42
Yoongi POV
Całą drużyną poszliśmy na swoją połowę boiska i czekaliśmy aż drużyna przeciwna będzie gotowa. Gdy tak się stało, rozległ się kolejny gwizdek oznaczający kontynuację gry. Musiałem jak najszybciej obmyślić taktykę i jakoś przekazać ją chłopakom a na to miałem tylko kilka sekund.
Mecz toczył się bardzo zawzięcie. WhiteTigers nie odstawali od nas ale na szczęście też nas nie przeganiali. Było 62:60 więc teraz albo nigdy. Czekałem na rozwój akcji i na to, że teraz przeciwnicy będą podawać między sobą piłkę i posuwać się do przodu jak to robili wtedy, kiedy mieli porządnie uderzyć. Moi chłopcy stali na wyznaczonych miejscach gotowi do ataku lub odebrania piłki. Nagle jeden chłopak podał do środkowego gracza, który sam ruszył na nasz kosz, kozłując i sprintując jak olimpijczyk. Musieliśmy jak najszybciej zareagować.
Wrzasnąłem do chłopaków by odparli atak masywnego bruneta. Za nim sprintem ruszył Jungkook, który miał największe szanse żeby go dogonić i mu przeszkodzić, jednak coś mi mówiło że on sam nie stawi mu czoła. Modliłem się tylko, żeby zdążył do niego Hoseok z Namjoonem jako asekuracja. Biegnąc za Kaiem zauważyłem, że Jungkook stanął sam na sam z brunetem a za nim było dwóch jego pomocników. Nagle chłopak ruszył na Jeona, skoczył i kopnął w klatkę piersiową by chłopaka obezwładnić, po czym podał swoim kolegom piłkę, którzy zrobili wsada i zdobyli punkt.
Na sekundę zamarłem, a po chwili w moich żyłach wystrzeliła furia. Miałem wrażenie, że moje oczy płoną żywym ogniem, który zabija wszystko na co się spojrzę. Podbiegłem ile sił w nogach do leżącego chłopaka, który kulił się z bólu.
- H..Hyung - zajęczął cicho. - Ja... Ja przepraszam hyung.
Do moich oczu naleciały łzy. Jak mógł być tak głupi i się obwiniać?
- Młody nic się nie stało, to nie twoja wina. - powiedziałem szybko.
Po chwili podbiegli do nas ratownicy i ułożyli Jungkooka na noszach. Spojrzałem się w tył na tablicę wyników. Nadal było 62:60. Sędziowie nie uznali punktu.
- Hyung. - usłyszałem za plecami głos Namjoona. - Przepraszamy hyung.
Odwróciłem się do nich i zobaczyłem, że na twarzach wszystkich chłopców z naszej drużyny maluje się żal.
- Posłuchajcie mnie. - zacząłem. - To nie wasza wina. Nie wiedzieliśmy, że są zdolni do takiego czegoś. Namjoon, idź z Hoseokiem do sędziego i wyjaśnij wszystko a niech reszta jedzie do domu. Ja jadę z Jungkookiem do szpitala.
Powiedziawszy to, szybko odwróciłem się na pięcie i pobiegłem w stronę wyjścia, modląc się by jeszcze nie odjechali. Pojawiłem się gdy wpakowali nosze do karetki i już miałem wsiadać, gdy poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę. Kątem oka zauważyłem tylko czarne włosy.
- Jadę z tobą Yoongi.
____________________________________
No więęęc jest. Wróciłam do was
oficjalnie i w końcu jest. Jest rozdział. Nudny ale jest. Wybaczcie, że znów długo czekaliście ale nie miałam czasu.
Następny pojawi się już niedługo. I nie, nie zniknę na parę miesięcy znowu.
Enjoy kaczuszki❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro