Rozdział 6
Pov.Kendra
Jestem właśnie z Paprotem w Żywym Mirażu. Razem będziemy ratować jego siostrę- Livię. Jestem bardzo szczęśliwa ponieważ jestem tu z Paprotem...
-Paprot-zawołałam-a co jeśli Sethowi coś się stanie?
-Spokojnie nic mu się nie stanie. Agad miał wysłać do niego Vanesse i Warena aby go odwieźli tutaj-uspokajał Kendre Paprot.
-Ok..-uspokoiłam się. Miałam nadzieje, że to prawda.
Nie mogłam tyle czekać, może z bratem często się sprzeczamy, ale i tak go kocham. (Tak bez przesady😎).
Paprot zaproponował mi żebyśmy wyszli na dwór. Zgodziłam się. Wziął mnie za rękę, wyszliśmy przed dom i usiedliśmy na ławce. Lubiłam trzymać go za rękę wtedy czułam się bezpiecznie. Chciałabym, żeby w końcu zaproponował mi zostanie jego dziewczyną.
-Jak tu pięknie...-westchnęłam.
Nagle ziemia zaczęła się trzęść i mocniej złapałam Paprota
-co się dzieje?!- krzyknęłam
-nie wiem- odparł Paprot przerażonym głosem
Ziemia zaczęła już się zapadać wokół nas i zauważyłam kątem oka że z domu wybiegają rodzice, dziadkowie i Dale. Patrzyli na nas zdziwionym i przerażonym wzrokiem.
-Kendra! uciekaj- krzyczała mama
-A widzisz jakieś miejsce do ucie...-urwałam. Ziemia pode mną się zapadła-AAAAAAAAAAAaaaaaaaaa!!!
Lecieliśmy w dół z pięć minut gdy nagle się zatrzymaliśmy pięć centymetrów na ziemią i powoli opadliśmy . Przed nami widniał pusty, długi kotrytarz. Dzięki mojej wróżkokrewności korytarz nie być czarny tylko lekko ciemny.
- Gdzie my jesteśmy?!- spytałam
- Nie wiem do końca gdzie ale podejrzewam że jesteśmy gdzieś w starych podziemiach tego rezerwatu- odparł Paprot. I miał racje na ścianie widniała tablica z napisami w kilku językach. Jednym z nich był silwiański i co mnie zdziwiło nie było tam angielskiego.
-Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność-wyszeptałam pod nosem-Anter Braker 568 r.p.n.e.
Hej Hej Hej! To pierwszy rozdział napisany z nową właścicielką tego konta (znaczy z 2 ja nadal żyje!!!) Mam nadzieje, że wam się podoba.
PaPa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro