Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Rosalie miała ochotę się wzdrygnąć, gdy jego zimna dłoń — skoro było gorąco, to jakim cudem on miał zimne ręce — umiejscowiła się na jej talii. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie wyraziła na głos swego spostrzeżenia.

-Zawsze miałem zimne ręce- odparł, jednocześnie pukając do wskazywanych przez nią drzwi- mówią, że jeśli ktoś ma zimne ręce, to jest gorący w innych miejscach.

Widząc jego poruszającą się brew, nie mogła powstrzymać uśmiechu.

-Tak- zgodziła się- mózg ci się przegrzewa. Rozumiem.

Nim zdołał jej się w jakikolwiek sposób odgryźć, przed nimi stanął lekarz reprezentacji.

-Dziewczyno, coś ty narobiła?- zapytał, wpatrując się w jej dłoń. Następnie nie czekając na odpowiedź, wziął ją do siebie, podziękował Robertowi za przyprowadzenie jej i zamknął mu drzwi przed nosem.

-Niech pan powie, że nie trzeba żadnej igły- zrobiła zbolałą minę, wzdrygając się na samą myśl.

-Zobaczymy, co się da zrobić.

Na szczęście kolejne przebijanie skóry nie było potrzebne. Brunetka wróciła do swojego pokoju ozdobiona białym bandażem, pokrywającym praktycznie całą dłoń. Odpowiednia maść uśmierzyła ból, dlatego kobieta postanowiła pójść na obiad.

W jadalni spotkała już tylko Jędze, Peszkina i Wawrzyniaka.

-Łamaga- stwierdził Artur, patrząc na jej rękę.

-Dzięki, potrafisz pocieszyć jak nikt inny- odparła, odruchowo chwytając talerz prawą ręką, czyli tą zranioną. Syknęła cicho i wzięła naczynie w tą drugą.

-Daj to- Kuba pomógł jej, nałożyć sobie jedzenie, a Sławek chciał nawet ją nakarmić, ale się nie dała. Po wszystkim znowu wróciła do swojego pokoju i stwierdzając, że zostało jej wystarczająco dużo czasu na drzemkę. Ten dzień ją dobijał, zdawał się nie mieć końca.

-Cześć, żono!

-Mężuś- odpowiedziała kobieta, po czym przytuliła się z Łukaszem.

-Czy tylko mi to się wydaje dziwne?- szepnął Szczęsny do Fabiańskiego, na co ten skinął głową.

-Ej, o co chodzi?- zapytał Grosicki, który również niczego nie rozumiał z zaistniałej sytuacji. Za to "małżeństwo" zdawało się dobrze bawić, widząc zdezorientowane miny towarzyszy. Ledwo powstrzymywali się przed wybuchem śmiechu.

-Serio nie zauważyliście nazwiska? Vegas, alkohol i ślub na spontanie- powiedział Piszczek, machając lekceważąco dłonią- to było dawno i nieprawda, byliśmy młodzi i głupi. Myśleliśmy, że jesteśmy wystarczająco dorośli na to, żeby podjąć taką decyzję.

-Mów za siebie- odparła Rosalie, mrużąc brwi- to ty mnie na to wszystko namówiłeś!

-Jak zwykle to samo- westchnął piłkarz, obracając się w jej stronę- nie przyjmujesz do siebie żadnej krytyki. Zawsze ja byłem ten najgorszy.

-No i się zaczęło- szepnęła rozdrażniona- obrażone męskie ego. Standard.

-Wy byliście małżeństwem?

Paru stojących obok piłkarzy wpatrywało się w nich ze zdziwieniem. Tylko trener Nawałka — który swoją drogą pojawiał się wszędzie jak ninja — patrzył na swych podopiecznych z rozbawieniem.

-Ale Rosalie nie nazywa się Piliszek?- powiedział wreszcie Kapustka. W tym momencie dwójka żartownisiów zaczęła się śmiać.

-Wkręceni!- zawołali jednocześnie, przybijając sobie żółwika.

-Panowie, myślałem, że jesteście sprytniejsi- wtrącił selekcjoner, po czym zaśmiał się, widząc dziwne miny piłkarzy.

-Mówiłem, że się nabiorą- zwrócił się Łukasz do Rosalie. Ta tylko westchnęła cicho.

-Wygrałeś- odparła, niezbyt zadowolona. Przegrana i konsekwencja, która się z nią wiązała, wcale nie przypadła jej do gustu, ale cóż? Zakład to zakład.

-Kłamcy!- krzyknął wreszcie Wojtek, jakby wreszcie rozumiejąc, co się wydarzyło.

Jak można się było spodziewać, kilka sekund później brunetka uciekała przed goniącym ją bramkarzem, a śmiejący się Piszczek, oberwał w tył głowy od Grosickiego.

-Młoda, co ty narobiłaś? Boli?- zapytał Błaszczykowski, siadając obok niej na ławce przy boisku. Za kilka minut miał się zacząć trening. Kobieta przed chwilą poznała się z Maćkiem Rybusem. Wciąż brakowało jednak Lewandowskiego. Może się zgubił?

-Troszkę się pokaleczyłam, już jest dobrze- odpowiedziała Rosalie, uśmiechając się do niego. Spojrzała ponad jego głową- pojawił się pan "wściekła walizka".

-"Wściekła walizka"? Serio?- wtrącił Robert, usłyszawszy jej ostatnie słowa.

-Jesteście dziwni- zdecydował Kuba, po czym odszedł, kręcąc głową.

-Tak w ogóle, to przez to wszystko się nie przedstawiłem. Robert jestem- powiedział z uśmiechem.

-Rosalie.

-Wiem.

-To chyba ja powinnam powiedzieć, że wiem, kim jesteś- zaśmiała się brunetka- to ty tu jesteś ten sławny.

-Bez przesady.

Na tym zakończyła się ich dyskusja, albowiem właśnie zaczął się trening. Piłkarze byli w trakcie rozgrzewki — znaczy, że Szczęsny nosił na plecach dyrektora Iwana i nikt nie wiedział, dlaczego — a reszta próbowała zachować profesjonalizm. Oczywiście ten profesjonalizm, w wykonaniu tych wariatów, to słowo nieoddające w pełni ogromu ich starań.

Po jakimś czasie Lewy z Jędzą robili zawody na najlepsze triki, a Kapustka z Milikiem i Fabiańskim urządzili konkurs karnych. Wszystko by było w porządku, gdyby nie to, że bramkarzem był Bartek. Cóż, zwykłość była dla nich zbyt nudna.

-Przez te oczy, te oczy zielone oszalałem- śpiewał Grosicki, tańcząc makarenę przed Rosalie. Dziewczyna złapała kontakt wzrokowy z Piszczkiem, który uśmiechnął się złośliwie.

-Gwiazdy chyba twym oczom oddały, cały blask- dokończyła, wstając i tańcząc razem z nim.

-Boże, z kim ja przebywam?- szepnął Adam Nawałka do siebie, gdy ta dwójka zaczęła wyśpiewywać wszelkie piosenki disco polo, jakie wpadły im do głowy. Reszta była przyzwyczajona do samotnego fałszowania Kamila, więc głos Rosalie był miłą odmianą.

Na szczęście albo nieszczęście, zaczął się normalny trening, taki na poważnie. Mierzono prędkość biegu, a później, po podziale na drużyny, zaczęto grę. Tylko Rosalie, której koniec końców spodobało się zadanie od Piszczka, co chwilę coś śpiewała.

-Moja mała blondyneczko, czy ty o tym wiesz- w momencie, gdy koło niej przebiegał Błaszczykowski.

-I believe I can fly- sytuacja podbramkowa, Milik podskoczył.

-Pszczółka Maja sobie lata- kolejna taka sytuacja, tylko że z Lewandowskim.

-Kręć dupą swoją, kre kre kręć dupą swoją- wtedy, gdy Szczęsny się wypiął, przy bramce.

-Boże, ona jest nienormalna- zaśmiał się Jędza, gdy brunetka odśpiewywała właśnie wymyśloną przez siebie arię operową.

-Nie unikaj mego wzroku, mam cię na oku- zawołała w odpowiedzi, mrugając do niego.

-Wariatka- powiedzieli jednocześnie Peszko i Cionek, ten drugi z zabawnym akcentem.

-Jestem szalona, mówię ci- odpowiedziała, odrobinę modyfikując słowa piosenki. Miała tak dobry humor, że po strzelonej bramce Pazdana ( to, co tam się wydarzyło, na zawsze pozostanie zagadką polskiego football'u) zaczęła tańczyć kankana w rytm piosenki: We are the champions. Jak? Dla chcącego nic trudnego.

Milik stanął przy niej i z lekko przechyloną głową się nad czymś zastanawiał.

-Nie patrz na mnie, jakbyś właśnie skończył strajk głodowy- powiedziała, tym razem udając, że jest cheerleaderką i dopingując jednocześnie oba zespoły.

-Dziewczyno, nie wiem, co brałaś, ale zmień dilera- odpowiedział napastnik, śmiejąc się.

-Spokojnie, zmieniłam psychiatrę- zaśmiała się- poprzedni nie był w stanie mi pomóc.

Usłyszała wybuch śmiechu za sobą, a gdy się odwróciła, zobaczyła Lewandowskiego.

-Ty tak zawsze?- zapytał. Nie zabrzmiało to jak pogarda, czy w ogóle coś negatywnego, wręcz przeciwnie.

-Na szczęście nie. Kompletnie nie wiem, co mi się teraz stało. Może to twój przyjazd tak na mnie działa- przy ostatnim mrugnęła do niego porozumiewawczo.

-Brawo Lewy, wreszcie ktoś ją ogarnął- zawołał Piszczek z drugiego końca boiska.

-Piszczu, idź się leczyć u dr Oetkera- odkrzyknął kapitan, nim brunetka zdążyła nawet wymyślić jakąś ciętą ripostę. Poziom rozbawienia osiągnął w tym momencie najwyższe stadium. Wszyscy zaczęli się śmiać, a selekcjoner przybrał pozę załamanego człowieka, jego faktyczny stan zdradzał szeroki uśmiech.

Do końca treningu nie wydarzyło się nic, prócz tego, że Błaszczykowski uznał, iż Bartek Spałek wygląda, jakby był z Sosnowca. Ta fryzura i broda miała coś w sobie.

W szampańskich humorach kadra, sztab i Rosalie, która swoją drogą nadal nie wiedziała, czy przypadkiem nie stwarza nowej kategorii, wrócili do hotelu. Zanim się tam doczłapali — mijając korytarz z koszulkami różnych piłkarzy i odgrywając wymyślone scenki z nimi, jako bohaterami — minęło dużo czasu, za niedługo mieli usiąść do kolacji.

-Cześć, panowie- tego głosu nie dało się pomylić z żadnym innym. Przed państwem Grzegorz Krychowiak! W czasie, gdy wszyscy witali się pomocnikiem, Rosalie stanęła z boku.

-To, gdzie ta laska?- zapytał Krycha, się uśmiechając do Szczęsnego. Nie trudno się domyślić, iż bramkarz rozmawiał o kobiecie z przyjacielem.

-O mnie mowa?

-Nie wierzę- szepnął piłkarz, zauważając ją- Ruśka!

Brunetka zaśmiała się, po czym podbiegła i wpadła w jego wyciągnięte ramiona. Mężczyzna okręcił ją w powietrzu z wielkim bananem na twarzy.

-To kolejny były mąż?- zapytał pół żartem, pół serio, Grosicki. Wtajemniczeni wybuchnęli śmiechem, a reszta spojrzała na nich jak na debili.

_____________________________________

Dobra, to nie było tak śmieszne, jak bym chciała :/ Ale chyba nie było tak źle :P

Na początku macie mój filmik, który wstawiłam już wczoraj w poprzednim poście (swoją drogą wstawiłam go przez przypadek, bo miałam go dodać do mojej książki z filmikami, a jak potem weszłam i zobaczyłam komentarze, to zdałam sobie sprawę, że się pomyliłam). Myślę, że też nie jest zły :-)

Do następnego  


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro