Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Kłamstwa i domysły, z przeglądanych wcześniej portali plotkarskich, kompletnie nie pomogły jej w zdrowym śnie. Obudziła się jeszcze bardziej zmęczona, niż się położyła, ale nie miała ochoty dalej próbować zasnąć, gdyż uznała, że nie miało to sensu.

Postanowiła pójść pobiegać, ominęła swój rytuał już dwukrotnie, dlatego nie mogła sobie pozwolić na kolejne lenistwo. Zmuszona była do nałożenia lekkiej tapety, gdyż worki pod jej oczami nie wyglądały za ciekawie. W sumie to nawet makijaż niewiele pomógł, ale lepsze to, niż nic.

Rosalie obrała niezbyt ciekawą, ale za to pewną trasę, albowiem obawiała się tego, że mogłaby zabłądzić w nie dość dobrze znanym mieście.

Wróciła do hotelu po prawie godzinie, wściekła i kompletnie wyprowadzona z równowagi. Została wręcz zaatakowana przez chmarę ludzi z aparatami. To tak miało teraz wyglądać jej życie? Zastanawiała się, dlaczego w ogóle zgodziła się na propozycję Bońka.

-O, a ty już na nogach- powiedział Kapustka, mijając ją w korytarzu.

-Jak widać- odwarknęła, przez co przestraszony chłopak aż cofnął się o krok.

Brunetka natomiast weszła do swojego pokoju i od razu po tym weszła pod prysznic. Specjalnie odkręciła chłodniejszą wodę, z nadzieją, że ta pozwoli jej się uspokoić.

-Rosalie- usłyszała wołanie Błaszczykowskiego. No tak, nie zamknęła za sobą drzwi.

-Chwila- odkrzyknęła, po czym szczelnie owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki- co? Nie wzięłam ubrań.

-Może ja wyjdę... czy coś?- zapytał Kuba, oczywiście — jak na przykładnego męża przystało — stojąc do niej tyłem.

-Zaraz będę z powrotem.

Jak powiedziała, tak zrobiła. Chwilę później, już w pełni ubrana, stanęła przed blondynem.

-Coś się stało?

-Bartek mówił, że jesteś wściekła jak osa, więc przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku.

-Boże, trochę na niego warknęłam, muszę go przeprosić- westchnęła Rosalie.

-Spoko, nie jest zły- odparł piłkarz- to powiesz, co się stało, młoda?

-Wkurza mnie to, że media zaczęły się mną interesować, nie chcę, żeby ludzie myśleli, że jestem tasiemcem na zdrowym organizmie polskiej reprezentacji, podobno psuję wam związki, niektórzy myślą, że urządzamy tu dzikie orgie, a w dodatku mam okres- odpowiedziała brunetka na jednym tchu. Błaszczykowski nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu.

-Serio, tylko to cię martwi?- powiedział- każdy z nas przeżywał to, co ty. My nawet mamy gorzej, bo każdy pismak tylko czeka na naszą wpadkę, lub cokolwiek, co można by ciekawie opisać. Nic na to nie poradzimy, trzeba się przyzwyczaić. Zostaw tych wszystkich reporterów w spokoju, pokaż, że cię to nie rusza, a sami odpuszczą. Taki paradoks, jeśli czegoś nie chcesz, pozwól, żeby się działo. Wszystko ma określony czas, przez jaki będzie trwać. Twój okres też.

-Głupek- zaśmiała się, uderzając go w ramię- co ja bym bez ciebie zrobiła?

-Pewnie nic- odparł mężczyzna nieskromnie, po czym zarzucił jej rękę na ramię- to co, idziemy na śniadanko?

Przed meczem panowie mieli jeszcze krótki trening. Najpierw ćwiczyli, wykonując cześć wspólną, a następnie każdy zaczął wykonywać odpowiednią dla niego czynność. Bramkarze trenowali z ich osobistym trenerem, napastnicy spędzali czas w swoim gronie. Takim sposobem podzielili się wszyscy.

-Zagraj ze mną- poprosił Lewandowski, rzucając się na murawę, obok siedzącej nań Rosalie. Ta ściągnęła z twarzy okulary przeciwsłoneczne, a następnie zmierzyła go łagodnym spojrzeniem.

-Nie- odpowiedziała cicho, ale stanowczo.

-Dlaczego? Proszę? Nie? A jak będę udawał kota ze Shreka?

-Nie umiałbyś- powiedziała, wybuchając śmiechem.

-Człowieku, czegoś ty się naćpał?- zapytał Boruc, który przechodząc obok, zobaczył, jak jego przyjaciel wykoślawiał twarz.

-Zostaw go, próbuje zrobić kota ze Shreka- wyjaśniła brunetka, na co bramkarz parsknął śmiechem.

-Wyglądasz bardziej na osła niż kota- prychnął, a następnie uchylił się, przed lecącą w jego stronę butelką.

-Czemu nie chcesz zagrać?- nie dał za wygraną Robert- nawet jak nie umiesz, to mogę cię trochę nauczyć.

-Kiedyś ci wyjaśnię, dobrze? Ale jeszcze nie teraz.

Napastnik zobaczył na jej twarzy coś takiego, że nie drążył dłużej tematu. Poza tym ich uwaga została odwrócona przez Szczęsnego i Krychę. Ten pierwszy próbował trafić piłką do przenośnej lodówki, a drugi śmiał się wniebogłosy.

-To ile mam prób?

-Dużo- zaśmiał się Wiśnia, który wszystko nagrywał. Wojtek celował już pięciokrotnie i jak dotąd mu się nie udało- wyczynem by było trafienie przy maksymalnie trzech próbach, ale te już zwaliłeś.

-To może tak...- zwrócił się w stronę kamery- ej, mam pomysł, może będę celować w lodówkę, co? Mam trzy próby.

Reszta zaczęła się śmiać, a bramkarz, jak gdyby nigdy nic, zaczął wykonywać to, o czym mówił. Jak można się było spodziewać, nie trafił za żadnym razem.

Najlepsza była reakcja dyrektora Iwana. Mężczyzna przyglądał się jego technice, aby po zakończeniu jego strzałów, podejść i jednym celnym kopnięciem doszczętnie zgasić biednego Szczęsnego.

-Bardziej z boku, nie z dołu- powiedział z uśmiechem- potraktuj to, jak kosza.

Tak oto Wojtek uznał, że koszykówka nie była jego sportem.

Punktualnie o 21 rozległ się gwizdek, sygnalizujący początek meczu. Rosalie siedziała jak na szpilkach, wśród piłkarzy na ławce rezerwowych. To nie był dobry mecz dla polskiej ekipy, trzeba było to przyznać. Mimo iż wszystko skończyło się wynikiem tylko 2:1 dla Holandii, morale reprezentacji podupadły. Nawet Jędza nie cieszył się ze strzelonej bramki. Krychowiak, który pauzował, ponieważ po kontuzji nie chciano go nadwerężać, wydzierał się przez całe spotkanie.

Był to mecz towarzyski, spotkanie z jedną z najlepszych ekip świata — która cudem nie dostała się na Euro — lecz i tak pojawił się pewien niesmak. Porażka zawsze była porażką.

Może to trochę samolubne, ale Rosalie właśnie dzięki temu wydarzeniu zdołała wyrzucić z głowy wcześniejsze głupie myśli na temat plotek o niej. Kuba miał rację, ona po prostu była świeżynką, to normalne, że przez jakiś czas będą o niej pisać. To piłkarze byli na tej gorszej pozycji. Mimo iż dawali z siebie wszystko, każdy z nich czuł, że pod pewnym względem zawiódł naród. Kobieta bez problemu mogła sobie wyobrazić te wszystkie artykuły, które właśnie o nich powstawały. Znowu wielu będzie wypowiadać się o nich w samych negatywach, albowiem ludzka natura miała to do siebie, że pamiętała o klęskach, a szybko zapominała o triumfie.

Pierwszy raz w autokarze jadącym do hotelu było tak cicho. Większość słuchała muzyki na słuchawkach, praktycznie nikt się nie odzywał, a jeśli już to półsłówkami.

-Panowie- zaczął Adam Nawałka, mówiąc do mikrofonu, chwilę przed tym, jak piłkarze mieli opuścić pojazd- to nie był fatalny mecz. Znamy swoje granice, wiemy, na jakim poziomie są nasze umiejętności. Na tym etapie to wszystko jest tu- pokazał na głowę- teraz nie będziemy już uczyć się grać. Umiecie to. Po prostu musicie odblokować się i zrozumieć, że potraficie to wykorzystać. Wiem, iż zbliża się Euro, wszyscy czujemy presję, bo liczy na nas cały naród. Właśnie dlatego musimy walczyć. Damy radę?

-Tak!

-Nie słyszałem! Damy radę?

-Tak!

I właśnie w tej chwili, w momencie, gdy na twarzach piłkarzy znów pojawił się uśmiech, a ich mrożący krew w żyłach okrzyk zdawał się rozrzedzić atmosferę, Rosalie zrozumiała, jak silna więź ich łączyła. To było nawet coś więcej niż przyjaźń, to było poczucie obowiązku i zgodność w dążeniu do celu.

Zniknęły jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy dobrze zrobiła, zgadzając się napisać ich biografię. Byli niezwykli, zarówno razem, jak i każdy z osobna. To drużyna, a ona czuła dumę, mogąc w jakimś stopniu do niej należeć.

Kiedy jedli kolację nie było zwycięskiej radości, ale była naturalność. Jędza bajerował kelnerkę, Szczęsny z Krychą obmyślali jakiś dowcip, patrząc na niczego niespodziewającego się Piszczka. Pazdan śmiał się z Glika, który to delektował się jedzeniem. Milik zawzięcie stukał w trzymany na kolanach telefon, zapewne pisząc z Jessiką. A co robiła ona? Prócz tego, że zauważyła te wszystkie szczegóły, dziwnym trafem często łapała się na tym, iż jej wzrok spoczywał na Lewandowskim odrobinę dłużej niż na innych. Chyba musiała zacząć powoli obmyślać dla niego karę za paintball, ale nie miała jeszcze żadnego odpowiedniego pomysłu, a nie oszukujmy się! To musiało być coś, co utkwiłoby w jego pamięci na długo. Coś, co będzie mu przypominać o niej, gdy to wszystko się skończy, a oni sami pożegnają się, by prawdopodobnie już nigdy więcej się nie spotkać.

___________________________

Rozdział w trochę w innym stylu niż to, co do tej pory napisałam. Ostrzegam, że następny prawdopodobnie również nie będzie bardzo śmieszny, gdyż prawdopodobnie będzie to ten "dzień z Lewym", czyli bardziej miło, niż wesoło. Chyba czas troszkę dorosnąć z tym opowiadaniem ;-)... ale tylko troszkę. Powaga jest nudna.

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro