10
- Cześć Tae! - krzyknąłem do chłopaka po wyjściu z jego auta.
- Tylko nie zapomnij wpaść do Hobiego dobrze? - przypomniała mu Sara.
- Lecę na zakupy i do Hobiaszka. Cześć cześć! - powiedział brunet i zasunął szybę, po czym odjechał, zostawiając mnie i Sarę na parkingu. Obróciłem się przodem do ogromnego budynku. Przed nim było patio z ławkami, paroma metrami trawnika i kilkoma drzewami.
Bramy były wysokie, z kutego i bogato zdobionego żelaza.
Wow, ekskluzywnie.
Budynek był w większości oszklony jak jakiś biurowiec.
- Tu masz dziedziniec, tam gdzie fontanna. - wskazała brunetka na omawianą rzecz. Widzisz tamten oddzielny budynek? To sala gimnastyczna. A tamten po prawej to restauracja. Tak jakby.
Kiwałem głową na znak że zrozumiałem. Wszystko ładnie pięknie, ale wewnątrz napewno będzie masakra z orientacją.
- Idziemy? - spytała Sara.
- Idziemy. - uśmiechnąłem się i ruszyliśmy w stronę budynku.
Po przekroczeniu bram zauważyłem że jest tu już sporo ludzi, a każdy z nich patrzył się na nas.
- Rzadko dochodzi do nas ktoś nowy i to w środku semestru, dlatego się tak patrzą. Ale nie pesz się. - dziewczyna zaczęła pocierać moje ramię krzepiąco.
Westchnąłem i zacząłem się trochę rozglądać. Nie powiem, są tu bardzo ładne dziewczyny.
- Ładne są tutejsze dziewczyny.
- O tak. Ale niestety większość to parszywe zdziry. - Sara zniżyła ton głosu do szeptu. - Także musisz bardzo uważać. Jeśli ktoś ci będzie coś dawał to pod żadnym pozorem tego nie bierz. Oni wkręcają ludzi w posiadanie narkotyków by wyeliminować konkurencję.
- Faktycznie zdziry. - mruknąłem.
Nastała niezręczna cisza, a ja cały czas myślałem o tym co powiedziała wcześniej moja towarzyszka. Nie sądziłem że ktoś może być to tego zdolny. No ale cóż.
Gdy doszliśmy do drzwi wejściowych Sara klasnęła w ręce. Spojrzałem się na nią widząc, jak na jej twarzy znów zawitał uśmiech.
- No to teraz idziemy do dyrekcji a potem oprowadzę cię po szkole i zapoznam z moimi znajomymi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro