Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Gdy paręnaście minut przed siódmą Rosalie wracała do pokoju po porannym biegu, spotkała Jędrzejczyka, który widząc ją, nie mógł powstrzymać się od równie głupich, co mało skutecznych tekstów na podryw. Kobieta słuchała go z politowaniem, ale wiedząc, że niedługo śniadanie, a musiała jeszcze wziąć prysznic, postanowiła zgasić go gadką równie mało dojrzałą, co ta jego.

-Rozalka, gdybyś była kanapką w McDonald's, nazywałabyś się McBeauty.

-Jędza?

-A tak w ogóle, to dzwonili do mnie z nieba. Mówili, że im anioł uciekł. Nie martw się, nie powiem gdzie...

-Jędza?- przerwała mu po raz kolejny, tym razem skutecznie.

-Co tam, piękna?

-Ciebie to chyba rodzice znaleźli w Kinder Niespodziance.

-Dobre!- stwierdził, śmiejąc się- idę to powiedzieć Wawrzynowi!

Widząc, jak wchodzi bez pukania do najbliższego pokoju, tylko pokręciła głową, po czym udała się do własnego.

Po śniadaniu piłkarze mieli godzinę wolnego, po czym rozpoczął się trening na siłowni. Rosalie jeżdżąc na rowerku stacjonarnym, ze śmiechem przyglądała się, jak wykonywali najróżniejsze ćwiczenia.

-Pięć powtórzeń, potem do następnego i tak sześć razy, jak skończycie wszystko, to po kolei, sprawdzamy refleks i macie fajrant. Następnie macie być wpół do dwunastej na boisku. Rozumiecie, czy powtórzyć?

-I tak powtórzy jeszcze pięć razy- szepnął Milik, puszczając dziewczynie oczko, na co zareagowała uśmiechem.

-A Arek dla przykładu zrobi wszystko osiem razy, nie?- powiedział Rzepka, nawet nie odwracając się w stronę napastnika.

-Skoro trener tak ładnie prosi.

Reprezentacja dokładnie wykonywała polecenia. Rosalie aż nie mogła uwierzyć, że ta banda wariatów mogła być tak sumienna. Oczywiście względna powaga skończyła się z chwilą ćwiczeń na refleks. Każdy po kolei musiał stanąć przed maszyną, w której w ośmiu miejscach naprzemiennie i w losowej kolejności zapalały się lampki. Ich zadaniem było przyciskanie kółek, które w danej chwili się świeciły. Jako pierwszy podszedł Szczęsny, który był bardzo pewny siebie.

-Patrz na mistrza- powiedział do brunetki, która zaprzestała swych działań, by z bliska przyglądać się temu, co mieli robić.

-Szpaner- parsknął Tytoń, kiwając głową.

-Ile czasu się tak naciska?

-Trzydzieści sekund- odpowiedział jej trener przygotowania fizycznego.

Bramkarz przygotował ręce. Zaczęło się. W głębokim skupieniu wykonywał swoją pracę. Skończyło się na tym, że wykonał 66 poprawnych ruchów. W trakcie jego ćwiczeń Rzepka musiał na chwilę wyjść, zawołany przez Bogdana Zająca.

-Pobijecie?- zapytał dumny z siebie Szczęsny, po wykonanej pracy.

-Damy radę, nie?

-Się wie- odpowiedzieli chórem Błaszczykowskiemu. Jakby w umówionym geście do maszyny podeszli: Jędza, Dawidowski, Mączyński i Kapustka. Każdy położył rękę na dwóch przyciskach.

-Ej no!- oburzony bramkarz próbował im przerwać, ale przytrzymali go Kuba i Bartek Salamon. Ich wspólne naciskanie przerywane było głośnymi wybuchami śmiechu Wiśni, który wszystko nagrywał. Rosalie tak się śmiała, że aż czuła łzy w oczach.

Skończyło się na 79 poprawnych przyciśnięciach.

-Nowy rekord!

-Trenerze, rekord!

-Weźcie to uwiecznijcie!

Uśmiechnięci piłkarze odeszli od maszyny, ciągnąc ze sobą Rosalie. Pozostał tylko niezadowolony Szczęsny, upewniający się, czy kamerzysta, aby na pewno nagrał to, co wyprawiali i czy wrzuci ten moment na YouTuba.

Brunetka wyciągnęła ze stanika telefon i usiadła na parapecie, gdzie zaczęła tworzyć notatki. Zapisywała wybryki i teksty reprezentacji, aby później — przy pisaniu książki — było jej łatwiej i żeby niczego istotnego nie pominęła.

-To co, panie młody, pokazuj obrączkę, co ją ukrywasz?- powiedziała Rosalie do Szczęsnego, którego spotkała w drodze na trening. Pomogła mu znaleźć drogę, bo — mimo iż nigdy się do tego nie przyzna — bez niej wysiadłby z windy na niewłaściwym piętrze, a wtedy w życiu sam nie znalazłby odpowiedniego przejścia.

-Mam obrączkę- odparł, pokazując jej wspomniany przedmiot- ale przeszkadza.

-Przeszkadza? Co, ciąży?

-Nieprzyzwyczajony jestem. Ale już jest dobrze.

-Stresik był?- zapytała, dając mu sójkę w bok.

-Jak cholera.

-Aż tak źle?- zapytała, unosząc brwi. W życiu by się po nim tego nie spodziewała.

-Nigdy nie byłem tak zestresowany.

-W sumie- pokiwała głową, śmiejąc się- wyłazisz na taki stadion, nie ma co się martwić, łapiesz piłeczkę, czasem kopniesz. Nic skomplikowanego. Ślub to dopiero trudność, nie?

-Czekam na zaproszenie na twój. Zobaczymy, jaka będziesz mądra- powiedział Wojtek, popychając ją na siatkę otaczającą boisko.

-O, na to, to sobie poczekasz, mi nie śpieszno do stabilizacji i powagi.

-A co powiedziałem wczoraj na kolacji?

-Że to, że się ohajtałeś nie znaczy, że wydoroślejesz.

-O to to to- odrzekł ze śmiechem- trener coś tam gadał, że może teraz spoważnieję- prychnął rozbawiony- marzenie ściętej głowy- na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech- Peszko, panienki!

-Gdzie ni... ja jebie!- wszyscy wybuchnęli śmiechem, gdy Sławek wyprostował się gwałtownie, przez co uderzył głową w niski daszek od ławki. Z wykrzywioną twarzą rozmasowywał obolałe miejsce, mówiąc coś do Wiśni, który zdołał nagrać jego wyczyn.

-Młoda, nie śmiej się, tylko zrób staruszkowi masaż- wyjęczał pomocnik.

-Kochany ty mój, może i by to przeszło, gdyby nie to, że masz masażystę na każde skinienie- odparła Rosalie, zarzucając mu rękę na ramię.

-Koniec zabawy- krzyknął Nawałka, podnosząc się z ławki- na boisko i do roboty, to nie Jurata, nie będziecie mi tu się obijać!

-No, do roboty!- dziewczyna kopnęła stojącego przy niej Szczęsnego w tyłek. Nie ma to, jak mieć prawie dwa metry wzrostu, instynkt bramkarza i przewagę płciową, a mimo to oberwać.

Peszko jakby zapomniał o swoim bólu, zaczął nabijać się z kolegi. Na ziemię sprowadziło go dopiero groźne spojrzenie trenera.

Piłkarze robili rozgrzewkę, a Rosalie usiadła na ławce, przyglądając się im i tonąc we wspomnieniach. W pewnym momencie tak się zamyśliła, że nie zauważyła, iż zawodnicy wzięli piłki, a trener Nawałka usiadł obok niej.

-Jeśli mogę zapytać, to nad czym tak rozmyślałaś?- zapytał, gdy ta zauważyła jego obecność. Czujnym, uważnym okiem obserwował ćwiczącą kadrę i parę osób ze sztabu.

-Zastanawiałam się, jak to jest być takim piłkarzem. Wie pan, z jednej strony sława i pieniądze, a z drugiej częste wyjazdy, przeprowadzki, dziennikarze czający się na każdym kroku. Wojtek dopiero co wziął ślub, a już musiał wyjechać- wzruszyła ramionami ze smutnym uśmiechem- ale zazdroszczę im tego, że mogą robić to, co kochają.

-Może chciałabyś z nimi zagrać?

-Nie- odpowiedziała Rosalie stanowczo, bez chwili zastanowienia. W jej głosie wystąpiła pewna surowość, za którą szybko przeprosiła.

-Nic się nie stało- mężczyzna wstał, po czym uśmiechnął się do niej ciepło- jeśli zmienisz zdanie, to zapraszamy. Polubili cię, więc będą pewnie zachwyceni, jeśli z nimi zagrasz.

Dwudziestopięciolatka patrzyła, jak odchodzi, a następnie rozmawia z trenerem bramkarzy. Po chwili jednak na powrót zaczęła przyglądać się piłkarzom. Na jej twarzy odruchowo pojawił się uśmiech. Niesamowite było to, że potrafili pogodzić ciężką pracę z zabawą. Już na pierwszy rzut oka było widać, że mają świetne relacje. Oczywiście jedni lubili się bardziej, a inni mniej, lecz mimo to, każdy z nich traktował resztę jak drużynę. Rosalie nie mogła doczekać się czwartku, chciała zobaczyć, jak w rzeczywistości wyglądają sprawy między Błaszczykowskim a Lewandowskim. Dobrze wiedziała, że to, co znajdowało się w mediach to jedno, a tak naprawdę mogło być zupełnie inaczej.

_______________________________

Miałam dodać wczoraj, ale się nie wyrobiłam :-D

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro