Prolog
- Jimin! Gramy na trzy! - krzyczał Kai, przyjmując piłkę od drużyny przeciwnej.
- Shownu! Dwa! - odkrzyknąłem i czekałem na wystawienie piłki od przyjaciela. Chłopak odbił piłkę wysoko w moją stronę więc wybiłem się jak najmocniej i zaatakowałem. Niestety nie patrzyłem na kogo atakuję. Moją piłkę odebrał Vernon. Skubany.
- Dobrze Jimin! Brawo Vernon! - chwaliła nas pani Cheol. - 22:24! Setowa!
Vernon jak zwykle zagrał na dwa, więc teraz byłem pewny wygranej. Piłkę odebrał Sehun, podał do Yugyeoma, na co ten wystawił mi piłkę i ponownie zaatakowałem. Specjalnie na szatyna, który stał rozkojarzony.
Chłopak po chwili ocknął się i zrozumiał swój błąd, gdy przeleciała obok niego piłka.
- Koniec! Brawo chłopcy! A ty Vernon nie graj na dwa, tylko trzy jeśli jest luźno. - powiedziała pani Cheol. - No. Za miesiąc sezon turniejowy, a w poniedziałek za tydzień po meczach wybieramy kapitana.
- Musiałeś spierdolić? - warczał na szatyna Vernon.
-A...Ale ja n...nie chciałem. - bronił się chłopak.
- Podobno jesteś synem jednego z ligi mistrzów i grasz od dziecka. - czarnowłosy nie dawał za wygraną.
- To tylko jedna akcja. Daj spokój. - wywrócił oczami szatyn.
- Joshua ma racje. Wrzuć na luz. - mruknąłem i wyszedłem z szatni.
Zaraz potem dołączył do mnie Yugyeom.
- Na pewno będziesz kapitanem! - ekscytował się blondyn.
- Yuggie, przecież kapitanem będzie Shownu lub Vernon. - zaśmiałem się.
- Ale pani Cheol mówiła...- buzia mu się nie zamykała.
- Yugyeom przyjacielu. - powiedziałem słodko.
- Tak ChimChim?
- Zamknij się bo ci zaraz skleje te wary.
- Aish... No oki ale zobaczysz. - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Spojrzałem na niego wilkiem i sięgnąłem po moją czarną kurtkę która wisiała na smukłym wieszaku. Ubrałem ją i ruszyłem korytarzem w stronę wyjścia.
- Czekaj! - krzyczał Yugyeom.
Posłusznie stanąłem i poczekałem na przyjaciela.
- Chcesz dzisiaj wbić do mnie na noc? Starsi wyjechali więc wolna chata.
- Spoko. Tylko napisze do rodziców, żeby się nie martwili potem.
Do: eomma
Idę do Yuggiego na noc.
- Załatwione. - powiedziałem i schowałem telefon do kieszeni. Jednak po chwili poczułem wibracje.
Od: Eomma
Nie dziś Jimin.
Do:Eomma
Dlaczego? No halo
Od:Eomma
Musimy pogadać synu.
Wracaj do domu.
- Kurwa. - mruknąłem do siebie chowając telefon do kieszeni.
- Co jest? - zapytał blondyn.
- Nie mogę dzisiaj wpaść. Mam rozmowę z rodzicami. - powiedziałem wzdychając.
- Pogadamy kiedy indziej. Cześć! - powiedział Yugyeom i poszedł w swoją stronę.
- Cześć. - odpowiedziałem i poszedłem w stronę mojego domu. Wyjąłem słuchawki, podpiąłem je do telefonu i puściłem muzykę. W moich słuchawkach rozbrzmiewał głos Taeyanga w piosence Eyes, nose, lips. Szedłem i rozglądałem się po okolicy. Poszedłbym teraz chętnie na plażę, ale nie. Zapierdalaj do domu.
- Wróciłem. - powiedziałem głośno, zamykając za sobą drzwi.
- Jesteśmy w kuchni! - krzyknęła moja mama.
Zdjąłem swoje buty oraz plecak. Odwiesiłem kurtkę na wieszak, wziąłem plecak do ręki i ruszyłem korytarzykiem do kuchni. Moja mama właśnie parzyła herbatę, a ojciec siedział i czytał gazetę.
- Siadaj synku. - powiedziała moja mama do mnie, stawiając herbaty na stole.
- Więc? - zapytałem, nie kryjąc swojej irytacji.
- Jiminnie posłuchaj. Moja firma miesiąc temu przeniosła się do Seulu. - odezwał się mój ojciec.
- I? - ponaglałem go. - Co to ma wspólnego ze mną?
- I teraz nasza kolej by się przenieść. Dom już kupiłem, a tobie kupiłem mieszkanie blisko szkoły
- Co? - otworzyłem szeroko oczy.
- Dziś zacznij się pakować. Jutro wyjeżdżasz. My dołączymy do ciebie z mamą za tydzień, ponieważ musimy jeszcze parę rzeczy pozałatwiać. Wszystkie papiery i sprawy dotyczące ciebie są pozałatwiane, dlatego wyjedziesz wcześniej.
- Ty sobie jaja ze mnie robisz?
- Jiminnie język. - skarciła mnie mama.
- Mam to w dupie! Tu jest moje życie! Jestem w kadrze mistrzów Busan! Co wy sobie myślicie?! - krzyczałem na nich.
- Synku, ja wiem że to dla ciebie trudne. Ale niestety musimy. Mieszkać będzie tam z tobą twój kuzyn Taehyung. - powiedział spokojnie mój ojciec.
- Nic kurwa nie wiesz. - syknąłem w jego stronę i wyszedłem z kuchni. Pobiegłem po schodach do góry i zamknąłem się w pokoju. Zaraz będzie kłótnia.
Czekałem na krzyki ale było cicho.
Zszedłem z łóżka, podszedłem do drzwi i otworzyłem je cicho. Zrobiłem kilka kroków w stronę schodów. Wystarczyło żebym usłyszał ich rozmowę.
- Yeol skarbie, jesteś zbyt surowy w tej sprawie. On nie musi się przenosić z tego powodu. - mówiła moja mama.
- HyoJin ale ja nie pozwolę żeby mój syn był gejem. Zobacz na tego całego Yugyeoma. Dlatego najlepiej będzie jak zmieni środowisko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro