szmaciana lalka
Popękane deszczem okna.
Zszarzałe barwy jesieni.
Przygaszona zieleń listowia.
Brudne złoto.
Słaba czerwień.
Wszystko łączy się w wielką plamę kolorowej szarości.
Jestem też ja.
Wypruta, zmęczona, martwa.
Cieliste nitki rozpruwają się z dźwiękiem ciszy. Białe wnętrzności opuszczają moje jestestwo. Mieszają się z deszczem.
Paciorkowate oczy wbijam w ciemniejącą ulicę. Wyczekuje zbawcy, który nigdy nie nadejdzie. Zostanę tu na zawsze.
Porzucona, niechciana, brudna.
Gdzieś w oddali jest Moja Najdroższa. Odeszła, nieświadoma braku. Mojego, jej. To bez znaczenia.
Czy kiedyś zauważy, że zniknęłam?
Czy kiedyś zwróci twarz w moją stronę, wyobrazi sobie zmieszane z ziemią ciało?
Chcę trwać. Dla jeszcze jednego wspomnienia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro