to robił? Ja już byłem zmęczony wędrówką.
Razem z Tanu założyliśmy, że wejście do kryjówki elfów może znajdować się w La Gran Sabana. Jako iż nie znałem się za bardzo na ludzkiej geografii, wiedziałem jedynie że zmierzamy w stronę najwyższego wodospadu na świecie. Kendra była zachwycona. Okazało się że jest całkiem nieźle ogarnięta, jeśli chodziło o Wenezuelę.
- Zawsze chciałam zobaczyć Salto Angel! - Powiedziała z uśmiechem.
- Salto Angel? - powtórzyłem.
- Salto Angel, czyli najwyższy wodospad na świecie. Ma 979 metrów!
- Oh. - Następnym razem muszę coś poczytać o kraju do, którego jadę.
- Powiesz coś jeszcze? - zapytał Tanu, który musiał wciągnąć się w odkrywanie natury.
- Jasne. - Zgodziła się Kendra. - Wodospad Salto Angel nosi nazwę od jego odkrywcy, amerykańskiego pilota Jamesa Angel (znanego również jako Jimmie Angel). To on rozsławił to miejsce na całym świecie w latach 30-tych XX wieku, odkrywając wodospad zupełnie przez przypadek. Po śmierci odkrywcy, jego ostatnim życzeniem było rozsypanie jego prochów nad owym wodospadem. Salto Angel położony jest w parku narodowym Canaima na wyżynie La Gran Sabana. Wypływa z bardzo płaskiej powierzchni wierzchołka Auyantepuy ("Góry Diabła"), co czyni go jeszcze bardziej interesującym.
Spojrzałem na Kendrę, potem na Tanu.
- Od kiedy Cię tak interesuje historia jakiegoś wodospadu, co? - spytałem cicho Samoańczyka.
- Od kiedy staram się zająć Kendrę czymś innym niż rozmyślaniem nad jej życiem. - Syknął w odpowiedzi.
No i nagle wszystko stało się jasne. To dlatego Seth i Tanu słuchali Kendry.
Szczerze mówiąc miałem ochotę zabić Paprota i Scotta. Scotta dlatego, że kazał Paprotowi odejść, a Paprota dlatego, że go posłuchał. Okej, rozumiałem złość Ojca Kendry, bo martwił się o swoją córkę, ale przecież wykradanie się z domu w nocy to nie powód do rozdzielania pary. Po za tym Kendra i Paprot byli dla siebie, po prostu stworzeni.
Całkowicie zapomniałem o wybuchu Kendry. To było coś niesamowitego i jednocześnie przerażającego. Możliwe, że odkryła jakieś nowe moce związane z wróżkokrewnością. Przeczuwałem jednak, że to coś zupełnie innego. Tylko co?
- Widzę wodospad! - zawołał Seth, przerywając moje rozmyślania.
Spojrzałem w stronę, w którą pokazywał. Zobaczyłem jakąś dolinkę, a w niej skałę z której spływała woda. Był tylko jeden problem. Nie słyszałem szumu wody.
- Seth, to chyba nie ten wodospad... - zaczęła Kendra.
- To w ogóle nie jest wodospad! - zawołałem widząc jak woda porusza się w nadnaturalny sposób.
W pewnym momencie woda otworzyła oczy, a ja dostrzegłem wielką głowa.
- To smok! - Zaalarmowała Kendra.
Stworzenie wyprostowało się na swoją całą wielkość. Smok był mniejszy od Celebranta, ale o wiele większy niż przeciętne smoki. Jego łuski były koloru błękitnego i pokrywały go całego.
Zanim zdążyliśmy się poruszyć dostrzegł nas. Sparaliżował mnie smoczy strach, tak samo jak Tanu.
Kendra i Seth byli odporni na sztuczkę smoka, nawet bez trzymania się za ręce.
- Czterech przybyszy. - Przemówił smok. - Dwóch odpornych na smoczy strach. Ciekawa grupka.
- Nie przyszliśmy walczyć. - Kendra uniosła dwie ręce do góry. - Chcemy jedynie dostać się do wodospadu Salto Angel. Może nie przeszkadzajmy sobie, i każdy z nas w spokoju pójdzie w swoją stronę.
- Zabójczyni Króla Demonów i Zabójca Króla Smoków. Doprawdy zastanawiam się co was tu naprawdę sprowadza.
- Chcemy dostać się do tamtego wodospadu. - Powiedział Seth wskazując kierunek naszej wędrówki.
- Dlaczego nie podążacie szlakiem? - spytał smok
- Sam powiedziałeś, że jesteśmy ciekawą grupką. - Zaśmiał się Seth. - Jesteśmy wyjątkowi, dlatego nie trzymamy się zwykłych szlaków. Przepuścisz nas?
- Obawiam się, że nie mogę. Przez dosyć długi czas spałem i zgłodniałem. - Mówiąc to otworzył swoją paszczę pokazując rząd dużych, ostrych kłów.
- To na nas chyba pora. - Powiedział Seth chwytając Tanu za rękę.
Kendra chwyciła mnie i oboje z bratem zaczęli się wycofywać, ciągnąc nas za sobą. Seth pewnie chciał walczyć, ale ja i Tanu byliśmy sparaliżowani, więc najpierw musiał zadbać o nasze bezpieczeństwo.
Smok widocznie poirytowany ryknął i wzbił się w powietrze.
Kendra puściła moją rękę i wrzuciła mnie w jakieś krzaki. Wyciągnęła sztylet ze swojej torby. Na nic do walki ze smokiem, ale lepsze niż nic.
Seth chwycił do ręki Vasilisa. O wiele lepsza broń. Rozłożył swoje skrzydła i wzbił się w powietrze.
- Vasilis? Myślisz, że sam w pojedynkę mnie pokonasz chłopczyku? Wystarczy, że będę unikał twojego ostrza, a sam spalę cię moją bronią w oddechu. - Zaśmiał się smok.
- Gorzej, jak nie będziesz widzieć jego ostrza. - Zawołała Kendra odrzucając sztylet w bok.
Pov.Kendra.
Uśmiechnęłam się, bo zobaczyłam w oczach smoka zwątpienie i strach. Skupiłam się na mojej mocy i blasku.
Kiedy poczułam, że jestem gotowa wyciągnęłam przed siebie ręce. Nigdy nie robiłam tego z tak dużej odległości, w dodatku otruta.
Skupiłam się i wystrzeliłam promień energii w oczy smoka. Ryknął rozwścieczony i zaczął odwracać wzrok, ale wiedziałam, że jest za późno. Smok już był oślepiony.
Seth szybko wykorzystał dezorientacje smoka i z Vasilisem ruszył na niego. Bez trudu wbił miecz w szyję Gada. Ciało przeciwnika zaczęło płonąć białym blaskiem. Seth odleciał od martwego smoka i wylądował tuż przy mnie.
- Dobra robota, Kendra. - Uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuje. - Odparłam. - Nigdy nie robiłam tego na taką odległość.
- Dobrze się czujesz?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż martwe ciało smoka podniosło się i ryknęło.
- Głupie dzieciaki. Myśleliście, że tak łatwo mnie pokonacie?! Strażnika Serca Ziemi!?
Wzbił się w powietrze. Jego oczy z mlecznobiałych, na powrót stały się czarne.
- Nie rozumiem... Powinien nie żyć! - Wkurzyłam się.
Smok chyba się zaśmiał.
- Myśleliście, że mnie zabijecie?!
Otworzył paszczę i strzelił w naszą stronę oślepiający blask energii.
- Uważaj! - Seth odepchnął mnie w ostatniej chwili.
Ciężko wylądowaliśmy na ziemi. Chłopak krzyknął z bólu.
- Seth?! Seth co jest?! Seth!
Chwyciłam brata i nim potrząsnęłam. Spojrzałam na przepełnione bólem oczy chłopaka.
- Skrzydło... - wyszeptał.
Zerknęłam na skrzydła chłopaka i zdusiłam okrzyk. Jego prawe skrzydło było nadpalone i wygięte w nienaturalny kształt.
- Boże Seth...
- Co? Teraz wierzycie, że jesteście bezsilni?! - Ryknął smok z triumfem.
- Zostań tu. - Powiedziałam do Brata i wstałam.
Zaciskając pięści ruszyłam w stronę smoka. Nie miałam planu, broni ani pojęcia co zrobić.
W tym momencie skała, przy której był smok eksplodowała. Otworzyłam szerzej oczy. Eksplozja.
Może udałoby mi się rozwalić bok doliny za pomocą mojej mocy? Potrzebowałabym dużo więcej siły, niż przy stworzeniu małej eksplozji w ogrodzie. Po za tym dalej nie byłam pewna jak wywołać wybuch.
Skupiłam się i z całej siły wyobraziłam sobie jak jedna ze ścian doliny wybucha. Proszę niech się uda. Proszę.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Moja głowa strasznie mnie bolała, podobnie jak całe ciało, ale się nie wycofywałam. Warren, Tanu i mój brat mnie potrzebowali.
Czułam jak moje włosy się elektryzują, a powietrze wokół mnie gęstnieje.
Wrzasnęłam z bólu i usłyszałam wybuch. Otworzyłam oczy z nadzieją, ale zobaczyłam jedynie podpaloną trawę na boku dolinki. Nie udało mi się stworzyć na tyle wielkiego wybuchu, by rozwalić ścianę.
Nie potrafiłam ustać na nogach, więc upadłam na ziemię. W głowie strasznie mi się kręciło. Nie mogłam oddychać. Brzuch tak strasznie mnie bolał.
- Kendra! - Ten głos. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę dźwięku.
Zobaczyłam jego. Zobaczyłam Paprota.
Tak bardzo mi ulżyło. Czyli żył. Ale co tu robił?
Usłyszałam ryk smoka. Bardzo bliski ryk smoka.
Powoli zamykałam oczy. Wszystko stało się czarne, zanim Paprot zdążył do mnie dobiec.
Dobra moi drodzy na reszcie dzieje się jakaś akcja! Następny rozdział powinien pojawić się jutro. Dziękuje wszystkim za wsparcie, jestem tu dzięki wam <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro