Rozdział 11
-Czekaj, to nie tak!
-Przecież widziałem.
-Daj to- powiedział Szczęsny, pomagając Krychowiakowi zapiąć fartuch. Po chwili Grześ był gotowy, co potwierdziło jego urokliwe spojrzenie, rzucone swojej twarzy, odbijającej się w ekranie telefonu.
-Boże, gdzie ty się uchowałeś?- zapytała Rosalie, patrząc na Wojtka z uniesionymi brwiami.
-Ale że co?
-Fartuch na lewej stronie- odparła, kręcąc głową- przynajmniej Krycha umiał się ubrać.
Mężczyzna zaśmiał się cicho, widząc wściekłe spojrzenie przyjaciela.
-Następnym razem nie pomogę debilowi- mruczał pod nosem bramkarz, jednocześnie się przebierając.
W tym momencie do kuchni wszedł Wiśnia.
-Sorki, że tak późno, ale Jędza z Grosikiem zrobili bitwę na brudne skarpety, także nie mogłem tego ominąć.
-Pokażesz mi to później- zaśmiała się brunetka.
-Jasne, wpadnij koło dwudziestej do mnie, będę wszystko montować, więc będziesz mogła zobaczyć- odpowiedział Łukasz, uśmiechając się do niej.
-Jesteśmy umówieni.
-Ej no, bez romansów mi tutaj! Tu się poważne rzeczy będą działy- rzekł Krychowiak, przyglądając się Leśniakowi, który układał na blacie miseczki ze składnikami.
-Dobra, to jak to ma wyglądać?
-Improwizujcie- wtrąciła kobieta, wzruszając ramionami, jakby to było oczywiste- rzućcie coś, że to finał jakiegoś programu kulinarnego, czy coś w ten deseń. No panowie, ja was będę uczyć?
-Dobra, a więc tak- powiedział Wiśniowski- wy gotujecie, przy okazji robicie... no to, co zwykle robicie. A ty Rosalie będziesz jako prowadząca.
-Nie! Ja się nie nadaję do kamery, gdzie tam? Jakiś urywek, coś ze mną to może być, ale nie...
-O, dzidzia zawstydzona- wyseplenił Szczęsny, po czym potargał biedną brunetkę po policzkach.
Koniec końców Rosalie niechętnie zgodziła się, poprowadzić to wszystko.
-Witam, was drodzy widzowie, na zwieńczeniu tygodni ciężkiej pracy, na finale programu "Łączy nas gotowanie". Ja nazywam się Rosalie Piliszek i będę dla państwa relacjonować to wydarzenie- zaczęła, uśmiechając się lekko do kamery i trzymając w dłoni drewnianą łyżkę, traktowaną jako mikrofon- niestety wcześniejsze etapy tego konkursu były tak nudne, iż nie nadawały się do upubliczniania, lecz teraz z dumą mogę przedstawić państwu finalistów pierwszej i na szczęście ostatniej, edycji tejże opery mydlanej... znaczy programu. Przed państwem Wojciech Szczęsny.
-Jestem Wojtek, pochodzę z województwa mazowieckiego, z Warszawy z Pragi.
-Natomiast jego przeciwnikiem jest nie kto inny, jak Grzegorz "spalę nawet wodę" Krychowiak.
-Grzegorz Krychowiak, województwo zachodnio-pomorskie, w wolnych chwilach kopię piłkę. Właściciel restauracji "Pod Pierogiem".
Nim kobieta zaczęła dalej mówić, musiała skończyć chichotać.
-Poproszę pana Tomasza Leśniaka, aby przedstawił wszystkim, jakiego to zadania podejmą się nasi finaliści.
-Dzień dobry, nazywam się Tomasz Leśniak i jestem autorem książki pod tytułem "Biało-Czerwoni na talerzu"...
-Audycja zawiera lokowanie produktu- powiedzieli jednocześnie Rosalie z Wojtkiem, po czym uśmiechnięci przybyli piątkę.
-Postawiłem na klasykę, danie równie proste, co trudne- mówiąc, delikatnie gestykulował, obrazując, co miał na myśli- panowie mają do przygotowania... pierogi z truskawkami.
-Jedziem z tym- wtrącił Szczęsny, wyskakując przed samą kamerę. Wszyscy przenieśli się do ich stanowisk pracy. Mieli przygotowane miejsce na długim stole, naprzeciwko siebie.
-Jak czujesz się w tejże konkurencji?- zapytała brunetka.
-Muszę przyznać, że jestem na lepszej pozycji, gdyż mam spore doświadczenie w tworzeniu pierogów- rzekł bramkarz, upewniając się, iż kamera była zwrócona na niego- znam poszczególne etapy ich tworzenia. A więc tak: rozcinamy opakowanie, wyjmujemy pierożki i do garnuszka.
Stojący za nim Leśniak zaczął się bezgłośnie śmiać.
-Ja mam za to swój własny oryginalny sposób na pierogi- powiedział Grześ, zapytany o to samo- chwytam telefon i dzwonie do ciotki Danki, a ona zawsze mi je przywozi. Następnie panowie otworzyli książkę na odpowiedniej stronie i zaczęli czytać to, co mieli po kolei robić.
-Mąka na stolnicę. Łatwizna- kontynuował piłkarz, chwytając jedną z miseczek.
-To sól- zakaszlała Rosalie, ledwo powstrzymując śmiech.
Dwójka kucharzy miała za zadanie wbić jajko do przygotowanego dołka w mące, po czym wyrobić składniki do gładkiej, "ciastowatej" konsystencji.
-Myłem ręce!- zawołał Wojtek, gdy po rzuceniu odrobiny... czegoś, na stanowisko przeciwnika, ten zarzucił mu, że ma brudne łapy.
-Patrz, amatorze, jak to się robi- rzekł dumny z siebie Krycha, pokazując na ładnie ugniecione ciasto- te kocie ruchy. Kocie ruchy!
-Tomek, pomóż! On ma lepsze!- oburzył się Wojtek, gdyż jego masa była... no niedokładnie taka, jak być powinna.
-Wiesz, u Krychy to działa wyobraźnia- powiedziała Rosalie, udając, że w powietrzu ugniata ciasto- myśli, że jest Wojciech Modest Amaro.
-Wiśnia nagrywasz to wszystko, co nie?- zapytał defensywny pomocnik- ten nie gotuje sam, a ta zna moje sekrety.
-Pan się nie boi, jury weźmie wszystko pod uwagę- odpowiedziała kobieta za Łukasza, który postanowił w tym odcinku zostać zwykłym operatorem kamery.
-Muszę przyznać, że dzisiejsze wyzwanie to nie tylko pojedynek między mną a tym pomywaczem, a też między Celią. Ostatnio ja Celia zrobiła pierogi, to, to była katastrofa! Co se ta francuska myśli? Że zrobi polskie pierogi? Bez żartów.
Gdy przyszła kolej na rozwałkowywanie ciasta, panowie praktycznie pobili się o metalowy wałek, gdyż Leśniak powiedział, iż ten był lepszy. Koniec końców, z uśmiechem na ustach wałkował Grzesiek.
-Dawaj już ten wałek!
-Ale jeszcze nie skończyłem!
-Przykre!- stwierdził Szczęsny, po czym wyrwał mu wspomniany przedmiot.
Krychowiak zaczął podrzucać ciastem niczym spodem od pizzy. Tomek wyciągnął metalowe krążki, którymi do wycinało się z ciasta odpowiedni kształt.
-Dla Krychy większy- podał mu kółko o większej średnicy.
-Jak w życiu- odpowiedział mężczyzna, po czym przybił piątkę ze śmiejącym się Wojtkiem.
-Mój mały, ale wariat.
Grzesiek po wycięciu jednego kółka zaczął tworzyć pieroga. Położył na środku truskawkę i zgiął placuszek na pół.
-Do garnka?
-A widziałeś kiedyś takie pierogi?- zaśmiała się brunetka. Skończyło się na tym, że Leśniak musiał mu pokazać, jak się formuje pierogi.
-To się nie skleja, nie wiem czemu! A nie, no dobra, skleja.
Szczęsny w tym czasie ukradł większy krążek.
-Mam kompleks wielkości- wytłumaczył się, po czym spojrzał na chichoczącą Rosalie- w ogóle, to muszę powiedzieć, że tamta- mówił, wskazując na kobietę- to taka grzeczna i cicha tylko przed kamerą. Normalnie to zło wcielone.
-Z tym się zgodzę!- potwierdził Krychowiak- kto normalny śpiewa z Grosickim? Potrafi zgasić Jędzę? Obstrzelać na paintball'u Lewego w dupę i w dodatku doszczętnie rozwalić nas swoją zemstą za drobny i nieszkodliwy czyn.
-Ty, I see you- powiedziała kobieta, poruszając brwiami i gestem wskazując najpierw na swoje oczy, a potem na jego.
-Nie unikaj mego wzroku, mam cię na oku- zanucił bramkarz.
-W moich pierogach jest 50 procent mięsa i 50 procent...
-Głupoty- wtrącił Szczęsny, po czym oberwał ścierką.
Przed tym, jak gotowe pierogi — wyglądające całkiem smacznie — wylądowały na talerzu, zostały w dużej części zjedzone przez dwójkę kucharzy, którzy tłumaczyli się tym, iż musieli spróbować, czy były dobre.
W samo układanie panowie wkładali swój zmysł artystyczny. Krychowiak ozdobił swój talerz truskawkami i czekoladą, a Wojtek... coś tam sklecił, dodając jeszcze różne zioła. Koniec końców wyglądało to naprawdę ładnie.
Gdy Krycha wyszedł na chwilę z kuchni, aby razem z kelnerami zanieść kolację gościom hotelowym (nie reprezentacji), co dziwne, nikt nie wiedział, czemu mężczyzna bawił się w kelnera, Szczęsny szybko podszedł do talerza przyjaciela. Uśmiechając się pod nosem, zaczął smarować jego pierogi solom.
-Olejem jeszcze- powiedział Wiśnia, śmiejąc się z jego poczynań. Nie wyszło mu siedzenie cicho.
Wojtek podchwycił jego pomysł, dlatego też palcem namoczonym w oliwie, jeździł po pierogach. Niestety na talerzu pojawiło się kilka tłustych plamek.
-Zepsujesz!
Rosalie wyzwala mu z rąk ręcznik papierowy, po czym z precyzją zaczęła czyścić naczynie.
-Idzie!
Obok nich pojawił się Grzesiek i Leśniak — gdzie przez tę chwilkę był ten drugi. To nikt nie wiedział.
-Co ty zrobiłeś z moimi pierogami?- zawołał Krychowiak, przypatrując się swojemu dziełu z bliska.
-Nic nie zrobiłem z twoimi pierogami!- krzyknął bramkarz.
-Są wysmarowane oliwą! Powiedz mu coś!
-Robimy przesłuchanie- odparł Tomek, przechylając lampkę na Szczęsnego- dolewałeś oliwy?
-Nie.
-Moje pierogi mówią co innego.
-Grześ, nie chcę cię martwić, ale jak się słyszy głosy pierogów, to, to już nie jest za dobrze- powiedziała kobieta, która, od jakiegoś czasu ledwo się powstrzymywała, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-One srają oliwą!
Teraz to wszyscy zaczęli się śmiać, prócz biednego piłkarza, który trzymał już w rękach łyżkę, aby Leśniak mógł spróbować jego wyrobów.
-Nie ukrywam, że największym sekretem tego dania jest truskawa w środku- powiedział mężczyzna do kamery, powodując kolejne wybuchy śmiechu.
-Kto cię uczył takiej techniki dekorowania?
-Próbuj!
-No dobra, nie będę ukrywał, że przeciągam to wszystko, bo muszę to spróbować- powiedział Tomek, wskazując na talerz Krychy.
-Nie tego! Tego.
-Ale ja chce tego.
-Dotykam go, widzisz? Już go nie chcesz, bierz tego.
Cóż... zrobił to. Wszyscy — szczególnie Wojtek z Rosalie — czekali na jego reakcję.
-Ten smak mnie powalił- zaczął kucharz, dziwnie poruszając rękami- jakby przez falę słodyczy przyciskała się nuta morskiej bryzy.
Krychowiak w tym czasie również wziął do buzi fragment pieroga. Nie minęło dużo czasu, nim wypluł go z powrotem na talerz, powodując śmiech wokół.
-Teraz mo...
Bramkarz nie zdołał dokończyć, gdyż Grzesiek wychylił się przez blat i... zacisnął dłoń na jego potrawie, robiąc z niej papkę.
-To samo mi zrobiłeś! Zabiłeś moją potrawę- krzyknął, usilnie gestykulując.
To spowodowało kolejny wybuch śmiechu.
-I całą kompozycję szlag trafił.
-Na pewno były wyśmienite i są wspaniałe, ale...
Niezadowolony Szczęsny zaczął zjadać swoje dzieło, nie używając przy tym rąk, tylko samej twarzy. Wszyscy wokół znowu zaczęli się śmiać.
-Ty, dobre! Patrz, ten jest prawie cały, weź, spróbuj!
-Konkurs się skończył, werdykt prosimy.
-Ale twojego spróbował i uznał, że gówno, a mojego nie!
-Sędzia zagwizdał, koniec meczu.
-No to co, gasimy światła i idziemy spać?- zaproponował Leśniak, udając, że ziewał.
-Kto wygrał?
-Ja będę sprawiedliwym sędzia, bo niczego nie próbowałam- rzekła Rosalie, nadal uśmiechając się przy blacie.
-To, kto wygrał?
-Tomek- odparła, po czym, wskazała na talerz Szczęsnego- bo tego nie spróbował.
-O nie...
Jako że historia lubi się powtarzać, kobieta, po raz nie wiadomo który, zmuszona była do ucieczki przed goniącym ją bramkarzem. Po chwili mężczyzna wrócił, trzymając wyrywającą się brunetkę. Została puszczona wolno, dopiero gdy ten wysypał na nią pół miseczki mąki. Miała tak dobry humor, że nie była zła, tylko po całym zdarzeniu zaczęła się śmiać.
Wojtek z Krychą na koniec stanęli przed kamerą, promując książkę kucharską Leśniaka (znaczy Grzesiek promował, a Szczęsny udawał, że wymiotował).
Tak oto skończyła się akcja pod tytułem "pierogi z truskawkami".
___________________________
Nie lubię tego rozdziału :/ dużą część - jak zauważyliście na pewno - brałam z filmiku na yt, a nie lubię takich rzeczy, bo nie umiem tak pisać. Dlatego trochę mi się ten rozdział nie podoba. Nie uważam, że jest zły, bo niej jest, ale mógłby być lepszy :-).
A teraz miła wiadomość - przynajmniej dla mnie. Chciałabym Wam podziękować, gdyż moje opowiadanie właśnie przekroczyło magiczną liczbę 1000, jeśli chodzi o głosy :-) w dodatku jest już ponad 9 tysięcy wyświetleń *.* to bardzo miłe - jeszcze raz dziękuję :*
Do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro