Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

-To może, moja droga, opowiesz coś o sobie?- zwróciła się w jej kierunku mama Roberta.

-Nie wiem, co mogłabym powiedzieć- odparła brunetka z lekkim uśmiechem- chyba łatwiej by było, gdyby zadawała pani konkretne pytania.

-To był twój błąd- szepnął Lewy, czym zyskał sobie dwa rozbawione spojrzenia. Od razu podniósł ręce w pojednawczym geście i wrócił do pałaszowania obiadu.

-Zastanawia mnie twoje imię, nie jest polskie, prawda? Nasz odpowiednik to chyba Rozalia.

-Urodziłam się w Polsce, ale tata prowadził firmę za granicą, więc wiadomo było, że prędzej, czy później się przeprowadzimy, dlatego rodzice chcieli mi dać imię, które byłoby łatwiejsze dla obcokrajowców. Mama upodobała sobie Rosalie, a tata nie protestował.

-My z Robertem mieliśmy tak samo. Chcieliśmy, żeby miał imię, które dadzą radę wymówić za granicą.

-A w skrajnym przypadku mógł się przedstawiać jako Bob- podsumowała dwudziestopięciolatka z uśmiechem.

-Właśnie tak- odparła pani Iwona- czyli mieszkałaś za granicą? Długo? W twoim głosie w ogóle nie słychać akcentu.

-Ponad dziesięć lat- odpowiedziała kobieta- wróciłam, jak miałam piętnaście. Potem mieszkałam w Rochester jeszcze dwa lata, ale wolałam Polskę.

-W Rochester? Światowo- pani Iwona zaśmiała się przyjaźnie, a pozostała dwójka do niej dołączyła- a czym się zajmujesz?

-Obecnie pracuję w PZPN, jestem od papierkowej roboty.

-Obecnie?- podłapała kobieta- masz coś innego w planach?

-Niby nie, ale nie miałam też w planach pisania biografii o piłkarzach, a jednak ją piszę.

-Życie płata nam różne figle i tworzy niezwykłe ścieżki- przyznała nauczycielka.

Po skończonym obiedzie całą trójką udali się do ogrodu, gdzie rozmawiali o różnych błahych i zabawnych sprawach.

Mama Roberta później postanowiła zostawić ich samych, więc wykręcając się powtórką ulubionego serialu, wróciła do środka.

-Co robimy?- zapytał Lewandowski, stając nad Rosalie, która to leżała na hamaku.

-Buju, buju?- odparła z szerokim uśmiechem. Miała zamknięte oczy, korzystała z pięknej pogody.

-Bujać możesz się codziennie, a ja jestem tu i teraz, więc bierz, póki jeszcze masz co.

Brunetka zaśmiała się, słysząc jego odpowiedź.

-Po takiej rekomendacji zostaje przy hamaczku.

-Z kim ja żyję?- westchnął rozbawiony napastnik.

-Widziały gały, co brały- zaśmiała się kobieta, po czym rozwarła lekko powieki, spoglądając na swojego towarzysza.

-Dobra, sama tego chciałaś.

Nim zdążyła zareagować, została uniesiona w powietrze i zarzucona, niczym worek kartofli, na plecy.

-Ej no! Już miałam sama wstać!

-Za późno.

-Puść mnie- powiedziała- bo cię kopnę w kostkę- dodała po krótkim zastanowieniu.

-Nie marudź, przyznaj, że ci się podoba.

-Wiszę do góry nogami, zmuszona spoglądać na twój obwisły tyłek — jasne, mogłabym tak non stop.

-Obwisły?- powtórzył urażony Robert- ja ci dam obwisły!

Miał idealny dostęp do jej ud, więc biedna kobieta została poddana okrutnym torturom, znaczy łaskotkom.

-Proszę! Nie, nie, nie! Będę grzeczna, obiecuję- błagała, wijąc się, niczym węgorz. Napastnik szybko uległ i ku jej radości odstawił ją z powrotem na ziemię, gdzie, siedząc na wygodnej, zielonej trawie, wreszcie poczuła się bezpiecznie.

-Jesteś niereformowalny- parsknęła, wzdychając z ulgą.

-A ty cholernie seksowna, gdy się złościsz- odpowiedział piłkarz z szelmowskim uśmiechem. Kobieta przewróciła oczami, patrząc na niego spod byka, czym spowodowała jego głośny śmiech.

-Oj już się nie dąsaj- rzekł łagodnie, widząc jej minę- proszę?

-Dobra, pomóż mi wstać- odparła Rosalie, wyciągając w jego stronę rękę. Mężczyzna chwycił ją bez wahania. Cóż... chwilę później leżał już na ziemi.

-Auć!- jęknął, rozmasowując bolące ramię- tego się nie spodziewałem.

-Czuj się zaszczycony, bo już się nie gniewam- rzekła brunetka, uśmiechając się szeroko. Lewy widząc ten uśmiech, sam nie powstrzymał wesołego grymasu.

-To, co robimy?

-Pokaż mi swoje miejsca- powiedziała bez zastanowienia- gdzie łaziłeś jako dziecko, gdzie grałeś w piłkę. Chcę wiedzieć, gdzie Robert Lewandowski stał się Robertem Lewandowskim.

Napastnik pokazał jej wszystko. Począwszy od Orlika, na którym uczył się pierwszych tricków, kończąc na drzewie, na którym to się ukrywał, gdy był zły, albo smutny.

-Twoje?- zapytała nagle dwudziestopięciolatka, wskazując palcem na literki wycięte na ławce.

-Zupełnie o tym zapomniałem- odparł cicho, wpatrując się w znaki, na których czas odbił swoje piętno.

-Inicjały?

-Tak. Moje i Ani.

-Stachurskiej?

-Skąd wiesz?- zapytał Lewandowski, przenosząc na nią wzrok.

-Nie wiem, czy ktoś ci to kiedyś powiedział, jeśli nie, to czas cię uświadomić. Jesteś sławny. Kichniesz, a na świecie żałoba, bo jesteś chory.

-No, bez przesady- zaśmiał się, ale jakoś mniej wesoło niż wcześniej- takie rzeczy to tylko na kozaczku.

-Jeszcze jest pudelek, party- zaczęła wymieniać Rosalie- plotek...

-Dobra, wystarczy- przerwał jej z uśmiechem- zrozumiałem.

Mimo że oboje nadal zdawali się być w świetnych nastrojach, coś się zepsuło, a brunetka nie mogła się wyzbyć wrażenia, iż chodziło o byłą dziewczynę Roberta. Nie zamierzała jednak drążyć tematu, gdyż widziała, że jej towarzysz najwyraźniej nie miał ochoty o tym rozmawiać.

Gdy wrócili do dawnego domu Roberta, pani Iwona już czekała na nich na progu.

-Ile to można chodzić?- zapytała rozbawiona- cztery godziny was nie było, zastanawiałam się już, czy nie dzwonić na policję.

-Spokojnie mamo, kto jak kto, ale ja bym się tutaj nie zgubił.

-Ale nie chciałam zgłosić tego, że się zgubiliście, tylko że zaciągnąłeś Rosalie do lasu z zapewne niecnymi zamiarami.

Brunetka parsknęła śmiechem, a Lewy zrobił dziwną minę.

-Inaczej by pewnie nie zareagowali- skończyła kobieta, mrugając do dwudziestopięciolatki.

-Dobra, koniec tych śmiechów moim kosztem- powiedział napastnik, po czym spojrzała na zegarek- późno już, a musimy jeszcze wrócić do Warszawy.

-Nie zostaniecie na kolacji?

-To miłe, pani Iwono, ale Robert ma rację, już późno- odpowiedziała Rosalie z miłym uśmiechem.

Przyszedł czas na pożegnanie, więc mama piłkarza przyciągnęła dziewczynę do siebie.

-Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś zobaczymy.

-Wzajemnie- Rosalie bez chwili wahania odwzajemniła uścisk- to ja może pójdę do samochodu, a wy się w spokoju pożegnajcie.

-Fajna dziewczyna- rzekła kobieta, gdy brunetka zamknęła za sobą drzwi, jednocześnie przytulając syna

-Fajna- potwierdził.

-Nie spieprz tego.

-Dzięki, mamo- odpowiedział tylko Robert, po czym złożył na jej czole delikatny pocałunek.

Niedługo później czarny, sportowy samochód opuszczał granicę Leszna. A co robili siedzący w nim ludzie?

-Tsamina mina eh eh, waka waka eh eh, tsamina mina zangalewa, this time for Africa!

Oboje ze śmiechem wydzierali się, próbując śpiewać jedną z piosenek Shakiry. Potem było jeszcze trochę disco polo, a Lewy nawet odbębnił solówkę starej, ale wciąż świetnej piosenki zespołu Feel, czyli "Jak Anioła Głos". Nawet nie wiadomo kiedy znaleźli się pod wjazdem na osiedle Rosalie.

-Dziękuję za wspaniały dzień- powiedziała radośnie i w ramach podziękowania postanowiła pocałować go w policzek. Pech, a może i szczęście, chciał, że piłkarz akurat obrócił głowę w jej stronę. Ich usta złączyły się na parę sekund, po czym brunetka szybko się odsunęła.

-Przepraszam- wydukała nerwowo, po czym z lekkim uśmiechem opuściła samochód- do jutra.

Napastnik odprowadził wzrokiem jej drobną sylwetkę i dopiero gdy napisała mu, że dotarła do mieszkania, mógł spokojnie odjechać. Przez cały czas z jego twarzy nie znikał pełen zadowolenia uśmiech.

______________________

Wiem, hańba mi za to, jak długo czekaliście na rozdział. Nie zdziwię się nawet, jeśli mało komu będzie się chciało go czytać, może nawet wywaliliście już "Barwy" z biblioteki. Cóż, sama sobie zasłużyłam. Nie chcę się usprawiedliwiać, czy coś, ale w dużej mierze to wszystko jest winą szkoły. Codziennie wstaję bardzo wcześnie, potem do szkoły, wracam, robię pracę domową, muszę się pouczyć i nie mogę przeżyć, jeśli choćby nie poskaczę na trampolinie, bo po prostu jestem uzależniona od ćwiczeń itp. potem trzeba się wykąpać, a gdy leżę w łóżku, kompletnie nie chce mi się pisać. 

Dobra, byłoby na tyle mojego durnego tłumaczenia. 

Jak zauważyliście zapewne, postanowiłam dodać Anię Stachurską. A co? Kto mi zabroni? :P

Scena z pocałunkiem jest inspirowana tym:

https://youtu.be/LGK63K88OBM

kiedyś to oglądałam i tak jakoś mi się przypomniało xd

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro