Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

 Rosalie przyciągnęła się, przejeżdżając powoli smukłą, opaloną dłonią o śliską, białą pościel. Jej ręką nagle dotknęła czegoś ciepłego, poruszającego się w równym rytmie. Przerażona krzyknęła, odruchowo cofając się do tego stopnia, iż dotarła do krańca łóżka. Z głuchych łoskotem walnęła o posadzkę.

Powoli i ostrożnie, niczym Peszkin wracający z zakończenia sezonu, podniosła głowę, badając, co takiego znajduje się w jej łóżku.

-Ty idioto!- warknęła, widząc szczerzącego się Szczęsnego, który w tym momencie wybuchnął szaleńczym śmiechem.

-Żałuj, że nie widziałaś swojej miny- wysapał, między kolejnymi dzikimi podrygami, nic nie robiąc sobie z lecącej w jego stronę poduszki.

-Co ty robisz w moim pokoju o...- przerwała, żeby sprawdzić godzinę- piątej rano!

-Stęskniłem się- odparł po prostu, robiąc swoją słynną, irytującą minkę.

-Coś się stało?- zapytał Lewandowski, wpadając do jej pokoju. Za nim wychylił się równie zaniepokojony, ale jakby lekko przymulony, Piszczek.

-Ten chory umysłowo wielkolud wbił mi do łóżka!- odpowiedziała brunetka, lekko uśmiechając się pod nosem, albowiem wiedziała, jak głupio to brzmiało- nie wiem, czy kojarzysz, ale masz żonę, pedale.

Przy ostatnim słowie zamachnęła się i bosą stopą kopnęła go w tyłek, który łaskawie podniósł z jej łóżka.

-"Masz żonę, pedale"- zacytował sarkastycznie- tylko na to cię stać?

-Idź, bo jak cię...- piłkarz uniósł ręce, uciekając przed jej stopami, które były gotowe do kolejnego kopniaka.

-Już idę, idę. Może ktoś inny mnie lepiej przyjmie- powiedział Wojtek, idąc w stronę wyjścia- dobrze, że jeszcze widziała, co Krycha zrobił z jej stanikami- szepnął, przechodząc koło dwójki kolegów. Ci spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Na szczęście Rosalie nie usłyszała jego słów, dlatego bramkarz zdołał opuścić ten pokój żywy.

-A tak w ogóle, to, co wy tu robicie?- zapytała kobieta, chwytając się pod boki.

-Krzyknęłaś, więc przylecieliśmy, niczym książęta w srebrnej zbroi, na białym, szlachetnym rumaku, a tu co? Zero wdzięczności- odpowiedział Łukasz, prostując się (zapewne udawał jakiegoś rycerza, czy coś). W tym momencie nawet Robert patrzył na niego jak na kosmitę.

-Akurat czemu tu jesteście, chyba zrozumiałam, ale pytam się, czemu jesteście tu razem- rzekła Rosalie rozbawiona- ty Piszczu masz pokój koło mnie, więc mogłeś coś usłyszeć, ale ty Lewy? Takiego słuchu to nawet pewnie nie ma Edward ze Zmierzchu.

-Bo my...

-No ten...

Widać było, że panowie kompletnie nie wiedzą, co mają jej odpowiedzieć. W dodatku — co dziwne — oboje byli już ubrani, choć stan tejże odzieży pozostawiał wiele do życzenia (jak psu z gardła).

-Spaliście razem?- zapytała, udając względnie poważną, ale w duchu nie mogła się powstrzymać i coś w jej wnętrzu aż tańczyło ze śmiechu.

-To nie tak jak myślisz- odparł szybko Lewandowski, drapiąc się po głowie. Brunetka spojrzała na niego z uniesionymi brwiami, po czym podeszła do nich i wyciągnęła rękę. Dobrze już wiedziała, co się święciło.

-Karta od pokoju- powiedziała, przez co stojąca przed nią dwójka spojrzała na siebie, nie kryjąc przerażenia- karta od pokoju, Łukasiątko.

Po otrzymaniu prostokącika, bez chwili zawahania, ruszyła do pomieszczenia obok, zastanawiając się, jakim cudem Szczęsny właził do jej pokoju.

-Co macie na swoje usprawiedliwienie?- zapytała zimno, widząc, jak wygląda sypialnia Piszczka.

-Dawno się nie widzieliśmy i...- Rosalie spojrzała na obrońcę ze wzrokiem, mówiącym: na to się nie nabiorę. Faceci to faceci, z ich mózgiem nic nie zrobisz. Co znajdowało się w pokoju? Parę puszek po piwie, co najmniej dwa razy po pół litra (tyle butelek widziała) i okropny zapach.
Kobieta bez słowa podeszła do Lewego i go powąchała. Nie tego się spodziewała, pachniał... ładnie.

-Sami to wyżłopaliście?

-Prawdziwy szlachcic nigdy nie zdradza przyjaciół. To ujma na honorze, dlatego jestem zmuszony odrzec, iż sam, żem to wypił.

-Jeszcze trzeźwieje- szepnął do niej Robert.

-Kładź się spać- nakazała rozbawiona Rosalie.

-Ale nie powiesz trenerowi?

-Śpij- warknęła, przykrywając go kołdrą po samą szyję.

-Ale...

Groźny wzrok skutecznie uciszył Łukasza. Nie wiadomo jakim cudem, ale jakąś minutę później rozległe się jego ciche chrapanie.

-Jak z dziećmi- szepnęła kobieta, zostawiając Lewandowskiego i wychodząc na korytarz.

-Roza- zawołał za nią, przez co zdziwiona przystanęła za drzwiami. Nikt jeszcze tak do niej nie mówił.

-Nie powiem trenerowi.

-Co? A tak, jasne. To miłe, dzięki- odpowiedział, przeczesując ręką kompletnie nieułożoną fryzurę- chciałem tylko powiedzieć, że nie miałem z tym nic wspólnego, naprawdę. Dowiedziałem się po fakcie.

-O czym ty gadasz?- zapytała brunetka, nie powstrzymując ziewnięcia. Ku jej zdziwieniu Lewy wyciągnął zza pleców stanik. Czarny, koronkowy z kryształkowym rozpięciem z przodu.

-Nie wiem, po co ci to, ale masz dobry gust. Sama mam taki...- przerwała, jakby dopiero teraz rozumiejąc, o co chodzi- czy to jest mój stanik?

-Tak myślę- odrzekł cicho, bojąc się reakcji kobieta, której twarz przybrała naprawdę przerażający wyraz.

-Skąd go masz?- wycedziła przez zęby.

-Znalazłem w pokoju, ale coś wcześniej słyszałem, że jakaś akcja miała się szykować. To mogło być to.

Rosalie nie potrzebowała już niczego więcej. Bez słowa poszła do swojego pokoju, gdzie — po sprawdzeniu zawartości szuflady — upewniła się w swych obawach.

-Tylko to znalazłeś?- zapytała, odwracając się do Roberta, który przystanął przy wejściu i w pełnym skupieniu oglądał cześć jej bielizny.

-A masz gatki do kompletu?

W tym momencie kobieta nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Cała jej bielizna zdawała się wyparować. Dobrze wiedziała, kto był za to wszystko odpowiedzialny.

-Zabiję ich- warknęła- a ty mi w tym pomożesz.

-Lewandowski, obrońca nagich niewiast gotowy do akcji- odrzekł, salutując. Brunetka mimo złości nie mogła powstrzymać uśmiechu. Teraz zostało im obmyślić plan zemsty na dwójce żartownisiów.

***

Rosalie razem z Robertem dokładnie wszystko zaplanowali, pozostało im tylko wcielić wszystko w życie.

Kobieta wykonała odpowiedni makijaż, to znaczy, że stworzyła sobie sińce pod oczami i nienaturalnie wybladziła cerę, a następnie położyła się do łóżka. Napastnik natomiast udał się na śniadanie.

-Zauważyła?- praktycznie od razu po przekroczeniu progu jadalni, u jego boku znaleźli się Krycha ze Szczęsnym.

-Co?- zapytał Lewy, patrząc na nich niezrozumiałym wzrokiem. Starał się, żeby jego gra aktorska była na wyższym poziomie niż w reklamie T- Mobile.

-No te staniki!

-I gacie!- dodał Wojtek.

-Albo raczej ich brak- zakończyli jednocześnie.

-A właśnie miałem się zapytać, czemu w moim pokoju jest jakiś różowy stanik- wtrącił Jędza, gdy usłyszał ich rozmowę.

-Ma się te pomysły- odpowiedział z dumą Krychowiak- jeszcze sobie by pomyślała, że wydorośleliśmy...

-Jak zareagowała?- przerwał mu bramkarz. Parę osób przysunęło się bliżej, chcąc usłyszeć odpowiedź Lewandowskiego.

-Uśmiechnęła się tylko. Źle wyglądała, więc kazałem jej się położyć.

Od razu nastąpiły pytania, co do stanu brunetki. Robert ze znużeniem odpowiadał, jednocześnie szybko jedząc. Chciał zabrać coś dla Rosalie, ale kompletnie nie wiedział, co ta lubi, dlatego wziął tacę i nałożył wszystkiego po trochu.

Odchodząc, poprosił, by nie odwiedzali jej, jeśli nie było to konieczne, gdyż powinna się przespać, a jakiś niedorozwój umysłowy (spojrzał wymownie na Szczęsnego) ją rano obudził.

-Boże, kocham cię- powiedziała kobieta, widząc, że napastnik o niej nie zapomniał.

-Wiem- odparł ze śmiechem, podając jej tacę- mam nowy pomysł.

-Hmm?- mruknęła, jedząc i patrząc na niego pytająco.

-Nie wiem tylko, czy załatwię płyn przeciw parowaniu.

Brunetka uśmiechnęła się, rozumiejąc jego plan. Czuła coraz większe podniecenie nadciągającą akcją.

Aby nie wzbudzać podejrzeń, Robert wrócił do swojego pokoju, a nudząca się dwudziestopięciolatka musiała zostać w łóżku, ratując się telefonem.

Jak się spodziewali, nie obyło się bez odwiedzin. Najpierw wpadł Błaszczykowski, pytając, czy niczego jej nie trzeba. Blondyn chciał sprawdzić, czy nie miała gorączki, ale Rosalie — nie mogąc wytrzymać jego zaniepokojonego wzroku — wyznała, iż to wszystko to tylko wprowadzenie do żartów na pewnej dwójce. Kuba życzył jej powodzenia i obiecując, że nie zdradzi jej sekretu, udał się na trening.

Odwiedzili ją nawet Szczęsny z Krychą (w tym momencie zrobiła wszystko, aby wyglądać jak kilo nieszczęścia) przepraszając za głupi dowcip i obiecując, że zaraz po tym, jak się ogarną po treningu, pozbierają jej własność.

Na koniec ponownie pojawił się Lewandowski, przynosząc wspomniany wcześniej płyn przeciw parowaniu i informując o tym, iż nikogo już nie było i miała spokój na najbliższe trzy godziny.
Zabawę czas zacząć.  

____________________________________

Dobra, nie ma mnie w domu, więc mam mało czasu na pisanie, ale dałam radę :-D 

Mam tyle głupich pomysłów na tę zemstę, że głowa mała xd zobaczymy, co z tego wyjdzie :P

Chciałabym podziękować za prawie 5k wyświetleń, ponad 550 głosów (po tym rozdziale pewnie będzie ponad 600) także bardzo dziękuję :-). W dodatku moje opowiadanie jest #9 w kategorii Opowiadania, także WOW - miło, że Wam się podoba.

Do następnego (mam nadzieję, że szybszego) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro