Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

*YOONGI POV*

Opadłem zmęczony na ziemie, ciężko dysząc. Moi przyjaciele zrobili to samo. W sali było słychać tylko nasze ciężkie oddechy.
- To był trening. - powiedziałem, próbując uspokoić oddech.
Chłopcy przytaknęli. Gdy już trochę zmęczenie przeszło, zaczęliśmy rozmawiać o taktyce na mecz. Musimy to wygrać.
- Ej, Yoongi. - zawołał Namjoon.
- Co jest?
- Dlaczego byłeś taki nie miły dla tego chłopaka? Jest bardzo fajny.
- Nie przepadam za nowymi. - wzruszyłem ramionami.
- Jaki nowy chłopak? - dopytywał się Jackson. - Ten co szedł obok Sary?
- Tak. - przytaknął z uśmiechem Hobi. - To on.
- Jest słodki, i wydaje się być bardzo fajny. - komplementował go blondyn.
- No właśnie. - Tae znów przeniósł na mnie wzrok. - Ponowiam pytanie. Dlaczego byłeś dla niego nie miły?
Westchnąłem.
W sumie sam nie wiem dlaczego tak ostro zarewgowałem, ale no halo. Nie muszę być dla wszystkich miły. Ten nowy musi znać swoje miejsce, a skoro jest taki super, to niech sobie znajdzie przyjaciół a mi nie zawraca głowy.
- Po prostu go nie lubię. Nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. - mruknąłem, biorąc do ręki butelkę z wodą.
- A co on takiego nie dobrego zrobił co? - zapytał Hobi.
- Ty nikogo nie lubisz. - powiedział cierpko Mark.
- Jak to nie? - oburzyłem się. - Przecież was lubię.
- Zaszczyt nad zaszczytami. - skwitował chłodno Jin, który po chwili podniósł się i obciągnął koszulkę.
- Gdzie idziesz? - zapytał Jungkook.
- Do Sary i Jimina. Idziesz ze mną?
- Jasne. - młodszy odpowiedział z uśmiechem. Po sekundzie był już na nogach i razem z starszym szli w stronę wyjścia. Odprowadziłem ich wzrokiem, a potem przeniosłem go na chłopaków.
- Mi nie chodziło o nas Yoongi. - kontynuował Mark po wyjściu chłopaków.
- A o co? - zapytałem, splatając ręce na klatce piersiowej.
- O to, że dlatego nie masz drugiej połówki.
- Mama mnie urodziła w całości. - prychnąłem.
- Wiesz co? - zaczął Jackson. - Nie dziwie się że jesteś sam. Mało kto by wytrzymał z takim wrednym, ponurym i zgryźliwym chlopakiem jak ty.
- Jackson...- szepnął Hoseok.- Nie mów tak..
- A jak? - wspomniany zaczął podnosić ton. - Ukrywać prawdę?
- Ostrzegam cię. - przerwałem mu chłodnym tonem.
- W dupie mam te twoje ostrzeżenia. A prawda jest taka, że jesteś tylko mocny w słowach i nic więcej. A i jeszcze jedno. Jestem gejem i idę do mojego chłopaka. Czekam na wyzwiska od ciebie, homofobie. - Jackson wstał i odszedł od naszej grupki szybkim krokiem. Widziałem jak zacisnął dłonie w pięści. Był zły.
Po trzasku drzwi zamykanych przez blondyna, nastała cisza.
Wszyscy patrzyli w podłogę, a atmosfera zaczęła się robić nie komfortowa.
Czy oni naprawdę tak myślą?
- Chłopaki... - przerwałem ciszę cichym głosem, a ich oczy skupiły się na mnie. - Naprawę tak o mnie myślicie? Naprawdę taki jestem?
- Może nie tak jak Jackson. - odezwał się Rapmon. - Ale sądzę, że nie potraktowałeś fair tego chłopaka. Chciał być miły.
- Nie chodzi mi o tego wypłosza. Chodzi mi o to, czy naprawdę jestem taki jak mówił Jackson. - zacząłem się znów denerwować.
- Po pierwsze, uspokój się. - dołączył do rozmowy Tae. - Po drugie, sam sobie zapracowałeś na taką opinię. My jako twoi przyjaciele znamy cię i wiemy jaki jesteś. Ale inni, którzy nie znają cię tak dobrze, uważają cię za wrednego gbura.
Przez chwilę trawiłem jego słowa. Może on ma rację. Może naprawdę powinienem zmienić nastawienie. Nagle poczułem ukłucie w sercu i wszystkie moje myśli dotyczące zmian zniknęły.
Co mnie w ogóle obchodzi zdanie innych?
- Mam to w dupie co o mnie myślą. Mam was i to mi wystarczy.

____________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro