Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

antystrażak

/lipiec 2020

Z każdym kolejnym metrem temperatura obniżała się. Dziewczyna pocierała dłońmi przedramiona, mrucząc pod nosem przekleństwa pod adresem snoba, który wpadł na pomysł wybudowania swojej willi w takim miejscu. Zwiększyła lecący przy jej boku płomień i dorobiła kolejną warstwę ciepłej otoczki wokół siebie. Teraz rozumiała, dlaczego przybyły rok temu mężczyzna tak nalegał o największe stężenie tarczy normującej temperaturę. Bez niej życie tutaj było niemożliwe.

Minęły długie minuty, nim znalazła się na odpowiedniej głębokości. Spojrzała na wygasające lampy, niewątpliwie stworzone z masy perłowej. Nie dawały już prawie w ogóle światła i gdyby nie wyrzucanie raz na jakiś czas płomieni przed siebie, nie znalazłaby tego wielkiego domu.

Zapukała do ogromnych wrót i grzecznie poczekała, aż pan Arquet jej otworzy. Jak na razie jego służba mieszkała w innych willach, więc mężczyzna wszystko robił samodzielnie.

– Och, Antheio, witaj, witaj. Proszę wejdź do środka. Jest tu chociaż odrobinę cieplej – Złapał ją za dłoń i mocno pociągnął, kiedy drzwi się otwarły, oświetlając jej zgarbioną sylwetkę. – Tak się cieszę, że cię widzę. Będziesz mogła użyć tej swojej magii raz, dwa i zaraz będzie tutaj pięknie. Musisz wiedzieć, że Perlista Głębina to najcudowniejsza ze wszystkich moich posiadłości!

– Tak. Ma pan bardzo ładne… Latarnie – mruknęła, podpływając do jednej z nich.

Wyciągnęła palec i uwolniła z niego ognistą, wirującą w wodzie wstęgę, coraz mocniej rozświetlając mrok. Kiedy skończyła, od razu podpłynęła do kolejnej.

– Ta wasza magia bywa naprawdę użyteczna, Antheio – stwierdził pan Arquet. Podążał za nią płetwa w płetwę, rozrzucając wodę swoim grubym ogonem. Miał wysoki i irytujący głos. – Chociaż słyszałem też o bardziej niszczycielskich zleceniach. Ciężko o nich nie słyszeć, jak tak się zastanowię. Pożar pod wodą… Mam nadzieję, że ty nie podejmujesz się takich rzeczy. Nie chciałbym, żeby mój usługodawca robił coś takiego.

– Oczywiście, że nie.

Antheia nawet nie obróciła głowy. Wypuszczała z palców kilkanaście płomiennych strumieni, wokół których tańczyły z porażającą prędkością bąbelki. W holu znajdowało się o wiele więcej latarni, świeczników i żyrandoli niż przypuszczała, a było to dopiero pierwsze pomieszczenie. Musiała się spieszyć. Tego dnia miała wyjątkowo dużo zleceń.

– To dobrze, to dobrze. Słyszałem o pożarze jednej z willi Thanasisa. Okropna sprawa, chociaż nie dziwię się. Był straszny, naprawdę straszny. Prawdziwy rekin biznesu, nie tryton.

Syrena przytaknęła krótko. Patrzyła na jasną podłogę, tęczowe koralowce i perłowe kolumny, coraz bardziej oświetlając i ocieplając posiadłość. Słowa były zbyt niebezpieczne. Nie mogła ryzykować odkrycia. Pod żadnym pozorem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro