2
Opadłem bez siły na łóżko i rozejrzałem się po moim pokoju. Był pusty. Zostało tylko to ogromne łóżko, sofa, biurko i półki. Pod moim oknem stały cztery duże, czarne walizki, cztery torby i trzy plecaki. Westchnąłem ciężko i odblokowałem telefon, na którym widniały już powiadomienia oraz wiadomości. Kliknąłem na wiadomość od mojej internetowej przyjaciółki. O której na śmierć zapomniałem.
Sara: Jiminnie, dzieje się coś?
Chimmu: Saraa ratunku (╥_╥)
Sara: ?
Chimmu: Mój ojciec myśli że jestem z moim przyjacielem w związku i nakazał przeprowadzkę. Muszę opuścić moją drużynę, szkołę, przyjaciół.
Sara: Chryste... Przykro mi Jimin (╯︵╰,)
Sara: A gdzie się wyprowadzasz?
Chimmu: Do Seulu
Sara: Ooo to będziemy mogli w końcu się spotkać
Chimmu: Do jakiej szkoły chodzisz?
Sara: Do Seulskiego liceum Han.
Chimmu: Chociaż tyle mam szczęścia
Sara: Będziemy chodzić razem do szkoły?
Chimmu: Na to wygląda
Sara: Pomogę ci Jiminnie, spokojnie.(⌒_⌒;)
Chimmu: Dziękuję jesteś kochana ❤
Sara: Kiedy wyjeżdżasz?
Chimmu: Jutro
Sara: CO?! TAK SZYBKO (」゚ロ゚)」
Chimmu: Nawet niewiem gdzie będę mieszkał
Sara: Zapewne blisko szkoły czyli w blokach przy parku Kim YuJina.
Chimmu: Nie wiem. Jak coś to napiszę
Sara: Trzymaj się💕
- Z kim piszesz synu? - odskoczyłem jak oparzony gdy usłyszałem głos mojego ojca obok swojego ucha.
- Z nikim. - odpowiedziałem krótko.
- Ładna ta Sara? - zapytał z uśmiechem.
- Nic ci do tego czy jest ładna czy nie. Wyjdź z mojego pokoju. -_ powiedziałem poważnym tonem.
- Dlaczego tak mnie traktujesz? - zapytał, z trudem maskując zdenerwowanie.
- Hmm. Pomyślmy. - udałem że się zastanawiam. - O. Może dlatego że boisz się o to, że będę gejem przez Yugyeoma i przez twoje widzimisie zmieniam szkołę?
- Jimin... - zaczął jąkając się. - To nie tak.
- A jak? Słyszałem twoją rozmowę. Wyjdź stąd. - odprawiłem go ręką nawet na niego nie patrząc. - A i nie chcę żebyście się przeprowadzali. Chcę tam mieszkać sam.
- Ale Jiminnie... - ojciec próbował jakoś ratować sytuację.
- Nie tato. Skończyłem. Wyjdź. - powiedziałem niskim, stanowczym tonem, co go zaskoczyło. Nigdy nie słyszał takiego tonu u mnie.
Zszedł posłusznie z mojego łóżka i udał się w stronę drzwi. Gdy sięgnął ręką do klamki by je otworzyć, spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Jimin...- wyszeptał.
Byłem pewien że głos mu się łamał.
- Wyjdź już kurwa! - wrzasnąłem przepełniony furią. - WYJDŹ.
Jego oczy się zaszkliły a warga zadrżała. Skinął głową i wyszedł posłusznie z pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi.
Teraz mu się zebrało na współczucie. Śmieszny jest.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro